StoryEditor

Remont w domu rolnika – czy może Cię spotkać coś gorszego? [FELIETON]

Remont w domu to specyficzny stan umysłu. Przypomina trochę planowanie podróży na Marsa, ale bez wsparcia NASA i budżetu Elona Muska. Zaczynasz z wizją idealnej przestrzeni, w której wszystko będzie na swoim miejscu, ale kończysz, siedząc na pudłach z Ikei, zastanawiając się: „Gdzie się podziało moje życie!?”.

28.09.2024., 10:00h

Każdy remont zaczyna się od kłamstwa. Zazwyczaj jest to kłamstwo, które sami sobie opowiadamy: „Przecież to tylko mały remont, ogarniemy to w tydzień!”. Co może pójść nie tak? Przecież to tylko przemalowanie ścian. No i może położenie nowej podłogi... O, i jeszcze te płytki w łazience wyglądają jak z PRL-u! A skoro już robimy łazienkę, to czemu nie wymienić kuchni? I może jakieś dodatkowe gniazdka, bo tych wiecznie brakuje. W tym momencie powinniśmy już wiedzieć, że właśnie podpisaliśmy cyrograf z diabłem remontu, ale jeszcze mamy nadzieję. Nadzieja, jak wiemy, umiera ostatnia. I właśnie tą nadzieją są karmione żony rolników…

Remonty w domu rolnika? Dlaczego nie!?

Remont w domu rolnika to zupełnie osobna historia. Praktycznie każda żona rolnika wie, że remonty w rolniczym domu nigdy nie są na podium rodzinnych wydatków. Pieniądze na kuchnie, na którą odkładałaś przez cały rok muszą zostać nagle wydane na nowy rozsiewacz nawozów! Remont łazienki obiecany już od dekady przeciąga się w nieskończoność a stare płytki na werandzie pamiętają czasy Mieszka I, w przeciwieństwie do nowego ciągnika stojącego na podwórku. Rzecz jasna, w tym miejscu znajdzie się wielu obrońców rolnikowego mienia, którzy z mieczem w ręku i tarczą w dłoni będą bronić teorii, że przecież sprzęt na siebie zarabia a nowa kuchnia nie! Oczywiście moi drodzy, pamiętajmy jednak o równowadze. Żeby rolnik mógł pracować, musi mieć co jeść i gdzie spać. Optymalnie jest, jeśli umiemy zachować balans w życiu i zapewnić sobie godne warunki zarówno do pracy jak i do życia.

Zobacz także: Dynia – ile gospodarzy, tyle pomysłów! [FELIETON]

Załóżmy jednak, że żona rolnika doczekała się swojego upragnionego remontu w starym, wiejskim domku. Prawdopodobnie, już po pierwszym tygodniu pożałowała swojej decyzji, o czym rzecz jasna nie może powiedzieć mężowi. Bo my, rolniczki nigdy nie składamy rękawic! Remont starych domów zaczyna się niewinnie. „To tylko ściany do przestawienia, może dach trochę podreperować...”. Pierwsze uderzenie młotka jest jak ceremonia otwarcia, wręcz poetycka. Kurz opada delikatnie jak mgiełka poranna. Tylko że po pierwszym uderzeniu zaczynasz widzieć, że za ścianą jest druga ściana. Ta z kolei kryje belki, które trzymają się siłą woli i stuletnią pajęczyną. A podłoga? Podłoga na pewno widziała lepsze czasy — prawdopodobnie w XIX wieku…

Faza pierwsza: Fachowcy …

Jako żona rolnika nie poddajesz się jednak tak łatwo! Masz przecież wsparcie fachowców! Fachowcy to grupa zawodowa, która porusza się według swoich własnych zasad fizyki. Mój ulubiony przykład to „fachowiec, który obiecał”. Kiedy mówi: „Pani, to ja przyjdę w środę”, oznacza to, że... kiedyś przyjdzie, może w środę, może w inną środę, może w przyszłym miesiącu. Albo nigdy. To trochę jak z prognozą pogody – mało prawdopodobne, ale zawsze jest szansa. A gdy już pojawią się w twoim domu, nagle zdajesz sobie sprawę, że „szybka robota” to pojęcie względne. „Pani, to zajmie godzinkę” – słyszysz. Po ośmiu godzinach stoisz z kawą w ręku, zadając sobie egzystencjalne pytania o sens życia i dlaczego ten gość właśnie zaczyna wiercić dziurę w suficie, choć miał zająć się podłogą. Nie okazujesz jednak zwątpienia przed mężem rolnikiem. Zwątpienie, to oznaka słabości. A ty słaba na pewno nie jesteś!

Faza druga: Demony przeszłości

Nie jest tajemnicą, że remont starego domu to nie budowa nowego. Nie wszystko da się wyburzyć, wystawić i zmienić. Gdy usuwasz pierwsze deski podłogowe, pojawiają się nieprzyjemne niespodzianki. Znajdujesz stare gwoździe, resztki gazet z lat 50., a także... nie do końca zidentyfikowane kawałki jakiejś zwierzęcej sierści. „Kto tu mieszkał? Wilkołaki?” — pytasz siebie, choć niekoniecznie chcesz znać odpowiedź na to pytanie.

Prace przy dachu to inna kategoria horroru. Na poddaszu nie widziano człowieka od czasów, kiedy w Polsce królował sanacyjny rząd. Każdy krok wywołuje przerażające skrzypnięcia, a dachówki trzymają się jedynie dzięki dobrym intencjom i korzeniom jakiegoś mchu. No i ten zapach — coś między aromatem starego drewna a wyziewem piekielnym. Wszystkie ściany uciekają, podłoga skrywa niezliczone tajemnice a pod starą boazerią kryją się cuda. Historia z życia wzięta: Wprowadziliśmy się do starego domu i dopiero po 11 latach przyszedł czas na upragniony, generalny remont werandy, dotychczas przyozdobionej w całości boazerią. Na werandzie pod boazerią odkryłam dzieła sztuki! Malunki na ścianach przeniosły mnie w strefę wspomnień z dzieciństwa. Identyczne ściany oglądałam przy okazji każdych wakacji spędzonych u prababci na wsi, w przedwojennym domu. Prawdziwym hitem okazał się jednak obraz dwóch łabędzi namalowany na ścianie! I w tym momencie, mimo, ze od lat marzyłaś o remoncie, nachodzi cię refleksja. Ten dom ma duszę. Łabędzie zostają z nami.

image

Stereotypowy Rolnik – Burak w gumiakach… [FELIETON]

Faza trzecia: Zawieszenie między czasoprzestrzeniami

Kiedy remont trwa już dłużej niż serial „Moda na sukces”, zaczynasz mieć wątpliwości. Zadajesz sobie pytania, które nie padały nawet w najgorszych chwilach. Czy kiedykolwiek tu zamieszkasz? Czy to jest w ogóle fizycznie możliwe? A może to dom, który nigdy nie zostanie ukończony, jak jakiś przeklęty projekt z mitologii? Sąsiedzi z wioski obserwują cię z pewną cichą radością. Dla nich twoje codzienne zmagania to lokalny spektakl. „A to jeszcze ten dach nie skończony?”, „Też bym tak zrobił, ale panie, te stare domy, one mają swoją duszę... i swoje problemy!”. Duszę, tak. Jak ten duch, co ewidentnie nawiedza twoją łazienkę.

Faza końcowa: Triumf

Kiedy w końcu ostatni fachowiec wyjdzie za bramę, a ty stoisz w swoim nowym-starym domu, czujesz, że przeszłaś przez piekło i wróciłaś. Duma rozpiera ci serce. Kiedyś byłaś zwykłym człowiekiem, teraz jesteś wojownikiem remontowych wojen. Stajesz w nowej, odnowionej przestrzeni. Pachnie farbą, nowe meble lśnią, a podłoga zdaje się mówić: „Zrobiłaś to”. Jesteś wytrawnym ekspertem w dziedzinie prac domowych, osobą, która przeżyła największe kataklizmy – opóźnienia, błędy, niespodziewane wydatki i fachowców, którzy są jak zjawy: pojawiają się i znikają.

Patrzysz na swoje dzieło i myślisz sobie: „To się udało”. A potem dostrzegasz malutką ryskę na świeżo pomalowanej ścianie. W twojej głowie zapala się ostrzegawcza lampka, ale szybko ją gasisz. Może za rok. Na razie usiądź, zrelaksuj się. Dopóki nie trzeba wieszać kolejnej półki, życie jest piękne. No i oczywiście, nie mów mężowi rolnikowi, że już planujesz już kolejny remont… Niech chłop odpocznie chociaż przez tydzień.

Księgowa Rolnika

Felieton powstał w ramach cyklu "Księgowa rolnika sedna sprawy dotyka"

Agata Stachowiak
Autor Artykułu:Agata Stachowiak
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
28. wrzesień 2024 10:02