Zielony Tydzień w Berlinie to dobra okazja do dyskusji nad bieżącymi problemami rolnictwa. A tych nie brakuje. Protesty rolników w Niderlandach i w Niemczech, głównie z powodu zaostrzeń prawa nawozowego (azotanowego) oraz krytyki rolników jako ciemiężycieli zwierząt i trucicieli środowiska. Z jednej strony rosnące wymagania, z drugiej rynki otwarte na konkurencję z zewnątrz. W krajach zachodniej Europy rolnicy mówią wręcz o dyskryminacji w społeczeństwie, jakby byli winni całemu złu. Prym w krytyce wiodą organizacje proekologiczne i obrońcy zwierząt.
Każdy zna się na rolnictwie
W Europie Zachodniej konsumenci już nie pamiętają czasów, kiedy żywności brakowało, a zapewnienie jej dla szerokich mas było najwyższym priorytetem także dla założycieli europejskiej Wspólnoty. Dziś konsumenci chcą jeść zdrowo, dobrze i tanio, a sami mają wyidealizowany obraz wsi i rolnictwa - jak obrazki z dzieciństwa. Do tego dochodzi wysoka wrażliwość na ochronę środowiska naturalnego, potęgowana przez namacalne skutki zmian klimatu.
– Efekt jest taki, że nagle wszyscy nasi mieszkańcy doskonale znają się na rolnictwie i chcą rolnikom dyktować, jak mają produkować żywność – mówiła Julia Klőckner, niemiecka minister ds. żywności i rolnictwa. W dyskusji nad przyszłą Wspólną Polityką Rolną konsumenci, najgłośniej reprezentowani przez partię Zielonych, którzy w Niemczech są koalicjantem w 11 landach, zaś w Parlamencie Europejskim mają ponad 70 głosów, domagają się większego uzależnienia finansowego wsparcia rolnictwa od działań na rzecz środowiska. Zdaniem Zielonych Unia powinna powstrzymać koncentrację rolnictwa i przemysłowy charakter zwłaszcza produkcji zwierzęcej, a bardziej wspierać gospodarstwa ekologiczne. Szef Biolandu wręcz apelował o to, by 70% środków z WPR było uwarunkowanych od działań prośrodowiskowych.
Chcesz poznać propozycje finansowania na rok 2020? Zachęcamy do lektury lutowego wydania „top agrar Polska” od str. 36.