- Polskie rolnictwo zostało zaorane. Rolnik do tej pory orał, a teraz politycy PiS zaorali całą wieś łącznie z rolnikami, gospodarstwami, marzeniami, wszystkim co mieliśmy. Wyrzucili to do kosza. Zrobili głęboką orkę. Za głęboką. Dlatego dzisiaj w kilkunastu miejscach w Polsce zaczynamy strajk - mówił dziś rano Michał Kołodziejczak, który strajkuje wraz z rolnikami w Nowym Mieście nad Wartą w Wielkopolsce.
Strajki odbywają się w kilkunastu lokalizacjach, w siedmiu województwach w całej Polsce. Rolnicy będą blokować drogi na Kujawach, w Małopolsce, w Wielkopolsce, na Mazowszu, Podkarpaciu i w woj. łódzkim.
- Jesteśmy tutaj w zastępstwie polityków. To oni powinni tutaj dzisiaj być i powinni za nas walczyć. Oni są zawodowymi, ale publicystami. Chodzą z programu do programu i wymądrzają się. A ja mówię konkretnie: koniec paplaniny, koniec obrzucania się głupimi słówkami. Bierzemy się do roboty - mówił Kołodziejczak, lider AgroUnii. - Politykom Prawa i Sprawiedliwości nie ufamy. Bierzcie się do roboty! Macie jeszcze kilka miesięcy pracy i zróbcie coś dla nas, bo gospodarstwa w Polsce upadają. Rolnicy nie mają perspektywy, nie mają nadziei - dodał.
Jak manifestują rolnicy, każdego dnia w Polsce upada 50 gospodarstw, z kolei na godzinę 10 gospodarstw z hodowlą zwierząt kończy działalność.
- Za chwilę nie będziemy mieli w Polsce żywności! - mówił z przejęciem lider AgroUnii. - Postulujemy dzisiaj o jedną rzecz. Chcemy rozmawiać z premierem o bardzo trudnej sytuacji na polskiej wsi, bo nie tylko polskie rolnictwo upada, ale upada cała wieś. Upada tradycja, nadzieja. Upadają nasze marzenia, to w co inwestowaliśmy - dodał.
Szczególnie trudna jest sytuacja hodowców trzody i wciąż żywy problem afrykańskiego pomoru świń. Rolnicy z okolic Piotrkowa blokują DK 12, bo choć ASF-u już nie ma na ich terenie, to pozostały obostrzenia.
- Sprzedajemy tuczniki za 3,5 zł/kg do 3,9 zł/kg. Ta cena jest całkowicie poniżej. Zakup prosiaka to ok. 400 zł. Straty są ogromne ponad 200 zł na sztuce. Nie wiadomo czy hodować czy zaniechać całkowicie tej produkcji - mówił jeden z hodowców trzody chlewnej biorący udział w blokadzie.
Rolnicy cały czas są skłonni do rozmów zarówno z premierem, jak i ministrem rolnictwa. Niestety póki co nie ma żadnego odzewu. Producenci świń oczekują od rządzących przede wszystkim zniesienia stref i wyższych cen. Sadownicy z kolei domagają się uproszczenia procedur zatrudniania obcokrajowców oraz odpowiedniej ustawy ubezpieczeń płodów rolnych, która będzie uwzględniać obecnie panujące warunki atmosferyczne. Wszyscy jednogłośnie domagają się wyższych cen za swoje płody.
- Jesteśmy tutaj razem z producentami trzody chlewnej, bydła mięsnego, mleka. To jest nasza wspólna sprawa. Żarty się kończą, dla niektórych z nas to być albo nie być! - mówił jeden z sadowników podczas strajku w Kuznocinie k. Sochaczewa.
Jaki będzie finał? Będziemy informować Was na bieżąco!
Strajki odbywają się w kilkunastu lokalizacjach, w siedmiu województwach w całej Polsce. Rolnicy będą blokować drogi na Kujawach, w Małopolsce, w Wielkopolsce, na Mazowszu, Podkarpaciu i w woj. łódzkim.
- Jesteśmy tutaj w zastępstwie polityków. To oni powinni tutaj dzisiaj być i powinni za nas walczyć. Oni są zawodowymi, ale publicystami. Chodzą z programu do programu i wymądrzają się. A ja mówię konkretnie: koniec paplaniny, koniec obrzucania się głupimi słówkami. Bierzemy się do roboty - mówił Kołodziejczak, lider AgroUnii. - Politykom Prawa i Sprawiedliwości nie ufamy. Bierzcie się do roboty! Macie jeszcze kilka miesięcy pracy i zróbcie coś dla nas, bo gospodarstwa w Polsce upadają. Rolnicy nie mają perspektywy, nie mają nadziei - dodał.
Jak manifestują rolnicy, każdego dnia w Polsce upada 50 gospodarstw, z kolei na godzinę 10 gospodarstw z hodowlą zwierząt kończy działalność.
- Za chwilę nie będziemy mieli w Polsce żywności! - mówił z przejęciem lider AgroUnii. - Postulujemy dzisiaj o jedną rzecz. Chcemy rozmawiać z premierem o bardzo trudnej sytuacji na polskiej wsi, bo nie tylko polskie rolnictwo upada, ale upada cała wieś. Upada tradycja, nadzieja. Upadają nasze marzenia, to w co inwestowaliśmy - dodał.
Szczególnie trudna jest sytuacja hodowców trzody i wciąż żywy problem afrykańskiego pomoru świń. Rolnicy z okolic Piotrkowa blokują DK 12, bo choć ASF-u już nie ma na ich terenie, to pozostały obostrzenia.
- Sprzedajemy tuczniki za 3,5 zł/kg do 3,9 zł/kg. Ta cena jest całkowicie poniżej. Zakup prosiaka to ok. 400 zł. Straty są ogromne ponad 200 zł na sztuce. Nie wiadomo czy hodować czy zaniechać całkowicie tej produkcji - mówił jeden z hodowców trzody chlewnej biorący udział w blokadzie.
Rolnicy cały czas są skłonni do rozmów zarówno z premierem, jak i ministrem rolnictwa. Niestety póki co nie ma żadnego odzewu. Producenci świń oczekują od rządzących przede wszystkim zniesienia stref i wyższych cen. Sadownicy z kolei domagają się uproszczenia procedur zatrudniania obcokrajowców oraz odpowiedniej ustawy ubezpieczeń płodów rolnych, która będzie uwzględniać obecnie panujące warunki atmosferyczne. Wszyscy jednogłośnie domagają się wyższych cen za swoje płody.
- Jesteśmy tutaj razem z producentami trzody chlewnej, bydła mięsnego, mleka. To jest nasza wspólna sprawa. Żarty się kończą, dla niektórych z nas to być albo nie być! - mówił jeden z sadowników podczas strajku w Kuznocinie k. Sochaczewa.
Jaki będzie finał? Będziemy informować Was na bieżąco!