Współpraca rolników i innych właścicieli gruntów na terenie obwodu łowieckiego nie zawsze układa się po myśli tych pierwszych. Ustanowienie na gruntach rolnych obwodu oznacza do rolników tyle, że myśliwi mogą polować i swobodnie przemieszczać się po ich uprawionej ziemi.
Co, jeśli właściciel nie jest zadowolony z takiego obrotu spraw, tak jak mieszkańcy Beskidu Niskiego? Może tak jak oni odwołać się do Sądu Administracyjnego. Kilka dni temu zapadł wyrok na ich korzyść. Mieszkańcy zaskarżyli Sejmik Województwa Małopolskiego, który bez ich zgody ustanowił obwody łowieckie na ich ziemi. Na razie w kraju jest dziewięć prawomocnych wyroków, z czego największy wyłączony teren wynosi ponad 330 hektarów. Dwoma wyrokami unieważniono granice całych obwodów.
W internecie łatwo znaleźć instrukcję, jak wyłączyć swoje działki z obwodu łowieckiego. Autorzy jednej ze stron ostrzegają, żeby zrobić to przed nowelizacją ustawy, bo wtedy pozostanie już tylko powoływanie się na wyznawane poglądy religijne...
Myśliwi wjeżdżając samowolnie o wybranej przez siebie porze na pola i łąki rolników nie tylko niszczą uprawy, ale stwarzają zagrożenie dla ludzi. Niektórzy z właścicieli działek z Beskidu, którzy skutecznie wyłączyli się spod obwodu łowieckiego, prowadzili agroturystykę i jazdę konną. W takich warunkach działalność wiąże się z ogromnym ryzykiem.
W uzasadnieniu sąd powołał się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który uznaje dotychczasowe przepisy łowieckie za niezgodne z konstytucją. Od 22 stycznia 2016 roku można wezwać samorządy do wyłączenia terenu spod obwodu. Obecnie ogranicza się prawo własności. Dlatego ci, którzy decydują się na pójście do sądu, sprawy wygrywają.
Niestety, mimo, że wyrok jest prawomocny, myśliwy, który wjedzie na teren obwodu łowieckiego może być zupełnie nieświadomy, że pola jednego z mieszkańców są z tego obwodu wyłączone. Co wtedy robić, ogrodzić? Samorząd powinien powiadomić PZŁ, a ten konkretnych myśliwych. Ale czy zrobi to na czas? W przepisach na razie nie ma o tym mowy.
al