Dlatego domagali się wprowadzenia przepisów chroniących obszary cenne przyrodniczo oraz wprowadzenia zakazu budowania ferm w sąsiedztwie zabudowy mieszkalnej. Aktywiści chcą również, aby mieszkańcy mieli większy wpływ na wydawanie pozwoleń dla inwestycji, które są niebezpieczne dla zdrowia i życia ludzi. Ich zdaniem odory uniemożliwiają normalne funkcjonowanie, a sąsiedztwo fermy przemysłowej powoduje spadek wartości gruntów, ograniczenie rozwoju agroturystyki, a w końcu wyludnienie wsi.
Rolnicze obszary wiejskie
Nie wszyscy zgadzali się z takimi opiniami. Szef sejmowej komisji rolnictwa, który zorganizował spotkanie przypomniał, że wieś i obszary wiejskie są od tego, aby produkować żywność. - I to zarówno tą pochodzenia roślinnego, jak i zwierzęcego. Od wielu lat jest problem. Rolnicy podnoszą problem budowy budynków inwentarskich. Gospodarstwa rodzinne czekają latami, aby uzyskać takie pozwolenia. Z jakiś powodów fermy przemysłowe nie mają takich problemów i otrzymują pozwolenia bardzo szybko. Dlatego potrzebna jest pilna zmiana prawa, aby gospodarstwa rodzinne mogły się rozwijać – rozpoczął konferencję szef sejmowej komisji rolnictwa Jarosław Sachajko z Kukiz’15.Zaznaczył jednak, że chodzi o szukanie kompromisów poprzez zmianę prawa, a nie działanie polegające np. na zamykaniu hodowli zwierząt futerkowych, co jest jednym z postulatów obrońców zwierząt. - Mam nadzieję, że podpowiedzą państwo, jakie przepisy powinniśmy się zmienić, aby wszystkie działy produkcji rolnej mogły koegzystować, a nie żebyśmy po kolei wyłączali działy produkcji rolnej – dodał poseł Sachajko.
Podczas debaty zwrócono uwagę, że wiele spraw mogłyby załatwić dwie szykowane od wielu lat przez rząd: kodeks urbanistyczny oraz ustawa odorowa. Dokumenty te pomogłyby uregulować kwestię powstawania ferm i ich uciążliwości dla okolicznych mieszkańców. Niestety wciąż nie wiadomo, czy w ogóle trafią do Sejmu jeszcze w tej kadencji.
„Nie” dla odpowiedzialności zbiorowej
Najostrzej przeciwko uogólnieniom protestowali przedstawiciele przemysłu drobiarskiego, którzy podkreślali, że błędy mogą się zdarzać, ale nie są normą w hodowli. - Można odnieść wrażenie, że drobiarze robią tylko złe rzeczy. Zwróćcie uwagę na to, że Polska jest czołowym producentem drobiu w Europie. Wszystko, co robimy, staramy się robić najlepiej jak tylko potrafimy. Zgodnie z przepisami. Nie przekładajcie jakiś błędów na całą branżę. Proszę na to popatrzeć z umiarem. Czasami mam wrażenie, że komuś zależy, aby nasza branża nie podołała konkurencji – mówił Włodzimierz Bartkowski ze związku Poldrob w Ciechanowie.Z kolei Rajmund Paczkowski zwrócił uwagę, że w kraju funkcjonują nie tylko obiekty duże, ale jest też wiele ferm jedno-kurnikowych. Wszystkie działają zgodnie z zasadami. - Chcemy, aby jak najszybciej zostały opracowane plany zagospodarowania przestrzennego, by pokolenia młodych hodowców wiedziały czy czeka ich wyprowadzka do miasta czy pozostanie na wsi. Rozwój drobiarstwa jest bardzo dynamiczny. Wprawdzie w 2017 r., ta dynamika była zdecydowanie mniejsza. A za dwa pierwsze miesiące 2018 r. była nawet ujemna. Może to jest sygnał, że część przedsiębiorców nie jest zainteresowana rozwojem produkcji, ze względu na przepisy – mówił Rajmund Paczkowski z Krajowej Rady Drobiarstwa. wk