– Mam pola w trzech gminach. W dwóch komisje oszacowały straty na poziomie zgodnym z rzeczywistością. W jednej natomiast stwierdzili zero strat. Tymczasem nie dość, że pola są oddalone od siebie raptem o kilka kilometrów, to tam także nie padało – mówi rolnik ze wschodniej Polski. Pyta oburzony dlaczego tak jest?
Co dziwne podczas szacowania na polu, pani z tej trzeciej gminy stwierdziła, że są straty. Gdy miało dojść do podpisania protokołu nie wpisano na nim strat.
– Zażądano ode mnie rachunków za sprzedaż ziarna. Ja odmówiłem, gdyż to jest nie tylko moja tajemnica, ale i firmy, której sprzedałem. A przecież komisje nie miały domagać się dokumentów! - dodaje rolnik.
Podobna sytuacja jest w centralnej Polsce. Rolniczka, a jednocześnie członek komisji z ramienia izby rolniczej mówi nam, że straty są szacowane na polu, ale i tak z góry przychodzą wytyczne co do wysokości strat.
– Gdy szacowaliśmy straty wpisywaliśmy w protokoły straty także na użytkach zielonych i w kukurydzy. Jakież było moje zdziwienie i oburzenie, gdy w gminie w kukurydzy kazali wpisać 0% strat! Przecież to wierutna bzdura! Uprawa ta ucierpiała nie mniej niż zboża. W zeszłym roku z tej samej powierzchni miałam trzy pryzmy, a w tym tylko dwie. Poza tym jakość kiszonki jest beznadziejna - dużo włókna a mało ziarna i energii - mówi rozmówczyni.
Wyjaśnia, że podobno takie wytyczne gmina dostała z góry od osoby koordynującej zbieranie strat w województwie z ramienia wojewody. Po co w takim razie komisje, skoro i tak informacja idzie „odpowiednio” poprawiona do rządzących – pyta rozmówczyni?
– Nie wiadomo ile będzie pieniędzy na pomoc na hektar, ale nawet jeśli będą to niewielkie kwoty, to rolnicy utrzymujący się z mleka, nie dostaną nic. U nich to głownie użytki zielone i kukurydza. Czym w takim razie karmić bydło? Za co kupić paszę? - pyta rolniczka?
Jeszce inny przypadek z jest z zachodniej Wielkopolski.
– Komisja suszowa była u mnie pod koniec czerwca. W protokole wpisano spore straty w zbożach jarych dochodzące do 70%. Teraz wezwali mnie na podpisanie protokołu. Jakże zdziwiłem się, gdy widniało tam zaledwie 29% strat. W gminie tłumaczyli się, że uwzględnili produkcję zwierzęcą i roślinną w ramach całego gospodarstwa. Tymczasem wiem, że można to rozdzielić na podstawie nowych przepisów - mówi rolnik.
Na ten jego argument wyjaśnili mu w gminie, że takie rozbicie będzie możliwe we wniosku do Agencji. – Mam wątpliwości, czy tak będzie. Jak podpiszę protokół z 29-procentową stratą, to zostanę ugotowany – mówi rolnik.
Kolejne wątpliwości dotyczą rolników, którzy nie składali dotychczas wniosków o zbadanie poziomu strat, gdyż maja głównie produkcję zwierzęcą.
– Gdy ma się bydło lub świnie i całe gospodarstwo traktowane jest jako jedno, nigdy dotychczas nie było sensu składać wniosku. Tak zawsze oszacowano, że żaden z nas nic nie dostawał - wspomina rolnik z południowego zachodu kraju. - Teraz gdy zmieniły się przepisy okazuje się, że jest za późno na szacowanie strat w produkcji roślinnej, bo zboże zostało zebrane z pola - mówi rolnik.
Sprawie będziemy się przyglądać i informować na bieżąco.
CZYTAJ WIĘCEJ NT. KLĘSKI SUSZY!
StoryEditor
Susza 2018: Dla kogo i jakie wsparcie?
Od kilku dni odbieramy pełne oburzenia telefony od rolników i z izb rolniczych. Chodzi o szacowanie strat suszowych przez gminne komisje, powołane przez wojewodów.