Oprócz tradycyjnego masowego festynu z bezpłatną degustacją potraw z mięsa dla mieszkańców Lublina na zamku odbyła się konferencja z udziałem przedstawicieli branży mięsnej oraz naukowców z całej Polski. Prof. Andrzej Pisula z SGGW w Warszawie przestrzegał, że walka z wirusem ASF może u nas trwać latami. Twierdził, że nasz eksport nie ma szans na rozwój, bo brakuje krajowego surowca (import 5 mln prosiąt rocznie), a zakłady mięsne pracują na elementach świń z Niemiec. Przestrzegał przed umową o liberalizacji handlu pomiędzy UE a USA, gdyż amerykańskie mięso będzie jeszcze tańsze.
− Należy rozwijać eksport przetworów, ale nie do końca opartych na polskim surowcu, wypierać światową konkurencję ceną – uważa prof. Pisula.
− Politycy nie wpuścili do nas wielkich ferm świńskich, stąd brak taniego surowca. Tucz wielkoprzemysłowy poszedł do naszych sąsiadów – narzekał Józef Konarczak, właściciel ZM „Konarczak” z Wielkopolski. Dodał, że na obostrzeniach przepisów weterynaryjno-sanitarnych wygrywają wielkie molochy i szara strefa.
Zbigniew Nowak, właściciel ZM „Nowak” z Pomorza podkreślał, że Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy zawsze walczyło o ubojnie powiatowe, nic nie wskórało.
− Branża pada, bo wielkie sieci kupują potężne partie towaru, mają centra logistyczne – narzekał Nowak.
Jeszcze inni przedstawiciele branży mięsnej skarżyli się na szarą strefę, m.in. rolników ubijających sztuki we własnych gospodarstwach, często na handel.
W 2007 r. statystyczny Polak zjadał 77,6 kg mięsa. W 2013 r. spożycie to spadło do 68 kg, z czego 36,5 kg wieprzowiny, 27,3 kg drobiu i zaledwie 1,5 kg wołowiny.
Festyn został sfinansowany ze środków funduszy wspierania promocji mięsa wieprzowego, wołowego i drobiowego. Przypomnijmy, że środki te zbierane są przy sprzedaży żywca (od rolników) w wysokości 0,1% wartości sprzedanego żywca.
as