Rolnicy wytykają Biedronce i innym sieciom handlowym, że ich półki zapełniają warzywa skupowane za granicą. O ile nie sposób kryć oburzenia, gdy po wykopkach w sklepach królują niemieckie ziemniaki, o tyle warto zastanowić się, co kieruje sieciami, że ściągają do Polski importowane warzywa. Zapytaliśmy o to Marka Walencika, dyrektora kategorii warzyw i owoców w sieci Biedronka. Wyjaśnił, że warzywa oferowane konsumentom muszą spełniać określone wymagania - podczas sezonu nietrudno ich dochować. Ale w pewnym momencie na polskim surowcu pojawiają się wady wynikające z długiego przechowywania. Biedronka twierdzi, że to dlatego posiłkuje się surowcem importowanym, który ze względów klimatycznych jest zbierany później.
- Chciałbym, żeby polscy rolnicy produkowali warzywa przez cały rok. Ale to po prostu niemożliwe, bo nie pozwala na to nasz klimat. Więc spełniając oczekiwania konsumenta, musimy sprowadzać część warzyw z zagranicy. W tym roku na przykład wystąpił duży problem z dostępnością polskiego pora. W naszym kraju on niestety przemarzł, więc musieliśmy go zakupić m.in. w Belgii. To samo dotyczy szczypiorku z Kenii. Pamiętajmy, że w niewielu krajach da się go uprawiać zimą, bo jest bardzo wrażliwy na temperatury. Więc żeby zapewnić dostępność szczypiorku naszym konsumentom szukamy go po całym świecie i w tych okresach, gdy nie jest dostępny w Polsce, sprowadzamy, choćby z Kenii – akurat tylko tamten spełniał nasze wymogi – wyjaśnia Walencik. I dodaje, że sami konsumenci są zainteresowani młodymi warzywami już od marca, więc w oczekiwaniu na polskie nowalijki, tę lukę zapełnia warzywami z zagranicy, w tym młodymi ziemniakami czy młodą kapustą.
Walencik zapewnia jednak, że Biedronka pracuje nad zwiększeniem udziału polskich warzyw w sklepach i wydłużeniem ich sezonowości. Sieć od kilku lat prowadzi badania nad odmianami ziemniaków, które można by uprawiać w Polsce i dzięki nowoczesnym technologiom przechowalniczym oferować konsumentom jak najdłużej.
- Pracujemy także nad odmianami kapusty, marchwi i cebuli. Ale wyselekcjonowanie odpowiednich odmian i wprowadzenie ich do sklepów Biedronki jeszcze trochę potrwa. Na marchew z Polski dostępną całym rokiem w naszych sklepach musimy chwilę poczekać, bo to trudny w przechowywaniu produkt. Ale jeśli chodzi o cebulę – o ile pogoda nie zaszkodzi w jej przechowywaniu, od tego roku będziemy w stanie oferować polską cebulę przez cały czas. Podobnie z kapustą – tu prace też są na ukończeniu i wygląda na to, że krajowa kapusta będzie dostępna w ofercie całym rokiem – zaznacza Walencik. Dodaje, że docelowo w Biedronkach ma być 90 proc. warzyw i owoców z Polski.
W te zapewnienia nie wierzy lider AgroUnii Michał Kołodziejczak. Mówi zresztą, że ilość krajowej żywności na półkach powinny określać przepisy, a nie „widzimisię” sieci handlowych.
- Ja od marketów nie wymagam nic, ja wymagam od państwa. Przecież od września 2020 roku w sieciach sklepów Biedronka miało nie być zagranicznych ziemniaków, a są! Gdyby wynikało to z ustawy, można byłoby to kontrolować. Ale jeżeli sieci same coś obiecują, to mogą powiedzieć: przepraszamy, nie wyszło, realia się zmieniły. I tyle! Ktoś ich za to rozliczy? Nie, bo nie ma żadnej podstawy prawnej – mówi Kołodziejczak. – Tu się nic nie zmieni, dopóki służby odpowiedzialne za jakość żywności nie skoordynują swoich działań, a resort rolnictwa nie zacznie dbać o interes polskiego rolnika – dodaje.
I nie ma się co dziwić tym słowom. Wszak w tym roku, bardzo trudnym dla producentów cebuli, kilka sieci sprzedawało holenderską czy niemiecką – z łuską i obraną. A polska lądowała w rowie… Miejmy jednak nadzieję, że dalszy nacisk rolników na markety i nagłaśnianie tej kwestii w mediach sprawi, że udział krajowych produktów na sklepowych półkach istotnie się zwiększy. Jeśli zaś chodzi o Biedronkę, sieć rozwija współpracę z lokalnymi rolnikami, co ma pomóc zwiększyć ilość polskich warzyw i owoców w sklepach. Pisaliśmy o tym TUTAJ. Będziemy się przyglądać działaniom Biedronki w tej kwestii i sprawdzać na ile taki mechanizm dostarczania warzyw i owoców jest skuteczny.