Decyzja, która wzbudza kontrowersje, wydaje się już przesądzona. Jak zauważyła Tracz podczas posiedzenia Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, kluczowy element umowy – dotyczący wolnego handlu – będzie zatwierdzany w węższym gronie decydentów. Tym samym Komisja Europejska może uniknąć ryzyka odrzucenia dokumentu przez parlamenty krajowe, gdzie sprzeciw wobec umowy jest wyraźny w kilku państwach członkowskich.
– Umowa ma trzy elementy: współpracę polityczną, sektorową oraz wolny handel. Ten ostatni podlegać będzie ratyfikacji przez Parlament Europejski i Radę UE, podczas gdy pozostałe części trafią do parlamentów narodowych – wyjaśniła posłanka Tracz.
Ta strategia, choć korzystna dla przewodniczącej Komisji Ursuli von der Leyen, spotkała się z zarzutami o naruszenie zasad demokratycznych w Unii. Warto przypomnieć, że głosowanie w sprawie umowy jako całości, wymagające jednomyślności parlamentów krajowych, najpewniej zakończyłoby się fiaskiem.
Czy jednak posłanka Zielonych ujawniła coś, co do tej pory pozostawało tajemnicą? Pewność jej wypowiedzi, a także potencjalna wiedza, jaką może posiadać premier Donald Tusk i parlamentarzyści Koalicji Obywatelskiej, rzucają nowe światło na polityczne kulisy tej decyzji.
Pewnym promykiem nadziei dla przeciwników umowy może być fakt, że Zieloni w Parlamencie Europejskim zdecydowanie sprzeciwiają się porozumieniu UE-Mercosur, wskazując na jego negatywny wpływ na klimat, środowisko, prawa ludności rdzennej Amazonii oraz dobrostan zwierząt. Jednak ich siła polityczna nie wystarczy, by zablokować decyzję, jeśli znajdzie się większość wspierająca Komisję.
Czy to początek nowego rozdziału w historii demokratycznych procesów w UE, w którym decyzje o kluczowym znaczeniu będą zapadać w węższym, mniej reprezentatywnym gronie? Tego dowiemy się już wkrótce.