Umowy o liberalizacji handlu z Kanadą jest na ostatniej prostej i do rozstrzygnięcia została jeszcze tylko praktycznie jednak rzecz, czyli rozstrzyganie sporów między inwestorem, a państwem. W czerwcu dowiemy się czy wszystkie kraje Unii przyjmą umowę.
Nie ma emocji ws. handlu z Kanadą
Umowa nie wzbudza wiele emocji. Po pierwsze dlatego, że od lat notujemy dużą nadwyżkę w handlu z tym krajem. Adam Orzechowski dyrektor z ministerstwa rozwoju powiedział w Sejmie, że Kanada eksportuje 1/10 tego, co importuje z Unii Europejskiej, więc dalsza liberalizacja handlu może być na korzyść UE. Po drugie wrażliwe unijne sektory rolne są w tej umowie dobrze chronione.
– Całkowicie wyłączono z liberalizacji mięso kurze, indycze oraz jaja oraz produkty jajeczne, ponieważ Komisja Europejska uznała, że propozycje Kanady nie spełniają minimalnych zasad obowiązujących w handlu międzynarodowym, czyli wymiany koncesji za koncesje – tłumaczył Adam Orzechowski.
Okresy przejściowe w handlu
Wiceminister rolnictwa Ryszard Zarudzki wyjaśnił, że w umowie CETA produkty rolno-spożywcze zostały podzielone na 4 grupy. Pierwsza podlega pełnej liberalizacji w dniu wejścia umowy lub po 7 letnim okresie przejściowym. Druga grupa podlega ograniczonej liberalizacji w postaci kontyngentów taryfowych. Po stronie Unii Europejskiej dotyczy to rynku wieprzowiny, wołowiny, kukurydzy cukrowej, a po stronie Kanady serów. Trzecia grupa produktów podlega niepełnej liberalizacji (warzywa i owoce). Czwarta i ostatnia grupa jest całkowicie wyłączona z umowy (mięso kurze, indycze, jaja i produkty indycze)
– Liberalizacja handlu z Kanadą nie wpływa na obniżenie obowiązujących w UE standardów sanitarnych. Bezpieczeństwo żywności nie będzie zagrożone. Produkty niebezpieczne nie będą mogły być importowane – przekonywał wiceminister Zarudzki.
Kontrowersyjne TTIP
Zupełnie inaczej jest w przypadku umowy o Transatlantyckim Partnerstwie w dziedzinie Handlu i Współpracy (TTIP). Tu kontrowersje są dużo większe, bo i waga umowy większa.
Przedstawiciele rządu podkreślali, że umowa wciąż nie jest gotowa. Wprawdzie 1/3 artykułów została przyjęta na zasadzie consensusu, ale porozumienia nie osiągnięto w zakresie rolnictwa, chemikaliów, energii, zasad importu gazu łupkowego, towarów przemysłowych, własności intelektualnej czy zamówień publicznych.
– Jeżeli chodzi o rolnictwo Komisja Europejska będzie dbała o towary wrażliwe. Ekstensywna produkcja rolnicza oraz specyficzne amerykańskiej normy sanitarne będą wnikliwie monitorowane i nadzorowane. Nie ma zagrożeń na otwarcie rynków rolnych bez kontroli UE. Negocjacje się toczą i nie wiem czy zakończą się za prezydentury Baracka Obamy - przekonywał Adam Orzechowski z ministerstwa rozwoju.
– Nie ma mowy o obniżeniu standardów żywności na wzór USA – dodał wiceminister rolnictwa Ryszard Zarudzki.
A to właśnie w tym obszarze jest najwięcej problemów. Unia Europejska nie chce słyszeć o imporcie wołowiny wyprodukowanej przy użyciu hormonów wzrostu czy drobiu czyszczonego w amerykańskich zakładach substancjami chemicznymi na bazie chloru. Sporny jest również stosunek obu potęg handlowych do sprawy GMO.
– Unijne wymogi dotyczące hodowli i dobrostanu drobiu są bardziej wyśrubowane niż w USA, co przekłada się na wyższe koszty produkcji w UE – tłumaczył Ryszard Zarudzki.
Negocjacje nad TTIP wciąż nie zostały zakończone mimo 13 rund negocjacji. Kolejna runda jest przewidywana w lipcu. wk
Fot. Łuczak