To był jeden ze sztandarowych projektów resortu rolnictwa. Po wyborach szybko napisano ustawę i w 2017 r. przeznaczono na nią rekordową kwotę 900 mln zł!!! Celem było poprawa szwankującego systemu państwowych ubezpieczeń i stworzenie z niego systemu powszechnego.
Ale firmy ubezpieczeniowe kręciły nosem twierdząc, że szkodowość na niektórych terenach jest tak duża, że nawet po zmianach nie będzie im się opłacało sprzedawać polis. Rząd szybko przygotował nowelizację ustawy, która weszła w życie 1 kwietnia 2017 r. Mimo tego firm czekały z ofertą ubezpieczeń kilkanaście dni, a w skrajnych przypadkach nawet ponad 20 dni. W tym czasie przymrozki pustoszyły pola, a rolnicy nie mogli ich ubezpieczać.
– Zmiana, a także zwiększenie pułapu dofinansowania, zwiększenie ilości środków spowodowało, że w roku 2017 w pierwszym półroczu zanotowaliśmy kilkudziesięcioprocentowy wzrost liczby zawartych umów ubezpieczenia. Mimo tego, że w pierwszym okresie kwietnia nie wszystkie firmy ubezpieczeniowe szybko uruchomiły ofertę ubezpieczeniową to jednak liczba zawartych umów ubezpieczeniowych zdecydowanie wzrosła. W kolejnych miesiącach, a więc w III kwartale tego roku, wzrost w stosunku do porównywalnego okresu roku ubiegłego jest mniejszy i spowodował zwolnienie tendencji – tłumaczył w Sejmie wiceminister rolnictwa Jacek Bogucki.
Nie ma czego ubezpieczać?
Szacuje się, że do końca III kwartału w sumie zostało zawartych ponad 112 tys. umów na kwotę dopłat ponad 193 mln zł. Jest to wzrost o prawie 20% w stosunku do porównywalnego roku ubiegłego. Ministerstwo rolnictwa twierdzi, że nie ma sygnałów, aby problemem była wysokość składek. – Niewątpliwie obiektywną przyczyną jest to, że jesień tego roku i końcówkę lata mamy bardzo trudną. W związku z tym zasiewy ozimin prawdopodobnie są zdecydowanie mniejsze. Na powierzchni znacznej części kraju po prostu nie dało się nic posiać, upraw nie ma i w związku z tym nie ma możliwości ubezpieczenia czegoś, czego nie ma – tłumaczy wiceminister Bogucki.
A nie mówiliśmy...
Opozycja nie zostawia na resorcie rolnictwa suchej nitki i przypomina, że ostrzegała, że reforma może zakończyć się klęską, bo założenia rządu są zbyt optymistyczne.
– Pamiętam, jak rok temu ministerstwo rolnictwa twierdziło, że po zmianie sposobu ubezpieczania na ubezpieczenia pakietowe będzie większe zabezpieczenie dla rolników. To jest ewidentna odpowiedzialność pana ministra, który mówił, że to będzie działało, ale nie działało. Widzieliśmy to wszyscy na własne oczy – krytykuje rząd posłanka Platformy Obywatelskiej Dorota Niedziela.
Opozycja przypomina również, że już wiele miesięcy temu zwracała uwagę, że kwota 900 milionów złotych przeznaczona na dopłaty do ubezpieczeń nie będzie wykorzystana. –Gdy kształtowaliśmy budżet na 2017 r., to już wtedy mówiliśmy, że kwota ok. 900 mln zł pewnie nie będzie wykorzystana. Mówiliśmy, że jest to kwota fikcyjna, bo jeżeli nie będzie skorelowana z innym systemem ubezpieczenia upraw, to absolutnie nie będzie wykorzystana, bo rolnicy nie będą zainteresowani ubezpieczaniem. Tak się stało po kilku miesiącach, jak wynika z pełnej analizy, a kiedy będzie analiza za grudzień, to wtedy stwierdzimy jasno, że mieliśmy rację – przypomina poseł PSL Mirosław Maliszewski.
Z kolei przewodniczący sejmowej komisji rolnictwa zwraca uwagę, że już czterokrotnie organizował posiedzenia komisji dotyczące systemu ubezpieczeń.
– Pomału zaczynam się załamywać. Nie można czwarty raz rozmawiać o jakiejś sprawie, a pan minister za każdym razem mówi, że jest źle – o czym zresztą wszyscy wiemy i wszyscy się z tą opinią zgadzamy – i że pracujemy, że zmienimy – mówi poseł Jarosław Sachajko z Kukiz’15.
wk
