Najwyższej Izby Kontroli przedstawiła w Senacie raport pt. „Działania organów administracji rządowej na rzecz bezpieczeństwa żywności", który dotyczył okresu między 2013 a 2015. W dokumencie stwierdzono, że NIK nie ma uwag do działań i nadzoru Państwowej Inspekcji Sanitarnej, Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych oraz Państwowej Inspekcji Handlowej. I na tym pochwały się skończyły.
– Nie w pełni skuteczne, w naszej ocenie, były działania Inspekcji Weterynaryjnej nad ubojem zwierząt w gospodarstwach, utylizacją powstałych w ten sposób materiałów szczególnego ryzyka oraz obrotem na rynku krajowym produktami pochodzącymi z tego uboju – powiedział Waldemar Wojnicz dyrektor departamentu rolnictwa w NIK.
Poważne zarzuty
– Brak skutecznego i rzeczywistego nadzoru Inspekcji Weterynaryjnej skutkował łamaniem żelaznych zasad bezpieczeństwa żywności przez producentów. Nie przestrzegali oni bezwzględnego obowiązku badania mięsa świń i dzików na włośnie, handlowali produktami pochodzenia zwierzęcego na targowiskach bez wymaganych badań lekarsko-weterynaryjnych, nie rejestrowali, wymagającej nadzoru sanitarnego produkcji i sprzedaży produktów pochodzenia zwierzęcego. Poza tym nielegalnie utylizowali w gospodarstwach materiały szczególnego ryzyka tzw. SRM – kontynuował dyrektor Wojnicz.
Ogromna szara strefa
W ocenie NIK-u zatrważająca była skala zjawiska. Z wyliczeń wynika bowiem, że w latach 2013-2014 badaniami nie objęto 2,5 mln świń oraz ok. 100 tysięcy tusz dzików. Poza kontrola weterynaryjną pozostało również ok. 95% ubitych cieląt.
Podstawowym źródłem wymienionych nieprawidłowości było usankcjonowanie tzw. uboju gospodarczego, w rozporządzeniu ministra rolnictwa z 2010 r. w sprawie wymagań weterynaryjnych przy produkcji mięsa przeznaczonego na użytek własny. Rozporządzenie doprowadziło bowiem do gwałtownego rozwoju szarej strefy.
– Ubój zwierząt prowadzony był w nieodpowiednich warunkach często nie mających nic wspólnego z humanitarnym uśmiercaniem zwierząt oraz właściwymi warunkami sanitarnymi podczas produkcji mięsa i jego przetworów. Rozporządzenie zostało wprowadzone mimo negatywnej opinii środowiska weterynaryjnego oraz branży mięsnej – tłumaczył dyrektor Wojnicz.
Tradycja i bezpieczeństwo
Kontrolerzy NIK-u przyznali, że w polskiej tradycji zakorzenione jest wytwarzania na potrzeby własne wyrobów z mięsa zwierząt utrzymywanych w gospodarstwach, ale nie może to prowadzić do sytuacji, gdy szeroki dostęp do takich produktów otrzymują konsumenci.
– Z uwagi na realne i bardzo duże ryzyko wynikające z niekontrolowanego wprowadzania niebadanego mięsa do obrotu krajowego wydaje się zasadne wprowadzenie obowiązku uboju zwierząt na użytek własny w rzeźniach pozostających pod pełną kontrolą służb sanitarno-weterynaryjnych – powiedział Waldemar Wojnicz.
Kolejny wniosek NIK z kontroli to doprowadzenie do konsolidacji wszystkich inspekcji odpowiadających za bezpieczeństwo żywności.
Stanowisko rządu
W odpowiedzi na wnioski NIK-u wypowiedziała się wiceminister rolnictwa Ewa Lech.
– Minister Jurgiel przekazał informację, że w tej chwili są prowadzone prace nad konsolidacją inspekcji nadzorujących ren cały proces produkcji. Idziemy więc w kierunku, który izba wskazuje. Jeżeli chodzi o zakaz uboju w gospodarstwie, minister stoi na stanowisku, aby pozostawić taką możliwość, aby rolnicy mogli bić zwierzęta w gospodarstwie. Ale będziemy iść też w kierunku wzmocnienia nadzoru przez Inspekcję Weterynaryjną – mówiła wiceminister.
W podobnym tonie wypowiadali się senatorowie z senackiej komisji rolnictwa. Ich zdaniem wprowadzenie obostrzeń dla rolników bijących zwierzęta we własnych gospodarstwach jest niedopuszczalne.
W obronie Inspekcji weterynaryjnej
W obronie Inspekcji Weterynaryjnej stanął szef samorządu lekarzy weterynarii, który zgodził się z diagnozą NIK-u, że powstanie szarej strefy handlu mięsem z ubojów gospodarczych to efekt liberalizacji przepisów.
– Żeby Inspekcja Weterynaryjna mogła zagwarantować pełne bezpieczeństwo żywności, czyli zdrowia publicznego, musi być wyposażona w silne narzędzia prawne, które pozwolą na wymuszenie i egzekwowania prawa. Niestety, od wielu lat Inspekcja Weterynaryjna jest sukcesywnie tych narzędzi pozbawiana. Dlatego teraz nie możemy mieć pretensji do pracowników inspekcji. powiedział w Senacie Jacek Łukaszewicz prezes Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej. wk