"Gang Olsena" (tak byli nazywani w środowisku przez innych rolników, którzy od razu wiedzieli, że zarzuty Prokuratury są bezpodstawne), został oczyszczony z 250 zarzutów.
Do zatrzymania rolników z powiatu pyrzyckiego doszło w 2015 roku. Od samego początku rolnicy uważali, że śledztwo ma charakter polityczny i jest zemstą za organizowanie protestów rolniczych.
O jednym z nich pisaliśmy w marcu 2017 r. który odbył się pod TO ANR w Szczecinie, którym przewodził Wacław Klukowski.
https://www.topagrar.plhttps://www.topagrar.pl/articles/aktualnosci/przerwac-jalowe-funkcjonowanie-anr-2476602
- Zawiązaliśmy Stowarzyszenie Rolników Poszkodowanych przez ANR, braliśmy czynny udział w rozprawie, składaliśmy oświadczenia, postulaty, wnioskowaliśmy o pomoc Ministra, złożenie dowodów - mówi Wacław Klukowski, prezes Stowarzyszenia.
- Zawiązaliśmy Stowarzyszenie Rolników Poszkodowanych przez ANR, braliśmy czynny udział w rozprawie, składaliśmy oświadczenia, postulaty, wnioskowaliśmy o pomoc Ministra, złożenie dowodów - mówi Wacław Klukowski, prezes Stowarzyszenia.
Rolnicy zostali oskarżeni o zorganizowanie grupy przestępczej, która rzekomo miała ustawiać przetargi na zakup ziemi ANR. - Spółkom zagranicznym ziemia zawsze była sprzedawana taniej, bo była z prawem pierwokupu. Rolnicy mieli cenę za ha i jeśli przyszło 6 lub 7 rolników na przetarg to cena była często o 100% wyższa. Nie mogli kupić za cenę wywoławczą, musieli ją przebić. Stworzono takie procedury, które faworyzowały spółki, które dzierżawiły wcześniej tę ziemię. Mieliśmy tego dość - tłumaczy Klukowski.
Rolnicy według oskarżenia planowali, który z nich wygra przetarg na zakup gruntów rolnych. Podczas zeznań w sądzie Robert Tarnowski, który był głównym oskarżonym w tym procesie tłumaczył, że nie miał nigdy wpływu na przebieg przetargów. Mimo iż prokuratura twierdziła inaczej, nie było na to żadnych dowodów.
Prokurator nawet nie potrafił udokumentować kto tworzył grupę przestępczą i czym ona właściwie się zajmowała. - Jeżeli Prokuratura postawiła 250 zarzutów w stosunku do 32 rolników, a Prokurator Dobrowolski nie przytoczył żadnych dowodów, jedynie podsłuchiwał rolników, wybierał tezy do poparcia zarzutów np. że rolnicy się umawiali kto, którą ziemię zamierza kupić, to jest to co najmniej niepoważne - tłumaczy Klukowski.
Prokurator nawet nie potrafił udokumentować kto tworzył grupę przestępczą i czym ona właściwie się zajmowała. - Jeżeli Prokuratura postawiła 250 zarzutów w stosunku do 32 rolników, a Prokurator Dobrowolski nie przytoczył żadnych dowodów, jedynie podsłuchiwał rolników, wybierał tezy do poparcia zarzutów np. że rolnicy się umawiali kto, którą ziemię zamierza kupić, to jest to co najmniej niepoważne - tłumaczy Klukowski.
Na przetargi przychodzili przecież też inni rolnicy, którzy nie spotykali się wcześniej podczas "tajnych spotkań grupy przestępczej". Na przetarg mógł przyjść każdy, bo informacje o nich były ogólnodostępne. Kupował ten, który przebił ofertę.
Sąd w Szczecinie stwierdził, że rozmowy rolników o przetargach nie mają znamion przestępstwa i wynikały z nieprawidłowego działania ANR. Sędzia wykazał się wyrozumiałością dla rolników-patriotów, którzy nawet jeśli umawiali się na wygranie przetargu, chcieli tym samym bronić przed niesprawiedliwymi praktykami ANR i sprzedażą polskiej ziemi w obce ręce.
Okazało się ponadto, że rolnicy sami potrafili znaleźć więcej dowodów przeciwko ANR niż Prokuratura przeciwko grupie przestępczej.
Okazało się ponadto, że rolnicy sami potrafili znaleźć więcej dowodów przeciwko ANR niż Prokuratura przeciwko grupie przestępczej.
- Umówienie się na to, że ktoś wygra przetarg nie jest jeszcze przecież przestępstwem - mówił sędzia Grocholski. Poza tym nie było żadnych dowodów również na to, że rolnicy tym działaniem utrudniali zakup ziemi innym rolnikom.
Klukowski mówi również, że rolnicy z Pyrzyc dowiedli w procesie, że Dyrektor ANR przyjeżdżał do Pyrzyc, że wspólnie rozkładali mapy, prosili o podział działek. Dochodziło do przetargu, podpisywali akty notarialne, a później podawał sprawę do Prokuratury.
- Według mnie to był proces polityczny. Rolnicy pyrzyccy się po prostu postawili. Rocznie 85 % gruntów szło do dzierżawców z obcym kapitałem, a grunty marginalne szły do rolników, to jak oni mogli się rozwijać? Podstawą gospodarowania w Polsce według prawa są gospodarstwa rodzinne, a ANR wymyśliła sobie, że jednak spółki - tłumaczy Klukowski.
Sędzia nie napisał jeszcze kompletnego uzasadnienia wyroku, bo z wyjaśnieniem 250 zarzutów może to trochę potrwać.
- Na szczęście Sędzia stanął na wysokości zadania i powiedział wyraźnie, że to Agencja łamała prawo. Ciekawe jak zachowają się w tej sytuacji premier i minister rolnictwa? Rolnicy działali zgodnie z prawem, musieli zaprotestować, bo nikt by tego nie zauważył. To była ostateczność. Pyrzyccy rolnicy chcieli się rozwijać, bronili swoich miejsc pracy, a instytucja rządowa, która powinna ich wspierać, działała na ich szkodę - mówi ze złością Prezes Stowarzyszenia.
To jednak nie wszystko, co ujawnia Wacław Klukowski. Prokurator nie tylko wymyślił zarzuty, ale również wybrał trochę dziwnych świadków....
- Głównymi świadkami oskarżenia, były osoby które handlowały ziemią (kupował jako rolnik do 300 ha, zakładał spółki, wprowadzał to aportem do swoich spółek, sprzedawał udziały, zostawiał 1-2 ha i na powrót kupował kilkaset ha). Kolejnym świadkiem, którego podała ANR i Prokurator jest osoba, która była zadłużona w ANR, człowiek ten był niewypłacalny, wpłacił vadium na przetarg, które zabrał komornik, a ANR dopuściła go do tego przetargu. To jest jakiś absurd! - opowiada Klukowski. Teraz potrafi się z tego śmiać, ale wcześniej kiedy rolnicy byli skuwani kajdankami i zwożeni z pola, ich dzieci płakały, a pola zostawały nieskoszone nikomu nie było do śmiechu. Nikt im nie zwróci pieniędzy, nie da odszkodowania za szkody moralne, że byli traktowani jak przestępcy przez wiele miesięcy.
- Ciekawe co teraz zrobią minister i premier, pisaliśmy postulaty, prosiliśmy o pomoc, byliśmy stale ignorowani. A teraz są dowody na to, że to nie my byliśmy winni, tylko Agencja - mówi Klukowski.
dkol/ radioszczecin.pl/ fot. Piotr Łuczak