– Gwałtowny spadek kursu hrywny wobec innych walut, potęgująca się inflacja, kilkudziesięcioprocentowe stopy kredytów bankowych to tylko niektóre przyczyny takiej sytuacji. Tamtejsi farmerzy i przedsiębiorstwa rolne nie dysponują zapasami gotówki na wiosenne nakłady na zasiewy – mówiła 21 marca na konferencji EFRWP w Jasionce Władysława Rutycka, wiceminister rolnictwa Ukrainy.
Tamtejsze oziminy obsiano w 95%, ale teraz brakuje branży na ich ochronę i wiosenne zasiewy. Nie ma na paliwo, nawozy, chemię, nasiona, wypłaty dla pracowników. Części banków grozi upadłość, a państwo nie ma pieniędzy.
Jeszcze do niedawna najwięcej tamtejszych towarów rolno-spożywczych szło na chłonny, mało wymagający rynek rosyjski. Od 2014 r. wolumen eksportu do UE gwałtownie wzrósł z 1/5 do 1/3, co wiązało się z obowiązkiem spełnienia czasem kosztownych standardów. Obecnie najwięksi unijni odbiorcy ukraińskich płodów to Hiszpania, Holandia, Polska, Niemcy i Włochy.
− Usilnie pracujemy nad unijnymi standardami. Eksportem żywności chcemy równoważyć nasz budżet – deklarowała Rutycka. Podkreślała jednak, że największą kulą u nogi jest brak infrastruktury: powierzchni magazynowych, sieci dróg, linii kolejowych. Rosja zajęła porty na Krymie. Budżet nie ma środków na inwestycje, rolnictwo praktycznie pozbawione jest wsparcia z zewnątrz, nie ma dopłat.
Parlament ukraiński pracuje nad ustawami prywatyzującymi gospodarkę. O 7 lat ustawowo przedłużony jest okres funkcjonowania prywatnych i państwowych dzierżaw, będący podstawą tamtejszego ustroju rolnego, gdzie nie ma wolnej sprzedaży ziemi.
− Obecnie nie możemy sobie pozwolić na otwarcie rynku ziemi, dopiero później będziemy zastanawiać się nad formami sprzedaży, ale z korzyścią dla obywateli Ukrainy – mówiła w swoim wystąpieniu minister.
Na nasze, zadane w kuluarach pytanie o sprzedaż ziemi obcokrajowcom Rutycka unikała konkretnych odpowiedzi. Dodała jednak, że jej prywatnym zdaniem należałoby to umożliwić, ale w oparciu o przejrzyste przepisy.
as