Brak współpracy
Uważają, że BPN należycie nie informuje ich o przetargach na dzierżawy jego łąk, nie dzieli wielkich połaci do dzierżawy na mniejsze działki, nie docierają do nich oferty sprzedaży łąk przez drobnych rolników, którzy odchodzą od hodowli.Park łączy je w kompleksy i wystawia na dzierżawy w przetargach nieograniczonych, które zazwyczaj wygrywają potentaci spoza rolnictwa z różnych części kraju, zwykle jest to większy biznes. Największy wydzierżawiony jednemu biznesmenowi kompleks liczy ponad 1 tys. ha. Rzekomo ma ich kilka. Formalnie ma już status rolnika, bo kilka lat temu kupił tu kilkuhektarowe gospodarstwo z siedliskiem, ale nic nie produkuje. Około 20 tys. ha powierzchni chronionej może być dzierżawione w ten sposób.
– Park skupuje łąki od rolników za środki uzyskiwane z Ministerstwa Środowiska i Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, w ten sposób powiększa swoją chronioną powierzchnię, zmniejszając tereny rolnicze – informuje Dariusz Ciochanowski, koordynator protestu. Prowadzi on w Goniądzu gospodarstwo (60 ha własnych), w którym cielęta od 60 mamek tuczy na opasy. W lecie 2017 r. wybito mu 445 świń z powodu wystąpienia ogniska ASF. Przed nadejściem wirusa zamknął jedną chlewnię na ściółce na 400 świń, próbując przed nim się zabezpieczyć. Na bydło mięsne musiał przestawić się z konieczności. Deklaruje, że już 60% chronionych łąk jest własnością parku. Za 1 ha park płaci drobnym rolnikom od 5 do 10 tys. zł.
Biznes górą
– Też byśmy kupowali je przez miedzę, bo brakuje nam pasz i ściółki, ale nie wiemy, kto je oferuje na sprzedaż – deklaruje. Dodaje, że spółki często nie wywiązują się z zobowiązań, bo w znacznej mierze są to bardzo podmokłe tereny i wiążą się z tym bardzo wysokie koszty. Siano oferują nam za zapłatą, żebyśmy je tylko sprzątnęli i zabrali do gospodarstw – relacjonuje Ciochanowski. Za 1 ha łączne dopłaty za łąki pod „ptaszka” przekraczają 2 tys. zł i trafiają do biznesu. Za 1 ha spółki płacą na rzecz parku od 600 do 1 tys. zł czynszu dzierżawnego. Siano zbierane w sierpniu nadaje się już głównie na ściółkę. Rolnik narzeka, że w ten sposób marnuje się nie tylko pasza, ale uciekają stąd wielkie pieniądze z dopłat do spółek, m.in. w Krakowie, Warszawie, Lublinie, Włodawie (woj. lubelskie), w Wielkopolsce.– O nadbiebrzańską przyrodę dbali nasi ojcowie i dziadowie, prowadząc zrównoważone rolnictwo. W ten sposób oni naturalnie te „ptaszki” wypiastowali – uważa producent wołowiny. Mocno ubolewa, że wielu tutejszych rolników ucierpiało z powodu ASF, a wirus rozniósł się od dzików, które namnożyły się na chronionych nieużytkach. Na ich polach żeruje i czyni szkody zwierzyna z parku: łosie, jelenie, sarny, dzikie gęsi, żurawie. Właśnie dlatego za tę swoistą, lecz kosztowną ochronę środowiska z ich strony, domagają się rekompensaty w postaci możliwości wykupywania chłopskich kawałków i dzierżawy łąk od BPN. Ciochanowski wydzierżawiłby do 50 ha łąk.
as
Więcej na ten temat w majowym wydaniu "top agrar Polska". Nie masz prenumeraty? Możesz ją zamówić tutaj. <---