
Gminy tracą ziemię, mieszkańcy wsi nie mają głosu
Na portalu regiony.rp.pl ukazał się wywiad ze Stanisławem Jastrzębskim, wójtem gminy Długosiodło i przewodniczącym Związku Gmin Wiejskich RP. W rozmowie poruszono problem przejmowania terenów wiejskich przez miasta, co – zdaniem Jastrzębskiego – osłabia samorządy gminne i często prowadzi do sytuacji, w której dalsze funkcjonowanie gminy staje się niemożliwe.
– Są przypadki, że miasta zajmują duże obszary gmin wiejskich i dalsze funkcjonowanie takiej gminy jest trudne lub wręcz niemożliwe – mówi Jastrzębski w wywiadzie.
Jastrzębski zwraca uwagę, że decyzje o zmianie granic są podejmowane bez realnego wpływu społeczności wiejskich. – Miasta pomijają opinię lokalnej społeczności, a jeśli wojewoda wyda pozytywną opinię, premier podpisuje decyzję i sprawa jest zamknięta. Gmina nie ma prawa do odwołania – podkreśla.
Samorządy alarmują: gminy tracą gotowe inwestycje
Zjawisko rozszerzania granic miast często dotyczy terenów dobrze zurbanizowanych, gdzie gmina wiejska przez lata inwestowała w infrastrukturę – drogi, kanalizację czy wodociągi.
– Mieszkańcy miast kupują działki na wsiach, licząc na niższe ceny i wyższą jakość życia. Po latach, gdy osiedle się rozwinie, miasto składa wniosek o przyłączenie tych terenów, a gmina traci zarówno wpływy podatkowe, jak i inwestycje – podkreśla Jastrzębski.
Związek Gmin Wiejskich RP przygotował projekt ustawy, który ma wprowadzić rekompensaty finansowe dla gmin tracących tereny oraz obowiązkowe konsultacje społeczne przed zmianą granic administracyjnych. Zwrócił się też do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji z wnioskiem o zamrożenie procesów przejmowania terenów wiejskich przez miasta do czasu uchwalenia nowych przepisów.
– Gminy nie mogą być nękane co roku wnioskami o zmianę granic, bo nie są w stanie planować inwestycji i rozwoju – stwierdza Jastrzębski.
Urbanizacja wsi – nowe zagrożenie dla rolników
Choć Jastrzębski w wywiadzie koncentruje się na skutkach urbanizacji dla gmin, eksperci zwracają uwagę na poważne konsekwencje dla rolników.
Małopolska Izba Rolnicza zwraca uwagę na fakt, że grunty rolne znajdujące się w granicach miast nie podlegają przepisom o ochronie gruntów rolnych i leśnych, co sprzyja ich odrolnieniu i przekwalifikowaniu na cele budowlane. Natomiast kancelarie adwokackie podkreślają, że urbanizacja terenów wiejskich wiąże się nie tylko ze zmianą adresu, ale też z poważnymi wyzwaniami w codziennej działalności rolniczej, ponieważ rolnicy zaczynają funkcjonować w obrębie ścisłych przepisów miejskich, które nie są dostosowane do realiów rolnictwa.
Pozwy przeciwko rolnikom: zagrożenie także poza granicami miast
Po zmianie granic wsi na miejskie, na danym obszarze pojawiają się nowi mieszkańcy – często przyzwyczajeni do warunków miejskich i nieakceptujący typowych dla rolnictwa uciążliwości, takich jak zapachy obornika, hałas maszyn czy wzmożony ruch pojazdów gospodarczych. To prowadzi do rosnącej liczby pozwów przeciwko rolnikom, nie tylko w granicach miast, ale również na terenach wiejskich.
Przypomnijmy głośną sprawę Szymona Kluki, prowadzącego gospodarstwo w Grodzisku w gminie Rzgów pod Łodzią, który został zobowiązany do zapłaty wysokiego odszkodowania za uciążliwości zapachowe związane z hodowlą trzody chlewnej, mimo że jego gospodarstwo spełniało wszystkie normy sanitarne i weterynaryjne. Sprawa ta pokazuje, że nawet gospodarstwa funkcjonujące na terenach wiejskich mogą stać się celem roszczeń sąsiadów, którzy nie akceptują standardowych warunków życia na wsi.
Z kolei infor.pl zwraca uwagę, że sądowe orzeczenia w podobnych sprawach mogą przyczynić się do stopniowego eliminowania gospodarstw rolnych, nawet na terenach wiejskich, ponieważ w sytuacji konfliktu z nowymi mieszkańcami rolnicy zazwyczaj są stroną przegraną.
Gminy nie mają głosu w sprawie zmian granic
Według Jastrzębskiego, obecna procedura zmiany granic administracyjnych jest całkowicie niedemokratyczna.
– Są takie gminy pod Słupskiem, jak Redzikowo czy Kobylnica, które co roku są nękane takimi wnioskami. Włodarze miast już w ogóle nie rozmawiają z gminami, bo uważają, że nie ma po co. Robią swoje – stwierdza Jastrzębski.
– Jeżeli wojewoda jest z tej samej opcji politycznej co prezydenci miast, to liczą oni, że go przekonają i dostaną pozwolenie na przejęcie części terenu sąsiada. Podejmują uchwałę i koniec. Nie ma dyskusji. A tak być nie może. To nie ma nic wspólnego z państwem demokratycznym. Z szacunkiem dla prawa i dla obywateli – mówi przewodniczący zarządu Związku Gmin Wiejskich RP.