Dzwoni telefon do redakcji. Od początku rozmowy w głosie kobiety ze słuchawki przebija smutek i brak nadziei. Jest świeżo po lekturze artykułu z naszego wrześniowego wydania pt. „Zniesienie współwłasności”. Ona, podobnie jak bohaterowie tamtej opowieści, wraz mężem również znalazła się na życiowym zakręcie, z powodu zbyt lekkomyślnego uregulowania stanu własności gospodarstwa przez jego rodziców. Oboje są już w średnim wieku i swoje najlepsze lata poświęcili na inwestowanie w męża ojcowiznę przez kilka dekad.
Za mężem
Pobrali się w końcu lat 90., oboje wywodzą się z rolniczych rodzin. Ona przeprowadziła się do niego, bo miała więcej rodzeństwa. Mąż ma młodszego brata, którego rodzice posłali na studia. Ma teraz dobrą pracę, mieszkania w mieście, wraz z rodziną często odwiedza rodziców. – Jeszcze do niedawna nasze wzajemne stosunki układały się wręcz przykładnie. Silnie zżyte ze sobą są też nasze dzieci – relacjonowała panujące w rodzinie stosunki Czytelniczka. Rodzice jej męża, przechodząc na emerytury, rozpisali gospodarstwo w 2000 r. na obu synów. Jej mąż otrzymał 15 ha, jego młodszy brat jedynie 5 ha. Różnica 10 ha między nimi na korzyść ...