Jak zapowiadają się plony buraka w tym roku?
Sytuacja jest zróżnicowana w zależności od rejonu kraju. W centralnej i południowo wschodniej Polsce zbiory zapowiadają się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Pomimo suszy latem, później popadało i zapowiadają się plony od 66 do ponad 70–80 t/ha. Trochę gorzej jest z polaryzacją. Bardzo trudne warunki są natomiast w Wielkopolsce i w województwie zachodniopomorskim. Zapowiadają się plony ledwie 40 t/ha, co nie pokryje nawet kosztów uprawy. Do tego konieczne jest co najmniej 50 t/ha korzeni.Jednak pokrycie kosztów to jedno. A co z rozwiązaniem drugiego problemu – wywiązania się z umowy kontraktacyjnej?
Od lat jest przyjęta nieoficjalna umowa plantatorów z cukrownikami, że jeśli rolnik kupił nasiona na powierzchnię wystarczającą do wypełnienia kontraktu w normalnym roku, a nieurodzaj na to nie pozwoli, to nie ma kar. Zastosowanie w takiej sytuacji kar byłoby zabójcze nie tylko dla plantatorów, ale i samych cukrowni – w przyszłym roku musieliby szukać surowca.Jednak w ostatnich latach problemem nie był brak surowca, ale jego nadmiar. Jak to bywa rozliczane z odbiorcami korzeni?
Rozliczenie buraków ponadkonraktowych od wielu lat jest naszą bolączką. Przecież cukrownia obecnie sprzedaje cukier w jednej cenie, niezależnie czy został wyprodukowany z buraków w ramach kontraktu czy nadmiarowych. Dlatego rolnik powinien otrzymywać też jedną cenę za dostarczony surowiec.Jak to powinno być rozwiązane?
Przede wszystkim umowa powinna być zawierana na ilość którą planuje wyprodukować lub na podstawie średniej z ostatnich 3–5 lat. Tymczasem rzeczywistość jest inna. Producenci kontraktują przy niskim plonie z określonej powierzchni dzięki czemu mają dużo surowca poza kontraktowego. W ten sposób doprowadzają do obniżenia ceny za wszystkie dostarczone buraki.Powoduje to, że rolnicy mają pretensję do Związku, że nic dla nich nie robi. A jaka jest prawda?
Związki regionalne walczą na ile mogą z koncernami. W dużo gorszej sytuacji są działacze związków przy zachodnich koncernach. I co boli najbardziej, koncerny te należą do rolników – naszych kolegów po fachu z zagranicy.O ile lepszą sytuację mają rolnicy działający przy KSC?
Mają dużo lepszą pozycję. Cena za buraki w KSC jest wyższa o 7–8% niż w koncernach zachodnich. Natomiast gdy uwzględni się cenę buraków nadwyżkowych w KSC, które tam są najtańsze, to szanse nieco się zrównują.Jak niskie ceny światowe, które mogą utrzymywać się nawet przez 2–3 lata, wpłyną na perspektywy uprawy buraka w Polsce?
Warunki klimatyczne i glebowe w Polsce dla buraka niestety nie są tak dobre, jak w Niemczech czy we Francji. Mamy cały czas na szczęście niższe koszty uprawy, wynikające z niższych czynszów dzierżawnych oraz kosztów pracy. Mamy do 2020 r. płatność do uprawy buraka w wysokości około 1500 zł/ha. Z informacji z Komisji Europejskiej wynika, że po tej dacie płatność ma dalej obowiązywać. Mamy słabsze warunki, ale jesteśmy konkurencyjni.Czy bez dopłat jesteśmy w stanie produkować buraki opłacalnie i konkurencyjnie wobec kolegów z zachodu?
Przy obecnej cenie skupu korzeni uprawa buraka bez dopłat nie będzie opłacalna. Rolnicy potrafią liczyć i szybko zrezygnowaliby z produkcji buraka w takiej sytuacji. Wiemy doskonale, że uprawa buraka jest trudna. Wynika to m.in. z tego że cukrownie chcąc obniżać koszty produkcji cały czas wydłużają okres kampanii. Przy wczesnych dostawach nie chcą w odpowiedni sposób rekompensować strat niższego plonu cukru. Poziom dopłat za opóźnione dostawy i okrywanie pryzm też nie jest zadowalający.A czy nie idzie wynegocjować wyższych tych dopłat?
Podczas rozmów z cukrownikami rozmawiamy o tym. Wegetacji nie można oszukać. Burak potrzebuje 170 – 180 dni, aby osiągnąć pełną wartość technologiczną. Wczesny zbiór to zawsze mniejszy uzysk z hektara. Jednak w każdym rejonie są plantatorzy, którzy chcą dostarczać buraki wcześniej, chociażby ze względu na konieczność siewu ozimin. To nam wytrąca argumenty. Późne dostawy to ryzyko związane z niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi i stratami na pryzmach. Każdy rok pod tym względem jest inny, dlatego trudno o wprowadzenie adekwatnych rozwiązań. Pracujemy nad tym, żeby to cukrownie wzięły odpowiedzialność za cały proces okrywania pryzm. Najlepsze rozwiązanie to zwiększenie mocy przerobowych w zakładach, żeby kampania była krótsza. Przerób wzrasta, niestety nie tak szybko jak chcemy i nie dla skrócenia kampanii, ale zwiększenia produkcji cukru.Czy po zaprzestaniu kwotowania powierzchnia uprawy buraka wzrosła dzięki tym samym plantatorom, którzy zwiększyli produkcję, czy pojawili się nowi?
Zależ to od regionu. Przykładowo w Wielkopolsce doszło dużo nowych rolników. Na terenie działania KSC zwiększyła się powierzchni u dotychczasowych plantatorów.To czy na pewno warunki ekonomiczne uprawy buraka są tak złe, skoro dochodzą nowi zainteresowani ich produkcją?
Na to składa się kilka czynników. Po pierwsze już na starcie mamy pewnego odbiorcę i zapewnioną cenę minimalną skupu. Po drugie jest płatność do braków. Dodatkowo każdy plantator może z cukrowni dostać nasiona i środki do produkcji, za które jest rozliczany dopiero za kilka miesięcy. Choć są one droższe od tych na rynku, to w trudnej sytuacji na wiosnę, jest to dla rolnika duże ułatwienie.Czy w trudnym roku, gdzie susza dotknęła nie tylko buraki, cukrownicy chcą jakoś pomóc rolnikom, kupując korzenie po atrakcyjniejszej cenie?
Na ten rok wszystko jest ustalone. Umowy podpisane, ceny określone, zasady dopłat także. Teraz trwają negocjacje na kolejny sezon.Rolnicy narzekają na automatyczne pobieranie prób na zanieczyszczenia i polaryzację. Czy to rzeczywiście problem?
Jeżeli spojrzymy na to przez pryzmat całej cukrowni, to wprowadzenie automatu poprawiło sytuację - zanieczyszczeń jest mniej. Jednak z punktu widzenia poszczególnych plantatorów bywa niekiedy gorzej. W najgorszej sytuacji są właściciele kamienistych pól. Tam często zdarza się, że do próby trafiają kamienie i wychodzą wyniki ponad 20%.A jaka będzie przyszłość uprawy buraka, jeżeli postępować będzie wycofywanie kolejnych substancji do ich ochrony?
To kłopot wszystkich plantatorów w Europie. Wycofanie neonikotynoidów z buraków to bzdura. Szykuje się skreślenie niektórych herbicydów i fungicydów. Staramy się informować parlamentarzystów o bezpieczeństwie tych środków stosowanych prawidłowo i prosić ich, aby nie ulegali presji nie popartej dowodami naukowymi. Niestety, Unia zmierza w kierunku wyznaczonym przez ekologów i nie kieruje się interesem rolników.Z ochroną roślin wiąże się plaga szarka komośnika, który naciera z południowego wschodu. Co z tym robi Związek?
Szkodnik dociera do nas z Ukrainy. Jest jednak notowany także w krajach UE, m.in. na 10 tys. ha w Unii Europejskiej. Zagrożenie z roku na rok jest większe dla naszych pól, z których w tym roku około 1 tys. ha zostało poważnie uszkodzonych. Dlatego postaraliśmy się o szybką rejestrację środka Proteus. Zdajemy sobie sprawę że jeden insektycyd to za mało. Dlatego na kolejny sezon chcemy zdobyć 120-dniowe zezwolenie na dodatkowe środki, również te które na Ukrainie wykazały dobrą skuteczność.Jak to się dzieje że IUNG nie widzi prawie w całym kraju suszy w buraku?
To wielka porażka systemu. Pisaliśmy w tej sprawie do IUNG-u dlaczego wnioski wyciąga się na podstawie stacji pomiarowych tak rzadko rozmieszczonych. Instytut odpowiada na to, ze buraki są uprawiane na zbyt słabych glebach. Zgłosiliśmy ten problem do ministra, zaznaczając, że przy tak słabo działającym systemie żaden plantator buraka nie otrzyma pomocy suszowej, choć buraki wyschły.A jaki będzie los produkcji cukru z buraków globalnie?
Są dwa zagrożenia. Po pierwsze cukier ma złą prasę. Jest postrzegany w mediach jako „biała śmierć”. Może to spowodować spadek konsumpcji cukru. Z drugiej strony UE otworzyła się na cukier z trzciny z Ameryki Południowej. To był wielki błąd, gdyż nie jesteśmy w stanie konkurować z cukrem produkowanym w ciepłym klimacie. Kiedyś zapytałem jednego z decydentów w UE po co zmieniać system kwotowania produkcji cukru, skoro działa ona tak, że i rolnik ma dobrą cenę i cukrowania zarabia i konsument ma korzyści. Odpowiedział mi tak: Mam nadzieję, że w końcu po roku 2020 okaże się gdzie ten cukier w Europie najlepiej produkować. Bynajmniej nie miał na myśli naszego regionu.Rozmawiali Karol Bujoczek i Tomasz Czubiński
fot. Czubiński