W krajowych zakładach ubojowych nastroje są pesymistyczne. Wiele z nich ogranicza ubój do trzech – czterech dni w tygodniu. Nie ma nadmiaru żywca wołowego, ale z tego powodu tym razem ubojnie nie narzekają, bo i tak nie bardzo jest gdzie towar sprzedać. Magazyny są zapchane, a mimo wszystko linie ubojowe pracować muszą. Nie widać na razie wzrostu zainteresowania ze strony importerów.
Nadal jest presja ze strony kontrahentów, aby obniżać ceny wołowiny, ale nie ma takiej możliwości – rolnicy sprzedawać po niższych cenach nie chcą, a zakłady do biznesu dokładać także nie mogą zbyt długo. Pracownicy nie spodziewają się na razie znacznych obniżek, a o podwyżkach nawet nie chcą mówić, bo nie wiadomo, czy je w tym roku jeszcze zobaczymy w zakładowych cennikach. Wołowina stała się mięsem premium, na które przysłowiowy Kowalski nie może sobie pozwolić, nie tylko w Polsce, ale i całej Unii Europejskiej.
W związku z tym zakłady solidarnie utrzymują cenniki na poziomie sprzed tygodnia, wyłamuje się coraz mniej zakładów. Średnio za byki w wadze żywej zakłady płacą około 13 zł/kg, w wadze poubojowej 21,2 zł/kg w klasie R.