Własne pasze to podstawa opłacalności
Wojciech Grabowski z Jankowic Wielkich zrezygnował z produkcji mleka i zajął się hodowlą i opasem bydła mięsnego.
- Mamy mieszańce mięsnych ras, ale z główną przewagą limousine. Kiedyś mieliśmy stado mlecznych krów (650 szt. w tym 250 dojnych), teraz tylko opasy i mamki z młodzieżą. Teraz odbudowuje stado, opasów mam 50 sztuk, a mamek z młodzieżą około 100. Do niedawna sprzedawaliśmy głównie odsadki, ale stwierdziłem, że mamy trochę więcej paszy, więc sprzedajemy dorosłe opasy - mówi Wojciech Grabowski, rolnik z Jankowic Wielkich. Zaznacza, że żywi stado paszami wyprodukowanymi we własnym gospodarstwie. Mieszanka składa się z kukurydzy, sianokiszonki z trawy i mieszanki gorzowskiej, sorga oraz pasz treściwych.
- Większość robimy po uprawach jęczmienia jesienią, który szybko wschodzi w naszym rejonie i do jesieni możemy zrobić drugi plon i bazujemy na tym drugim plonie. Nie obciąża to głównego przychodu. Musimy urozmaicać, jednak dywersyfikacja przychodów jest na pewno korzystniejsza w tym przypadku. Będę dalej inwestował w bydło mięsne, po to zrobiliśmy nową wiatę - zaznacza hodowca z Jankowic Wielkich.
Opas angusów i RHD to lepszy zysk?
Michał Gadzińśki, hodowca angusa czarnego i czerwonego z Chrościny Opolskiej chwali tę rasę za przyrosty i jakość produkowanego mięsa.
- Bydło to charakteryzuje się świetnym przyrostem, mięso jest lekko marmurkowate i kruche, szczególnie jeśli jest wysezonowane. Jakościowo jest to bardzo dobre mięso, ale nie każda ubojnia chce za to zapłacić większą kwotę. Często dla ubojni liczy się tylko ilość mięsa i zysk. Jeśli są możliwości i warunki do hodowli bydła mięsnego to można w tym kierunku pójść - mówi Gadziński. Dodaje, że hodowcy, którzy uważają, że produkcja bydła mięsnego jest nieopłacalna raczej nie korzystają z własnych pasz.
- Sytuacja na rynku bydła mięsnego jest chyba stabilna, wahania cen są minimalne. Mówi się o lekkich podwyżkach, ale nie są to jakieś duże skoki cen. U nas teraz w gospodarstwie przygotowujemy się do sprzedaży bydła opacowego powyżej 700 kg. Sprzedamy je częściowo do ubojni, a częściowo przetworzymy we własnym gospodarstwie na mięso dla ostatecznego klienta - podkreśla hodowca i zaznacza, że sprzedaż bezpośrednio z gospodarstwa jest bardziej opłacalna, ale wymaga więcej czasu, środków i jest to bardzo absorbujące zajęcie.
- Trzeba też mieć grupę klientów którzy są w stanie zapłacić wyższą cenę za jakościowe mięso z gospodarstwa - dodaje hodowca z Chrościny Opolskiej.
Obornik to darmowy nawóz
Gerard Grohlich rolnik z Olbrachcić dwa lata temu zrezygnował z produkcji świń i utrzymuje teraz tylko opasy.
- Są różne okresy - raz jest lepiej, raz gorzej, ale zawsze można na swoje wyjść. Zostanie obornik i jednak na tym bydle zarobek jest. Nie mamy za dużo hektarów, to po prostu tą hodowle trzeba mieć. Oczywiście obornik jest potem pod uprawy czy kukurydzę. Co 3 lata obornik jest wywożony i zmianowany na innym polu, to jest cenny nawoz, jest inna struktura ziemi po oborniku - mówi Grohlich. Rolnik sprzedaje bydło w wieku 24 miesięcy, od razu kupując cielęta, żeby utrzymać rotację.
Liczy na nieco wyższe ceny bydła, niebawem będzie sprzedawał kolejną partię opasów. (AKTUALNE CENY BYDŁA są TUTAJ)
Wspomina, że cielęta są teraz nieco droższe, ale rotacja w tym cyklu produkcji musi być utrzymana.
Niestety niektórzy rezygnują z produkcji
Dariusz Gajewski, rolnik ze Starowic Dolnych podjął decyzję o rezygnacji z produkcji opasów. Zostało w gospodarstwie jedynie trochę młodzieży, po sprzedaży budynki opustoszeją na stałe.
- Podjąłem taką decyzje, bo ceny bydła nie odzwierciedlają kosztów (robicizny, paliwa, przygotowania pasz). A skala tej hodowli w odniesieniu do naszego gospodarstwa to w zasadzie takie hobby. Mleczne potrzebują dużo pracy, mięsne o wiele mniej, ale też musi być skala. Kto mam mniej ziemi, więcej łąk, oczywiście zasadne jest przejście na bydło mięsne. No my tu mamy głównie pola uprawne, kukurydza i rzepak - zaznacza Dariusz Gajewski.
Zobacz cały reportaż
Film i montaż Mariusz Drożdż
Tekst: Dorota Kolasińska