StoryEditor

Dawid Kowalczyk hoduje bydło limousine i zarządza Polską Agencją Pozyskiwania Funduszy Unijnych (PAPFU). Jak mu to wychodzi?

Dawid Kowalczyk prowadzi gospodarstwo rolne w Łękawicy na Mazowszu i jednocześnie jest właścicielem Polskiej Agencji Pozyskiwania Funduszy Unijnych. Można śmiało powiedzieć – dwuzawodowiec. Jak zamierza rozwijać gospodarstwo?
29.11.2023., 15:50h

W październiku odwiedziliśmy jego gospodarstwo, gdyż odbył się w nim pokaz produkcji brykietu ze słomy organizowany przez firmę ASKET we współpracy z Krajowym Ośrodkiem Wsparcia Rolnictwa. Materiał znajdziesz tutaj: Produkcja brykietu ze słomy w gospodarstwie. Ile kosztuje brykieciarka i jaką ma wydajność? (FILM!)

Dawid Kowalczyk utrzymuje 40 krów mamek rasy limousine, a razem z młodzieżą i opasami w gospodarstwie jest około 100 szt. Gospodaruje na 70 ha (kukurydza, łąki, pastwiska, w tym dzierżawy około 30 ha) i 35 ha stawów rybnych. Prowadzi hodowlę karpi i opas byków, a w gospodarstwie razem z ojcem utrzymuje 10 hodowlanych klaczy zimnokrwistych. Oprócz tego jest również właścicielem Polskiej Agencji Pozyskiwania Funduszy Unijnych (PAPFU), a jego rodzina prowadzi również piekarnię. Czy doba w jego gospodarstwie ma więcej niż 24 godziny? Raczej nie - to jedynie kwestia dobrej organizacji.

Hodowla limousine i opas byków

- Przez ostatnie lata zwiększaliśmy liczbę krów mamek i to był dobry kierunek. Patrząc na dotacje, które można dzisiaj uzyskać spełniając warunki dobrostanu, posiadając większą przestrzeń do wykorzystania, można otrzymać nawet 1,5 tys. zł więcej do krowy. Będę myślał o rozwoju właśnie w tym kierunku i zamierzam zwiększać pogłowie krów mamek, dalej prowadzić opas, ale też sprzedawać trochę odsadków. Powinno to wyjść nieco korzystniej finansowo niż tak jak to wygląda dotychczas – tłumaczy Kowalczyk. Hodowca podkreśla, że w centralnej części województwa mazowieckiego jest bardzo mało hodowców bydła mięsnego i uważa, że dzięki temu być może uda mu się uzyskać nieco wyższą cenę za odsadka.

- Jeżeli ktoś w mojej okolicy chce kupić odsadka mięsnego, albo mieszańca mięsnego to musi jechać dość daleko, a wtedy płaci się dodatkowo za transport. Sądzę, że będę mógł uzyskać nieco wyższe ceny tutaj na miejscu – dodaje rolnik. Obecnie hodowca nie sprzedaje materiału hodowlanego, jałówki przeznaczał na zwiększenie stada podstawowego, jedynie byczki były opasane i sprzedawane. W stadzie jest jeden byk, który kryje wszystkie mamki.

- Według mnie byk jest najważniejszy w stadzie. Lepiej dołożyć kilka tysięcy do dobrej genetyki, bo później efekty są naprawdę widoczne. Większy wydatek zwróci się w dobrej jakości potomstwie – zaznacza Kowalczyk.

Cielęta są odsadzane w wieku ok. 4-6 miesięcy, w zależności od tego kiedy zbierze się grupa kilku sztuk oraz od miejsca w oborze. - Z racji tego, że nie mam synchronizacji wycieleń proces odbywa się przez cały rok – dodaje hodowca.

Obora z dostępem do pastwiska

Bydło utrzymywane jest w dwóch budynkach, zmodernizowanej stodole murowanej, gdzie utrzymywane są opasy i murowanej oborze z zewnętrznym stołem paszowym i wybiegiem, gdzie utrzymywane są mamki z cielętami i część młodszych opasów. Dzięki dostępnym budynkom hodowca może powiększyć stado do 60 krów mamek i około 30 opasów.

- Może nawet zmieściłoby się więcej, ale mógłby się pojawić problem z paszą. Do tej liczby poradzilibyśmy sobie na własnych paszach. Musimy dokupować część zbóż, bo 60 ton przeznaczamy rocznie na paszę dla ryb – dodaje rolnik.

Krowy mają możliwość korzystania z pastwiska okalającego stawy. Dawid Kowalczyk zaznacza, że ten rok był w tym rejonie wyjątkowo łaskawy, było sporo deszczu, zielonki było wystarczająco dużo i krów nie trzeba było dokarmiać aż do października.

Późniejszą jesienią, gdy zielonki jest mniej, mamki otrzymują w oborze dodatkowo kiszonkę z kukurydzy. - Dla nas to wygodne, że krowy wracają do budynku na noc, bo jednak potrzebny jest też obornik, nawozy są dziś bardzo drogie – dodaje.

- Mamy też zwroty z własnej piekarni, to co nie zostanie sprzedane, możemy wykorzystać w żywieniu stada. Latem rzucamy pieczywo w całości większym sztukom, a zimą dodajemy do TMR i mielimy w wozie paszowym. Odpady dajemy na oko. Trzeba to powoli zmieniać – dodaje Dawid Kowalczyk.

Obora dla mamek powstała 10 lat temu, rolnicy nie brali na nią żadnego dofinansowania.

- Dopiero później skorzystaliśmy z modernizacji gospodarstw rolnych przy budowie silosów i dobudowy wiat przy oborze. To bardzo fajne i niedrogie rozwiązanie zwiększające obszar na jakim mogą bytować zwierzęta, dobrostan jest znacznie wyższy. Jest przewiew, wychodzą na zewnątrz kiedy chcą – zaznacza rolnik.

Wiata wraz zadaszeniem ma 8 m szerokości, a stół paszowy z powierzchnią roboczą około 2,8 m. Zarówno podłoga kojców i stół paszowy są wykonane z betonu, murek oddzielający kojec od stołu powstał z desek dębowych. Opasy są podzielone na grupy wiekowe.

Sprzedaż bydła w wadze żywej

- Ostatnią partię byków sprzedaliśmy we wrześniu po 13,90 zł/kg w wadze żywej. Byki zwykle wybijają się w kl. R, ale zdarzają się również sztuki w klasie U. Wolę jednak sprzedawać w wadze żywej, bo wiem dokładnie, co sprzedaję. Korzystamy z wagi w okolicznym składzie węgla, auto jest ważone przed załadunkiem i po, to jest najbezpieczniejsze rozwiązanie w naszym przypadku. Sprzedajemy w wieku około 24 miesięcy, w średniej wadze 820 kg. U nas nie ma ciśnienia na intensywny opas. Staramy się po prostu opasać tym, co mamy w gospodarstwie – tłumaczy rolnik.

Byki otrzymują TMR, składający się z kiszonki z kukurydzy, sianokiszonki i paszy treściwej (żyto, owies, pszenica), około 1 kg na dzień na sztukę. Nie otrzymują poekstrakcyjnych śrut sojowej i rzepakowej.

- Nie mówię absolutnie, że moje rozwiązanie jest dobre, bo na pewno można to zbilansować i rozwiązać lepiej, ale z racji tego, że nie jestem rolnikiem, który na co dzień jest w gospodarstwie, zajmuję się też innymi rzeczami, to być może nie jest to dopilnowane z mojej strony i można byłoby to lepiej spiąć ekonomicznie, ale idzie do przodu. Licząc czas, który poświęcam na moją normalną działalność, w stosunku do tego, co zarobię tutaj, wolę dodatkowo zarobić poza rolnictwem i później może coś poprawić w gospodarstwie – zaznacza Dawid Kowalczyk.

Hodowla karpi i koni zimnokrwistych

W gospodarstwie hodowane są także karpie w stawach o powierzchni 35 ha.

- Produkujemy karpie w systemie ekstensywnym 3-letnim, karmiąc je delikatnie zmielonym zbożem. Pod koniec czerwca zakupujemy lipcówkę, z której na kolejny rok mamy kilku dekagramowy narybek. Następnie po kolejnym sezonie wyrośnie nam z niego kroczek w wadze ok 25 dag, którym w trzecim roku zarybiamy stawy handlowe, w których dorastają one do 1,5-2,5 kg. Natomiast z racji ogromnych problemów ze zwierzętami rybożernymi typu: wydra, kormoran, czapla, co roku dokupujemy materiał zarybieniowy. Na 1 ha wpuszczamy ok 700 szt. kroczka, ponieważ są one zasilane wodą z własnych źródeł i nie wiedząc czy dany rok będzie zasobny w wodę musimy uważać aby nie dopuścić do przyduchy w okresie wysokich temperatur. Z roku na rok mamy coraz większe problemy z kormoranami. Te ptaki sprawiają, że produkcja staje się coraz mniej opłacalna. Czasami zdarza się, że ryby zachorują, nie można ich ubezpieczyć, więc w przypadku gospodarstwa rybnego, trzeba mieć jakiś alternatywny dochód właśnie w takich nagłych sytuacjach – tłumaczy hodowca. W Łękawicy od lat również są hodowane konie.

- Tata hoduje konie zimnokrwiste, zresztą z dużymi sukcesami. Zdobyliśmy nawet kilka nagród. Jednak konie są bardzo delikatne, nie mam niestety do nich ręki, żeby się nimi dalej zajmować. Teraz jest 10 klaczy, a w szczytowych momentach było nawet 30. To są bardzo wysokiej jakości genetycznej zwierzęta, praktycznie zawsze trafiają do dalszej hodowli – dodaje Kowalczyk.

Hodowla bydła na razie dodatkiem

Dawid Kowalczyk jest właścicielem Polskiej Agencji Pozyskiwania Funduszy Unijnych. W okresie 2020-2023 PAPFU pozyskał 142 597 568 zł z ARiMR w ramach PROW 2014-20. W firmie pracuje 50 doradców, którzy wszystkim zajmują się zdalnie. Z usług korzysta około 2,5 tys. klientów z całej Polski.

- Jesteśmy największą firmą w Polsce, która pozyskuje fundusze unijne dla rolników. Docieramy do ogromnej liczby klientów w kraju. Mam w tym duże poczucie misji i spełnienia zawodowego. Wielu rolników nie zdaje sobie sprawy z tego, że są dostępne niektóre programy, z których warto korzystać, a my robiąc własny marketing - dzielimy się wiedzą. Nawet jeśli nie skorzystają z naszych usług, to jest szansa, że skorzystają z doradztwa gdzieś indziej, ale pomoże to im rozwinąć gospodarstwa. Niedawno też weszliśmy w rynek biogazowy i pomagamy przy dofinansowaniach, realizacji inwestycji, doborze wykonawcy, analizach, robimy też warunki zabudowy i przyłączenia do sieci, wszystko poza budową – tłumaczy Dawid Kowalczyk.

Gospodarstwem zarządza tata Dawida Kowalczyka, jak zaznacza hodowca - stanowi to dla niego ogromną pomoc. W gospodarstwie zatrudnionych jest również dwóch pracowników.

Dorota Kolasińska
Autor Artykułu:Dorota Kolasińska Redaktor Prowadząca topagrar.pl
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
25. grudzień 2024 13:46