- Jak my tam na Litwie zjeżdżali się na odpust, to koniarze z koniarzami, krowiarze z krowiarzami, a ze świniarzami nikt nie chciał rozmawiać. Szli sami do domu. Zostaw świnie i hoduj bydło – mówił przed wieloma latami ojciec Eugeniusza, a dziadek Artura Bernatowicza z miejscowości Marcinowiczki (woj. dolnośląskie).
Ten ostatni w 2006 r. całkowicie przekwalifikował gospodarstwo na potrzeby bydła rasy charolaise, co było pewnym przełomem w – sięgającej 1945 r. – historii gospodarstwa, w którym dawniej utrzymywano krowy mleczne, trzodę chlewną, a nawet kury nioski. Choć początki nie były łatwe, do dawnej pracy w mieście już by nie wrócił.
– Rasa charolaise jest bardzo ciekawa, bo można z nią poeksperymentować. Wszystko przez ogromną zmienność tych zwierząt, związaną z różnymi modelami krzyżowania i w związku z tym dużym potencjałem do selekcji na określone cechy – zaznacza Artur Bernatowicz, który jest bohaterem naszego reportażu z Dolnego Śląska.
Na jakie cele hodowlane postawił hodowca? Co udało mu się osiągnąć? Ile kosztowała półotwarta obora oraz zmodernizowana przez niego stodoła dla byków. Czytaj w najnowszym, lipcowym dodatku specjalnym „top bydło”.
mj
Fot. Jajor