Po pierwsze, w czas nie uporali się z zakwestionowanym przez Trybunał konstytucyjny ubojem rytualnym. A kiedy juz do Sejmu trafił projekt ustawy zezwalający na taki ubój, nie udało się go obronić i tym sposobem straciliśmy intratne rynki zbytu dla mięsa koszernego. I tutaj skupujący którym rządzący utrudnili sprzedaż eksportową wołowiny mieli argument do obniżki ceny, tłumacząc ją dodatkowo sytuacją na rynku międzynarodowym. Wprawdzie w innych krajach UE ceny bydła także spadły, jednak skala przecen była nieporównywalnie mniejsza niż u nas przez co pogłębiła się różnica cen, która znowu sięga 30%.
Przykładowo w Polsce w połowie grudnia za bydło płacono przeciętnie ok. 12 zł/kg żywca w klasie O (klasyfikacja poubojowa), a średnia cena np. w Niemczech sięgała ok. 4 euro/kg czyli ponad 16 zł/kg. Na razie mimo pojawiających się nowych zamówień np. z Turcji niewiele wskazuje aby ceny drgnęły w górę. Tym bardziej, że na rynku światowym przybywa towaru - do gry powracają państwa Ameryki Południowej – np. Paragwaj uporał się już z epidemią pryszczycy, Argentyna wzmaga eksport, także w Nowej Zelandii zauważalny jest wzrost pogłowia bydła po dwuletniej suszy.
jb