Prezes Lubuskiej Izby Rolniczej, Stanisław Myśliwiec zaznacza, że hodowcy korzystali w dużej mierze z zasobów Odry, a ta niestety jest teraz niedostępna, ponadto upał i brak deszczu wysusza kukurydzę i łąki na wiór. Rolnicy skarmiają pasze objętościowe (siano i sianokiszonkę) z tegorocznego pierwszego pokosu, który miał stanowić zapas na zimę. Na łąkach nad Odrą wielu z nich wypasało swoje stada, teraz jest to ryzykowne, a zielonki i tak jest tam bardzo niewiele.
- Te gospodarstwa, które wspomagały się ciekami wodnymi - Odrą i jej dopływami, w tym momencie nie mają tej możliwości. Ich uprawy uschną na polu. To będzie ogromna klęska – mówi Stanisław Myśliwiec.
Hodowcy bydła w obliczu suszy i skażonej Odry
Jarosław Michalski, hodowca 500 szt. bydła limousine z woj. lubuskiego podkreśla, że 180 ha kukurydzy na ziarno kompletnie wyschło, a plony zbóż są tak liche jak nigdy – około 2,5 tony z ha pszenicy i jęczmienia, nie pomogła w tej sytuacji uprawa bezorkowa i zabiegi wykonane w punkt. Ratunkiem miał być słonecznik, niestety ten też wysechł.
- To najgorsza susza odkąd pamiętam. Straty są na poziomie 70 proc. W zasadzie nie ma czego ratować, bo kolby nie są zawiązane, albo są słabo zaziarnione. Ale jak miały się zawiązać, skoro w czasie wegetacji przez prawie trzy miesiące spadło raptem 10 litrów deszczu – mówi rolnik. Podkreśla, że musi skosić kukurydzę w obecnej fazie, ale nie jest w stanie nazwać tego co z niej powstanie kiszonką, a raczej suchą, kukurydzianą sieczką z całych roślin, która będzie miała bardzo niską wartość pokarmową. Pierwszy pokos traw był marny, a drugiego w ogóle nie zebrał. Sytuacja w jego gospodarstwie jest naprawdę dramatyczna.
Siew ozimin w suszy
Kolejne wyzwanie, przed którym stanął, to siew ozimin w suszy. Rzepak już powinien być zasiany, a zamiast tego nad ciągnikiem unoszą się kłęby kurzu. To kolejna inwestycja, która może nie mieć uzasadnienia ekonomicznego. Rolnik nie wie jak zapłaci za odroczone w płatnościach nawozy. Słychać w jego głosie nutę rezygnacji.
- Wielu z nich ze względu na suszę zebrało bardzo niskie plony. A już pobrali paliwa i nawozy, za które jeszcze nie zapłacili, bo liczyli, że należności uregulują po żniwach. Tymczasem w ich kasie jest pusto – mówi nam Stanisław Myśliwiec, prezes Lubuskiej Izby Rolniczej. Dodaje, że ci rolnicy, którzy hodują bydło, będą zmuszeni kupować pasze albo powoli likwidować stada lub zmniejszać pogłowie.
Szykuje się bardzo trudna jesień i zima dla rolników z Lubuskiego. Poszkodowanych przez suszę rolników nie uratuje wadliwy system monitoringu prowadzony przez IUNG w Puławach i odszkodowania. Niestety, stan faktyczny na polach nie znajduje odzwierciedlenia w raportach IUNG i choć suszę gołym okiem widać, Instytut często jej nie stwierdza. Rolnik nie ma prawa do uzyskania odszkodowania, a aplikacja suszowa nie daje mu możliwości szacowania strat.
Oprac. dkol/ksz
Fot. J. Michalski