Zgodnie z prawem o ochronie przyrody to Skarb Państwa odpowiada za szkody wyrządzone przez wilki poprzez Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska. Oględziny i szacowanie szkód oraz ustalenie wysokości odszkodowania i jego wypłaty dokonywane jest przez właściwego regionalnego dyrektora ochrony środowiska. Zgodnie z obowiązującym prawem odszkodowania nie przysługują, jeżeli szkoda wyrządzona przez wilki powstała od zachodu do wschodu słońca, a zwierzęta pozostawały bez bezpośredniej opieki.
Jak podaje PZHiPBM różna interpretacja przepisów przez Regionalne Dyrekcje Środowiska (m.in. w Olszynie) powoduje iż rolnicy, którzy zabezpieczają swoje stada w sposób najlepszy jak potrafią pozbawiani są przez RDOŚ możliwości uzyskania odszkodowania za poniesione straty.
- Najczęstszym argumentem odmowy wypłaty odszkodowania jest argument braku odpowiedniego dozoru. Zapisy art. 126 ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 roku o ochronie przyrody są zbyt ogólne, nie precyzują w żaden sposób co należy rozumieć pod pojęciem „ bezpośrednia opieka”. Nie ma również numeratywnie wymienionych środków jakie są możliwe do zabezpieczenia stada bydła na pastwisku takich jak: pastuch elektryczny, siatka ogrodzeniowa , drut kolczasty. Nawet występowanie takich środków zabezpieczenia stad jest nieuznawany przez RDOŚ jako zabezpieczenie bydła przed atakiem wilków – tłumaczy związek.
Sezon pastwiskowy tuż tuż
Podkreśla, że zbliża się sezon pastwiskowy, a przepisy są sprzeczne z zasadami wypasu zwierząt gospodarskich, w tym szczególnie bydła mięsnego, które jest wypasane często przez kilka miesięcy w roku. W tym czasie zwierzęta przebywają na pastwiskach przez 24 godziny na dobę i nie są zaganiane do budynków na okres nocy. Niestety rolnicy przez to nie dostają odszkodowań, a realizują jednocześnie wypas w ramach Dobrostanu zwierząt i muszą się z niego wywiązać (140 dni!).
- Dlatego też jako hodowcy bydła mięsnego oczekujemy szybkiego i zdecydowanego działania Ministerstwa w zakresie wydania jednoznacznych przepisów prawa, które nie będą uzależnione od interpretacji urzędników, co pozwoli na uniknięcie konfliktów i powstrzymanie przed ostatecznością, czyli działaniami na rzecz zmniejszenia populacji wilków w Polsce – podkreśla związek.
Nie ma postępów w dyskusji
- Kwestię ataków wilków i odszkodowań z tym związanych wałkujemy od dłuższego czasu. I niestety nie widać znaczących postępów. Oczekujemy od Ministerstwa Środowiska i Klimatu zmiany przepisów prawa w tym zakresie. Chcemy jasnych, prostych przepisów dostosowanych do realiów życia i zasad hodowli bydła a nie oderwanych od rzeczywistości. Chcemy przepisów , które wprost mówią jakie zabezpieczenia przed wilkami będą uznawane za wystarczające a nie chcemy być poddani swobodnej interpelacji urzędników nie mających zielonego pojęcia o hodowli bydła, którzy w swoich decyzjach odmawiających przyznania odszkodowania posługują się słownikiem PWN prowadzać dywagacje na temat znaczenia słów bezpośredni nadzór a nie przepisami prawa – komentuje sprawę Jacek Zarzecki, prezes PZHiPBM. Zwraca jednocześnie uwagę na wysokość środków przeznaczaną na pomoc dla rolników udzielaną przez RDOŚ na zabezpieczenia. Obecne środki są żenująco niskie. - Bo jak inaczej można nazwać sytuację w wielkopolskim RDOŚ gdzie przeznaczono w tym roku na ten cel 60 tys. zł, a w latach 2018-2020 w warmińsko- mazurskim kupiono i przekazano rolnikom 13 km siatki leśnej i 1800 słupków – mówi Zarzecki.
Stare przepisy do kosza
- Obecne przepisy ustawy o ochronie przyrody są przestarzałe i mówią o współdziałaniu organów państwa w zabezpieczaniu, a przypomnę jedynie, że już 4 lata temu KE zezwoliła państwom członkowskim na większe dotowanie inwestycji poniesionych m.in. przez rolników na zapobieganie występowania szkód wyrządzanych przez zwierzynę objętą ochroną. Dotyczy to chociażby budowy ogrodzenia elektrycznego, nabycia psów stróżujących. Po zmianie prawa państwo może sfinansować 100 % nakładów poniesionych przez rolnika na ochronę gospodarstwa przed wilkami. Skoro Państwo chroni wilki to niech uczciwie płaci za szkody przez nie wyrządzone bo nikt tutaj rolnikowi łaski nie robi w tym zakresie – podkreśla twardo Zarzecki.
Daleko szukać nie trzeba
Wystarczy przypomnieć historię, o której pisaliśmy zaledwie kilka dni temu. U jednego z rolników na Podlasiu wilki na oczach hodowcy rozszarpały cielęta. To ogromne straty dla rolników, którzy na cielę czekają cały rok, a kolejne pół na zysk ze sprzedaży. Niektóre rasy bydła po prostu nie mogą być utrzymywane w budynkach, jak chociażby highlandy, czy bydło galloway, bo źle to znoszą. Natomiast dążąc do poprawy warunków dobrostanu rząd chce aby jak najwięcej zwierząt przebywało na wybiegach i pastwiskach. W niektórych miejscach Polsce jest to po prostu niemożliwe, bo rolnicy boją się wypuszczać bydło z cielętami na wypas. Bydło mięsne z kolei znacznie lepiej czuje się na zewnątrz nawet zimą. Warto dostosować przepisy do realiów….
Dorota Kolasińska
Fot. Envato Elements