Bożena i Bogdan Lech z miejscowości Derlatka, w woj. mazowieckim, przez wiele lat pracowali tylko we dwoje w oborze uwięziowej na 80 stanowisk, wielokrotnie modernizowanej własnym sumptem. W gospodarstwie nie było paszowozu, a krowy dojono 6-cio aparatową dojarką przewodową.
– Dój trwał 3−4 godz., do tego ręczne wybieranie obornika i zadawanie paszy taczką. Można powiedzieć, że prawie nie wychodziliśmy z obory. Było ciężko – mówi Bożena Lech. Mieli dość i postanowili wybudować oborę wyposażoną w nowoczesne urządzenia ułatwiające codzienne prace. Obecnie w starej oborze przebywają cielęta i 40 sztuk opasów.
– Wstajemy później, dój trwa krócej, krowy są zdrowsze i oszczędzamy na słomie – mówi Bożena Lech. Czasami małżeństwu pomagają dzieci Marta (20 lat), Hubert (18 lat) i Monika (16 lat).
Hodowcy zainwestowali w nowoczesną oborę na 250 DJP i zastosowali w niej karuzelę na 20 stanowisk i kurtyny powietrzne – co to takiego? Budynek sprząta robot zgarniający, dój 100 krów przeprowadza Bożena Lech samodzielnie w godzinę, a hodowcy zaoszczędzili na słomie kładąc w oborze gumowe maty. Jeżeli jesteś ciekawy jakie rozwiązania wprowadzili jeszcze hodowcy, żeby ograniczyć czas pracy w oborze, czytaj wydanie styczniowe Top Bydło.
dkol
StoryEditor
Karuzela i nietypowe kurtyny
Hodowcy bydła mlecznego postanowili odmienić swoje życie i wybudowali nowoczesną oborę. Produkują teraz dwa razy więcej mleka, przy dwukrotnie mniejszym nakładzie pracy!