– Wykorzystajmy niskie ceny mleka na naukę. Teraz jest na to czas – argumentował prelegent. Tym bardziej, że w najbliższym czasie nie zanosi się na zmiany. Przy obecnych cenach mleka trzeba każdą złotówkę przed wydaniem obejrzeć trzy razy. Na ekonomikę produkcji nic nie robi tak dobrze jak porządny kryzys.
– Zarobić na mleku obecnie trudno; trzeba się zatem zastanowić jak produkować taniej, by choć trochę w kieszeni zostało.
Krowy zasuszone: Często pozostają poza strefa zainteresowania hodowcy. – Zbyt często – podkreślał wykładowca. Wynika to z tego, że gdy krowy produkują – do kieszeni wpada zapłata za mleko, czyli realny pieniądz; krowy zasuszone tylko „stoją i jedzą”. Jednak od tego jak zostaną one przeprowadzone przez ten czas, zależy to czy później przysporzą zysku. Oddzielanie krów zasuszonych od krów w laktacji pozwala zyskać około 700 kg mleka więcej w następnej laktacji, a dzieląc krowy zasuszane na dwie podgrupy – kolejne dodatkowe 500 kg mleka. Prawidłowe zasuszanie to także uniknięcie późniejszych problemów z rozrodem, a należy pamiętać, że każdy dzień bez ciąży (poza zakładanym okresem odpoczynku) kosztuje hodowcę 20 zł. Jeśli więc okres międzyciążowy przesunie się z 110 dni na 140 (czyli tylko o miesiąc); hodowca nie zarobi (czyli straci) 600 zł.
Zwróć uwagę na BCS: Zasuszać należy przy prawidłowych wartościach BCS, czyli 3,5 (+/- 0,25). Zasuszenie to nie czas na odchudzanie – podkreślał prof. Kowalski. Zaleca on, by krowy zasuszać natychmiast (te z wydajnością poniżej 17 kg mleka dziennie) lub ograniczając pasze mlekopędne krowom o wydajności powyżej 17 kg mleka dziennie. Jeśli samica 2 miesiące przed porodem produkuje jeszcze bardzo dużo mleka (nawet i 30 kg) można zdecydować się na przedłużenie laktacji o kolejne 3-4 tygodnie. – To też metoda na zwiększenie dochodowości produkcji – dłuższa laktacja, z której płynie zysk, a na regenerację wymienia w zupełności wystarczy 3-4 tygodnie.
Ostatnie 7 dni: Dla pieniędzy strategiczne jest ostatnie 7 dni przed porodem. Krowa traci wtedy apetyt, a wystarczy, że pobiera 9 kg s.m. zamiast 11 i już staje się idealną kandydatką do ketozy i przemieszczenia trawieńca. Dlatego już od 3 tygodnia przed wycieleniem krowa powinna dostawać najlepszą paszę i najdroższy dodatek mineralny.
Wcześniej zacielać jałówki: Optymalnie między 12, a 13 miesiącem życia, pod warunkiem, że są w dobrej kondycji. Każdy miesiąc odchowu to 200 zł. Przesuwając termin pierwszego wycielenia z 15 na 13 miesiąc życia hodowca zyskuje 400 zł, gwarancję, że do porodu samica nie idzie otłuszczona – każde 50 kg masy ciała nadprogramowo to o 500-750 kg mniej mleka w laktacji. , więc będzie miał w stadzie mniej ketoz, co w skali roku pozwoli „wygospodarować” 1–2 sztuki ekstra na sprzedaż, a więc osiągnie kolejny zysk. Najgorsze co może się przydarzyć hodowcy to brakowanie krów pierwiastek – nakłady na odchów zostały poniesione, a ich zwrotu nie ma. Krowa zaczyna na siebie zarabiać dopiero od 4. miesiąca drugiej laktacji, wcześniej odzyskujemy tylko pieniądze zainwestowane w odchów.
Rozród to papierek lakmusowy w stadzie
– Gdzie jest dobry rozród, tam jest i dobre żywienie, zdrowotność i dobrostan – podkreślał lek. Wet. Michał Plewik. Krowa musi się wycielić, by produkować mleko – jest to truizm, ale wciąż zbyt dużo sztuk brakuje się z powodu rozrodu (często powyżej 30%). Pierwsza ruja po porodzie (jeszcze niewidoczna) powinna wystąpić około 15. dnia. Od około 40. dnia należy rozpocząć starania by krowę pokryć. W przypadku wysoko wydajnego hf nie jest to proste, bo ruja trwa krótko, a jej objawy bywają bardzo subtelne.
– Co nie znaczy, że ich nie ma – podkreślał lekarz. Raczej hodowca ich nie potrafi wyłapać. Prawdziwe ciche ruje zdarzają się rzadko. Rozród jest czynnikiem, który można i należy mierzyć, aby nim umiejętnie zarządzać. Przede wszystkim należy poprawić wykrywalność rui – 4-krotna obserwacja stada w ciągu dnia pozwala wykryć 100% krów w rui. W efekcie hodowca zyska mniej dni otwartych (okres, gdzie krowa powinna być już cielna, a nie jest, a każdy z nich to strata 20 zł), a na skuteczną inseminację przeznaczy mniej słomek nasienia.
Ciąży na pewno nie ma tam, gdzie nie było krycia: Nawet gdy krowa nie manifestuje wyraźnie rui, nie znaczy to, że nie dochodzi do owulacji – zaznaczał Michał Plewik. Pomocne są wtedy programy synchronizacji, jednak warunkiem ich powodzenia jest prawidłowy bilans energii po porodzie. Z tym też bywa różnie u krów wysokowydajnych. Dlatego tak ważna jest współpraca hodowcy, lekarza i żywieniowca; jeden bez drugiego nic nie zdziała, bo jeśli żywienie „leży” to krowę można nawet wykąpać w hormonach, ale i tak nic to nie da – podsumował prelegent.