Na czarno-białej fotografii z początku XX wieku ledwo widać zabudowania wsi, wciśnięte w dolinę między dwoma górskimi pasmami. Niewielkie kamienno-drewniane domy położone są w równych odstępach. Do każdego gospodarstwa przylega skrawek ziemi, z jednej strony sięgający rzeki, z drugiej górskich stoków. Na tychże skrawkach widać szopy na siano i małe chatki, do których przenoszono się latem, by mieć bliżej do pasących się na zboczach zwierząt.
Tak jeszcze do niedawna wyglądało włoskie Livigno, zwane Małym Tybetem. Położone na wysokości 1800 m n.p.m. w Lombardii, we włoskich Alpach, otoczone szczytami sięgającymi 3 tys. m, jest jednym z najwyżej położonych, stale zamieszkanych miejsc w Europie.
Wysokie położenie – dziś atut, bo dni słonecznych jest prawie 300, a pokrywa śnieżna leży aż 250, kiedyś było przekleństwem – jak dobrze posypało, wieś traciła kontakt ze światem na 9 miesięcy w roku.
Przymusowa hodowla - ser i masło stanowiły fundament gospodarki w tej alpejskiej wiosce
Wysokość n.p.m. zdeterminowała działalność wsi – 1800 m to właściwie piętro alpejskie – obszar, na którym nie ma już drzew, roślinność ogranicza się do traw i krzewinek, a okres wegetacyjny jest bardzo krótki. Średnie temperatury roczne wahają się od zera do minus dwóch stopni Celsjusza. Na takiej wysokości to natura decyduje o życiu mieszkańców, o tym, co jedzą, w co się ubierają, jakie domy budują i czym się zajmują.
Zobacz także: Z krów mlecznych na bawoły wodne. Jak wygląda ich hodowla?
Drzewa nie rosną, jest to więc towar deficytowy – jedna rodzina w ciągu roku mogła ściąć nie więcej niż cztery drzewa. Musiało wystarczyć na wszystko – meble, gospodarskie sprzęty i palenie w piecu. Domy budowano więc z kamienia, jedynie z elementami drewnianymi (drzwi, okna, okiennice i rzeźbione balkony). Okres wegetacyjny "ustawiał" dietę – jadło się tłusto i ciężko. Produkcja rolna była całkowicie marginalna ze względu na surowy klimat. Jedynym warzywem, które udawało się uprawiać na wąskich polach, była rzepa. Roślinę gotowano i startą dodawano do kiełbasy i chleba, żeby zwiększyć ich objętość. Podstawą zaś były sery, wytwarzane z mleka pasących się na stokach krów, kóz i owiec oraz masło, mięso i jaja. O liczbie inwentarza decydowała dostępność bazy paszowej, czyli aromatycznego siana pełnego alpejskich ziół (jeden pokos rocznie). Musiało go wystarczyć na 9 miesięcy, bo sezon pastwiskowy trwał zaledwie trzy – od maja do września. Głodu więc nie było, co więcej – przez wieki ser i masło stanowiły fundament gospodarki w tej alpejskiej wiosce, jednej z najwyżej położonych w Europie. Przez letnie miesiące mieszkańcy spieniężali bądź wymieniali masło i ser na inne dobra, niezbędne do przeżycia zimy.
Hodowla krów trzyma się mocno
Do dziś w sezonie nieodłącznym obrazkiem Livigno są krowy. Mleko z blisko dwudziestu gospodarstw utrzymujących w sumie około 1000 krów, głównie rasy brown swiss przetwarzane jest w lokalnej mleczarni. Każdego ranka samochód latterii objeżdża okoliczne farmy, odbierając bańki z mlekiem. Paru hodowców mieszka w Trepalle – od 1799 r. jest to przysiółek Livigno, położony w bocznej dolinie na wysokości od 1900 do 2200 m n.p.m., który jest najwyżej położoną stałą osadą w Europie!