
Zarówno nowe dane z USDA oraz doniesienia z ustabilizowanego na niskich poziomach rynku ropy naftowej i notowań soi na Chicago odchodzą w cień, kiedy Pekin decyduje się właśnie zemścić na Kanadzie, za już dawno wprowadzone cła na elektryki.
Ustabilizowany rynek ropy i soi
Po ubiegłotygodniowych spadkach ceny ropy naftowej w tym tygodniu się utrzymują. Ropa WTI została ustabilizowana na wartościach ok 70 UDS/baryłkę, a ropa brent wciąż kosztuje ok 67 dolarów.
Także soja wracając do 372 USD/t w większej części odreagowała ubiegłotygodniowe spadki. Ceny soi na Chicago mamy więc jak pod koniec lutego, kiedy Trump spotykał się w Stanach Zjednoczonych z prezydentem Ukrainy, ale to nie wojna Rosji z Ukrainą jest dla soi najważniejsza.
Problem rodzi się w Chinach, a boli w Kanadzie
Dla rynku oleistych najistotniejsze są amerykańskie cła nałożone na Kanadę. Ten kraj jako jeden z największych producentów rzepaku na świecie, w tym sezonie ma produkcję 18,8 mln t. Jest to o 1,5 mln t więcej od Unii, gdy w poprzednim sezonie nawet większe wyprodukowane w Kanadzie ilości (19,2 mln t) musiały uznać prymat UE, jako największego wówczas producenta rzepaku, produkującego prawie 20 mln t.
Zasadnicza różnica w rzepakowych bilansach Kanady i Unii polega na wykorzystaniu własnej produkcji. O ile UE cały wyprodukowany rzepak wykorzystuje przerabiając u siebie, a nawet sporo jeszcze musi zaimportować, o tyle Kanada przerabia 60–65% produkcji. Ten większy odsetek jest zresztą i tak pokłosiem ostatnich decyzji o zintensyfikowaniu krajowego przetwórstwa, bo dotychczas to było poniżej 60%. Tak niskie zużycie spowoduje, że 7,25 mln t kanadyjskiej canoli trafi na eksport, a ta pula stanowi 42% całego światowego eksportu rzepaku w tym sezonie.