Ceny skupu zbóż ruszyły tak mocno do góry, że zaskoczyło to wielu uczestników rynku. Zaskoczeni są przetwórcy, bo dotychczas kupowali głównie na bieżące potrzeby i po ogłoszeniu dopłat oczekiwali wzmożonej podaży i efektu spadających cen. Niepewnie na siebie spoglądają handlowcy, bo sami nakręcali retorykę o ogromnych zapasach zbóż w odwiedzanych przez nich gospodarstwach i pootwierali sobie na wyrost opcje kontraktów gwarantująca im odejście na mający się pchać drzwiami oknami towar. Zaskoczeni są także rolnicy, bo przecież można było jeszcze poczekać i sprzedać drożej i może nawet dopłaty by nie były potrzebne, a tak to trochę wstyd, tym co sprzedali za wcześnie i tym co teraz sprzedają zgłaszać się po dopłatę. Słowem lepsze ceny to nie zawsze lepsze nastroje.
Chyba rzeczywiście nie ma
A tych zbóż w magazynach to chyba rzeczywiście nie ma tak dużo, bo pojawia się na skupach niewiele. – Mniejsi są już chyba wysprzedani, bo jada słabo, a jak już ktoś próbę przywiezie, to albo zagazowana, że aż strach otwierać torebką, albo robak, że aż się rusza – mówi kierownik elewatora.
Wyraźnie też widać, bardzo duża wrażliwość rynku na zmiany cenowe. – Jak podnieśliśmy na początku tygodnia ceny, to był nawet ruch. Jak wczoraj trochę obniżyliśmy, to natychmiast ucichło. Dziś przyjechały tylko dwa ciągniki – mówi przedstawicielka skupu w firmie handlowej.
Wszyscy zastanawiają się, gdzie podziały się te ogromne zapasy. – Po ogłoszeniu dopłat zrobił się ruch, ale żeby był to jakiś ogrom dostaw, to nie mogę powiedzieć. Spodziewaliśmy się zdecydowanie większych ilości. Może ten towar rozkłada się równo po nas i po konkurencji, albo tego tak dużo jednak nie ma – mówi skonsternowany handlowiec.
Podobnie zmieszaniem reagują przetwórcy. – Podnosimy ceny, ale bez efektu, teraz żałujemy tych tygodni co nie kupowaliśmy, bo może to nie byłyby jakieś szokujące ilości, ale tak po sto ton co tydzień i trochę tańszego surowca by się uzbierało – mówi przedstawiciel firmy paszowej.