Inwestycja nadal tylko w planach
Łukasz, młody rolnik z miejscowości Wilkowyja w gminie Kłecko postanowił rozwijać rodzinne, 30 ha gospodarstwo, w którym utrzymuje 300 świń. Jak sam mówi, odstawianie 1000 sztuk rocznie jest mało opłacalne, biorąc pod uwagę fakt, że lokalne rzeźnie ubijają około 1800 świń na dobę i brakuje im dużych dostaw.
– Przy takiej sytuacji w rolnictwie, bez rozwoju, za 5-10 lat musiałbym traktować gospodarstwo jako pracę dorywczą, a co za tym idzie, znaleźć inną pracę na stałe, bo nie będę w stanie utrzymać rodziny odstawiając tysiąc tuczników rocznie – mówi Łukasz.
Inwestycja stoi w miejscu, chociaż dokumenty rolnik złożył ponad rok temu.
Planowana inwestycja, która już teraz sieje postrach w gminie, to budynek na około 1700 m2, w którym utrzymywane będzie 1490 tuczników. Pod budynkiem ma znajdować się zbiornik na gnojowicę o pojemności około 3000 m3, co według szacunków powinno wystarczyć na przetrzymywanie gnojowicy przez rok. Oprócz tego rolnik chce postawić dwa silosy na paszę po około 27 ton – jak mówi, ciężko jest kupić warchlaki w jednej grupie wiekowej, więc dwa silosy pozwolą na utrzymywanie świń w różnym wieku. Cały obiekt będzie ogrodzony płotem tak, by spełnić wszystkie zasady bioasekuracji. Obecnie Łukasz kupuje warchlaki z Danii, ze względu na łatwą dostępność i dobrą genetykę. Na początku chce odstawiać je do lokalnej rzeźni, a w przyszłości chciałby zająć się hodowlą w cyklu zamkniętym.
Młody rolnik złożył w gminie wszystkie niezbędne dokumenty, od KIP pod raport oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko, chociaż taki raport jest konieczny dopiero dla tuczarni na 210 DJP, a tego pułapu nie osiągnięto. Wszystkie formalności trwają już od kilkunastu miesięcy, a 24-letni rolnik zainwestował w postępowanie ponad 30 tysięcy złotych. Wszystkie inspekcje i instytucje wyraziły pozytywną opinię o inwestycji, ale teraz kolej na zgodę burmistrza gminy. Ta nie nadchodzi, bo… gmina protestuje.
Protestują nawet rolnicy
Inwestycję blokują mieszkańcy gminy. Głównym czynnikiem, dla którego tak wielu ludzi sprzeciwia się budowie, jest totalna dezinformacja. Przeciwnicy zawiązali komitet, który nazwali społecznym i przy każdej możliwej okazji starają się blokować inwestycję. Jeden z ich argumentów to przekonanie, że świnia wypija 60 litrów wody na dobę (!), co jest oczywistym kłamstwem, gdyż zapotrzebowanie tucznika to około 10 litrów dziennie. W ten sposób komitet przekonuje, że w Kłecku, miasteczku gminnym, zabraknie… wody.
Przeciwnicy twierdzą także, że gnojowica trafi do małego zbiornika na ścieki socjalno-bytowe, a lokalna oczyszczalnia nie przyjmie takiej ilości ścieków. Gnojowica spędza sen z oczu protestujących, którzy uważają, że trafi ona do pobliskich jezior i rzeki.
– Gdy inni rolnicy dowiedzieli się, że chcę postawić taki budynek, od razu ustawiła się kolejka po kupno gnojowicy – mówi Łukasz – Sami nie mają hodowli, a każdy rolnik dobrze wie, co wnosi stosowanie gnojowicy i ile wartości wprowadza w glebę, co poprawia plonowanie.
Miejsce, gdzie ma stanąć budynek. Na zdjęciu widać wieś Charbowo, oddaloną o około 900 metrów. Najbliższe budynki w Polskiej Wsi oddalone są o niemal pół kilometra.
Nie obyło się bez tradycyjnych podpisów pod petycją o wstrzymanie budowy. Petycja nie tylko obiegła całą gminę, łącznie z wsiami oddalonymi o kilka, kilkanaście kilometrów, ale trafiła do gmin ościennych. Najbardziej zagorzali przeciwnicy podpisali się… kilka razy. Najsmutniejsze jest to, że podpisali się nie tylko mieszkańcy miasta, ale także wielu rolników. Część z nich dobrze wiedziała, kto chce rozwinąć gospodarstwo, a mimo to swoim podpisem zablokowała innemu rolnikowi możliwość rozwoju. Jednak spora liczba podpisów została zebrana dzięki historiom protestujących. Otóż mieszkańcom opowiedziano historię o “wielkim przedsiębiorcy” z Niemiec (chociaż mówiono też o Amerykaninie), który stawia pierwszą tuczarnię z ośmiu, a młody rolnik jest tylko podstawiony, żeby uśpić czujność okolicy. Jak mówi młody inwestor, gdy znajomi dowiedzieli się, że to jego prywatna inicjatywa, przyjeżdżali z przeprosinami za zostawione podpisy.
Co zrobi burmistrz?
Teraz obie strony w napięciu czekają na decyzję burmistrza gminy. Komitet społeczny nie odpuszcza, a jego przedstawiciele pojawiają się na sesjach Rady, żeby przekonywać o chorobach, jakie wywoła postawienie budynku, często przedstawiając obraz cierpiących dzieci i osób starszych. Nawet okoliczni rolnicy publicznie sprzeciwiają się budowie, mówiąc o “trucicielu” i “smrodziarzu”. Tak, jakby zapomnieli, że niedawno w całych wsiach hodowano świnie.
Na początku marca planowane jest spotkanie z parlamentarzystami w sprawie budowy. Liczymy na to, że racjonalne argumenty i pozytywne opinie instytucji środowiskowych wpłyną na dobrą decyzję lokalnych władz. Z drugiej strony jesienią będą wybory samorządowe i włodarze gminy mogą chcieć odwlec podjęcie decyzji, która może zostać wykorzystana przeciwko nim w kampanii wyborczej.
Tymczasem burmistrz zlecił zewnętrznej, niezależnej firmie wykonanie ekspertyzy w zakresie zagrożeń dla środowiska, która ma ocenić i podsumować zebrane z urzędów dokumenty, w tym o stosowanych technologiach, rozwiązaniach chroniących środowisko, emisję hałasu, ścieków, pyłów i gazów. Pozytywny wynik ekspertyzy nie pozostawi wyboru burmistrzowi i zamknie usta protestującym.
Redakcja na początku lutego po raz drugi zorganizowała w Sejmie debatę o problemach rolników w realizacjach inwestycji w budynki inwentarskie, na której obecni byli także młodzi rolnicy, w tym Łukasz. Mocny głos podczas tej dyskusji zabrał redaktor naczelny „top agrar Polska” Karol Bujoczek.
al