Pewnej wiosennej nocy trzech ubranych w dresy i zimowe czapki mężczyzn podjechało zamówioną wcześniej lawetą pod gospodarstwo w okolicach Warszawy. Ostrożnie otwarli drzwi garażu, w którym stał zaparkowany ciągnik C330, wyjechali nim na lawetę i pod osłoną nocy po prostu odjechali…
Wpadli przez nieuwagę
Dość rychło, nieświadomy niczego, właściciel posesji zorientował się, że został okradziony. Chwilę później telefon o zdarzeniu odebrali wilanowscy policjanci z wydziału kryminalnego. Szybko pojawili się na miejscu zdarzenia. Podczas oględzin garażu zauważyli zamontowany monitoring. Właściciel gospodarstwa potwierdził, że faktycznie jest tam kamera. Po obejrzeniu nagrań nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Wśród trzech włamywaczy rozpoznał twarz przynajmniej jednego – był nim zatrudniony przez niego były pracownik – 32-letni Tomasz P.
Po nitce do kłębka
Długo nie trzeba było szukać. Jako pierwszy w ręce policji wpadł 54-letni paser Jan J., który twierdził, że ciągnik przywieźli do niego jego kuzynowie. Maszyna od razu została przekazana właścicielowi, a kilka godzin później trzej złodzieje zostali schwytani. Okazało się, że są braćmi, a do przestępstwa namówił pozostałych najstarszy z nich. Piotr P. oraz jego bracia: 27-letni Michał i 25-letni Marcin P. zostali przewiezieni do policyjnego aresztu, gdzie tłumaczyli się, że do wszystkiego namówił ich najstarszy brat. Ten z kolei tłumaczył, że pomyślał, że skoro właściciel nie mieszka w gospodarstwie to korzystnie będzie mu ciągnik ukraść i sprzedać. Chyba jednak się przeliczyli.
O ich losie zdecyduje sąd. Przypomnijmy, że za kradzież grozi kara do 5 lat więzienia. Na tyle samo lat za kratki może trafić 54-latek podejrzany o paserstwo.
ag, tekst źródło, fot: KRP II Mokotów, Usynów, Wilanów