Odpowiedź jest prosta – są tak montowane, aby zajmowały możliwie mało miejsca. Aby to osiągnąć nie mają kół, przednich obciążników i innych wystających detali. Dzięki temu na statku zmieści się więcej traktorów, co obniża koszty transportu. Podróż drogą morską do Europy trwa około miesiąca. Wcześniej ciągniki Kubota dozbrajane były w Niemczech, teraz przygotowanie do sprzedaży odbywa się w spółce Agroma Polsad w Kutnie.
Ciągniki opuszczają japońskie zakłady sprawne mechanicznie i kompletne nadwoziowo. Mają wszystkie płyny eksploatacyjne oprócz paliwa (względy bezpieczeństwa). – W japońskiej fabryce, każdy ciągnik musi pozytywnie przejść serię testów jakości, co potwierdzone zostaje specjalną nalepką widoczną w kabinie. Świadczy ona o tym, że pojazd w chwili opuszczenia fabryki jest w pełni sprawny – wyjaśnia Maciej Rujner, Dyrektor Zarządzający marki Kubota w Polsce.
W skali miesiąca do Polski przyjeżdża ok. pięćdziesięciu różnych modeli ciągników Kubota. Mniejsze traktory docierają do Kutna w stalowych paletach, a ciągniki od stu koni w górę mają koła transportowych. W Agromie Polsad zakładane są koła docelowe z oponami marki Kleber, wywodzącej się z koncernu Michelin, pneumatyka, lusterka, błotniki, poszerzenia i przednie obciążniki. W niektórych modelach instaluje się również fotel traktorzysty. Pierwsze w pełni wyposażone traktory wyjechały z Kutna w lipcu br.
Traktor z linii technologicznej trafia na ścieżkę diagnostyczną, gdzie oceniana jest sprawność hamulców. Później dociera na stanowisko kontroli jakości, tam sprawdza się kilkadziesiąt punktów ciągnika. Zależnie od planu produkcyjnego dziennie dozbrajane są dwie, czasem trzy maszyny.
opr. jj
Fot. firmowe