Znane są przykłady, że grupa chłopaków o szerokich karkach i wygolonych głowach wpadała do gospodarstwa i zabierała ciągnik na lawetę . Inne to kradzieże bydła z pól. Rolnikom nie obce są przypadki wyłudzeń, jak choćby ostatnio skazanego małżeństwa za podszywanie się pod ARiMR. Wysyłali oni do rolników wezwanie do zapłaty pewnej kwoty, jako warunek otrzymania dopłat. Są to jednak najczęściej działania pojedynczych osób lub małych zorganizowanych grup złodziejskich.
Jednak tam gdzie duże pieniądze, tam pojawiają się większe zorganizowane grupy, nazywane w włoska mafiami. Choć pewnie nie spełniają one kryteriów prawdziwej mafii jak choćby Cosa Nostra czy Camorra, to jednak zaangażowaniem, wysiłkiem i zainwestowanym kapitałem zbliżają się do włoskich czy amerykańskich wzorców.
Mafia w ochronie roślin
Jedną z dziedzin, którymi interesują się grupy przestępcze jest ochrona roślin. Konkretnie chodzi o wprowadzanie do obrotu nielegalnych – czyli sfałszowanych, podrobionych i przemyconych (najczęściej ze wschodu) środków ochrony roślin. Polskie Stowarzyszenie Ochrony Roślin ocenia w Polsce rynek nielegalnych preparatów do ochrony na poziomie 10–15% całego rynku. Nieco niższy poziom rynku dotyczy całej Europy. Według danych EUROPOLU stosuje się w całej Europie około 10% środków nielegalnych. Można tutaj zastanowić się czym są te nielegalne preparaty. Mamy tutaj do czynienia głównie z:
- środkami przemyconymi na obszar UE, niezarejestrowanych u nas, z etykietami w innym języku niż polski;
- środkami zarejestrowanymi w innym kraju UE, ale niezarejestrowanymi w Polsce;
- środkami technicznymi (np. koncentraty techniczne) przywożonymi na obszar UE najczęściej z dalekiego wschodu, są to substancje aktywne w formulacji często identycznej, jak środki sprzedawane legalnie, jednak oferowane nie jako preparat handlowy, ale jako substancje techniczne;
- podrobionymi preparatami, sporządzonymi często z koncentratów technicznych, w opakowaniach mniej lub bardziej przypominających oryginały z etykietami i logotypami uznanych marek;
- sfałszowanymi preparatami, zawierającymi obniżoną ilość substancji aktywnej lub z inną substancją albo przypominające jedynie konsystencją środek a tymczasem bywa to jedynie zabarwiony płyn.
Nie jesteśmy w Polsce wolni od tego zjawiska. Jest ono wynikiem różnych przyczyn. Z jednej strony bliskość rynku ukraińskiego i białoruskiego. Z drugiej niższe niż na zachodzie dopłaty i siła nabywcza polskich rolników skłania do szukania tańszych źródeł środków do produkcji. Kolejna przyczyna to tradycja handlu targowiskowego i obwoźnego. Tym kanałem dystrybucji łatwiej przestępcom upłynnić trefny towar. W końcu oferowana często możliwość zakupu bez faktury, a tym samym płacenia podatku także zachęca wielu do tańszych zakupów.
Rolnik może być... współwinny!
Warto jednak wiedzieć, że rolnik, który kupił podróbkę, często jest... współwinny. Wynika to z prostej przyczyny. Środki ochrony roślin kupuje się tylko u zarejestrowanych podmiotów – tzn. sklepów czy hurtowni, które posiadają zezwolenie Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Roślin i Nasiennictwa. O tym przepisie informowany jest każdy rolnik, podczas szkolenia z zakresu stosowania środków ochrony roślin. Szkolenie takie odnawiane jest cyklicznie co 5 lat.
Dobrze! Skoro rolnik już wie, ze należy środki kupować tylko u tych, którzy maja zezwolenie, to skąd ma wiedzieć, czy dany sprzedawca, ma takie? Tutaj sprawa się komplikuje. W epoce przed Internetem można było to osobiście sprawdzić w Wojewódzkim Inspektoracie PIORiN czy oddziale terenowym WIORiN (cały czas można). Ale któż to robił? Chyba tylko ci, którzy z donosem przychodzili!
Teraz aż się prosi, aby na stronach PIORiN istniała wyszukiwarka takich podmiotów - po nazwie, miejscowości itd. Na stronie PIORiN znajdziemy tzw. „rejestry przedsiębiorców wykonujących działalność w zakresie wprowadzania środków ochrony roślin do obrotu lub konfekcjonowania tych środków. Niestety! Są one jednak gdzieś na stronie głęboko schowane w zakładce „rejestry”, a dodatkowo są one zamieszczone tam w statycznej formie plików pdf lub Excela. Aż się prosi, aby to unowocześnić i zrobić wyszukiwarkę z prawdziwego zdarzenia!
Co grozi rolnikom?
Kupno środka w nielegalnym punkcie, to wysokie prawdopodobieństwo, że mamy do czynienia z towarem nielegalnym. Co zatem grozi współwinnemu oszustwa? Po pierwsze konsekwencje prawne – kara w postaci mandatu, skierowanie sprawy do sądu, nieprzyjemności i wstyd. Kolejne nieprzyjemności, to możliwa utarta części dopłat w wyniku zastosowania czegoś, co jest nielegalne i może wpłynąć na zdrowie i środowisko. Jeśli rolnik posiada certyfikaty jakościowe dla przetwórców produkowanych przez niego płodów rolnych lub inne atesty, może je na długo stracić. Z rolniczego punktu widzenia preparat niewiadomego pochodzenia i składu może skazić najważniejszy i najdroższy warsztat pracy rolnika – glebę. A najmniej bolesnym skutkiem stosowania fałszywek będzie brak skuteczności.
Poza finansowymi startami są oczywiście zszargane nerwy, czas utracony na wyjaśnianie sprawy, przykrości itd. Czy zatem warto wchodzić w to bagno? Pamiętajmy jeszcze o jednej ważnej rzeczy – jeśli raz damy zarobić bandycie, to prędzej czy później wróci on i okradnie nas lub kogoś z naszej rodziny! Jeśli nawet nie zrobi tego i wyjdzie daleko od nas, to okrada lub okradnie kogoś innego.
Jak się ustrzec?
Co zatem robić, aby nie wpaść w ręce złodziei? Idealnego sposobu nie ma. Zawsze bandyci są krok przed organami ścigania, a tym bardziej przed ich „klientami”, w tym przypadku przed rolnikami. Jest jednak kilka zasad, które ograniczają ryzyko zastania „jeleniem”.
Najważniejsza z nich, to zakupy w zarejestrowanym punkcie obrotu środkami ochrony roślin. Tak jak pisałem wcześniej - niestety, sprawdzanie tych punktów do prostych nie należy. Tym bardziej w erze Internetu mobilnego trudno przeglądać pliki pdf i Excela na smartfonie.
Warto także wiedzieć, że handel obwoźny jest w Polsce zabroniony. Przepis ustawy o środkach ochrony roślin mówi: „zabrania się zbywania środka ochrony roślin oraz składania oferty zbycia takiego środka (...) przy zastosowaniu automatu, samoobsługi lub sprzedaży dokonywanej poza punktem stałej lokalizacji (sprzedaż obwoźna i obnośna na targowiskach w rozumieniu przepisów o podatkach i opłatach lokalnych”. Innymi słowy wszelkie okazyjne zakupy od handlarza pod bramą, który twierdzi „że likwiduje działalność i ma wyprzedaż”, czy „zostało mu z ubiegłego roku” i inne tłumaczenia, powinny być włącznikiem, który zapala lampę ostrzegawczą. W takich przypadkach nie mamy możliwości aby sprawdzić oryginalność towaru! To że butelki są zaplombowane o niczym nie świadczy. Kanistry samoplombujące można kupić za kilka złotych. Etykiety można wydrukować za grosze.
Inną zasadą oferowaną przez coraz więcej firm jest sprawdzanie opakowania, które czasem bywa nietypowe, zastrzeżone dla danej firmy. Są też plomby z hologramem, unikatowe numery, które można sprawdzić sms-em czy na stronie producenta. To wszystko działania, które mają za zadanie utrudnić przestępcom działalność a nawet uczynić ją nieopłacalną. Ale skoro fałszerze podrabiają doskonale zabezpieczone banknoty, to jakim problemem jest dla nich sfałszować flaszkę środka wartego równowartość kilku najwyższych nominałów banknotów?
Z opakowaniem środka wiąże się jeszcze jakość etykiety. W naszym kraju wszystkie środki muszą być opatrzone etykietą w języku polskim. Dotyczy to całej etykiety, nie tylko nazwy środka i pierwszej widocznej strony!
Jest jeszcze jedna zasada. Nie jest ona 100-procentowa, ale zawsze daje większą dozę pewności. Jest nią faktura VAT. Gdy sprzedawca nie ma obiekcji, aby ją wystawić, to mamy większą pewność, że jest to środek legalny. Jeśli kręci nosem, albo namawia aby „zaoszczędzić” na VAT, to kolejny sygnał, że sprawa nieprzyjemnie pachnie!
Daleko posunięta ostrożność!
Zasad kilka, ale można je skupić do dwóch: daleko posunięta ostrożność i unikanie zakupów „okazyjnych” oraz zakupy w legalnych punktach obrotu.
tcz