Temat importu zboża z Ukrainy wywołał podczas debaty na Forum duże emocje podczas debaty politycznej. Rok temu w listopadzie ten problem był dopiero sygnalizowany na Forum. Potem nastąpiła cała seria wydarzeń, które spowodowały konsekwencje polityczne, rynkowe i gospodarcze dla polskich rolników. Zdaniem eksperta z Team Europe Direct w wypowiedzich polityków i przekazach medialnych jest wiele nieprawdziwych informacji na temat importu ziarna z Ukrainy.
Fake newsy o imporcie ziarna z Ukrainy
W ogromnym zamieszaniu wywyłanym przez napływ taniego ziarna z Ukrainy do Polskich i innych państw przyfrontowych często trudno było zweryfikować, które informacje, dane i fakty dotyczące importu z Ukrainy do Polski i UE były prawdziwe, a które były fake newsami. Dr Jerzy Plewa w rozmowie z nami starał się wskazać, co jest prawdą w historii relacji handlowych z Ukrainą, czego powinniśmy się obawiać, a co jest wyolbrzymionym lub zmanipulowanym medialnie faktem.
- Na temat importu zboża z Ukrainy krąży wiele nieprawdziwych informacji, rozpowszechnianych głównie przez polityków. Eksperci na to inaczej patrzą. Ukraina ma duży potencjał rolny, ale specjalizuje się w eksporcie towarów masowych takich jak zboża, czy rośliny oleiste. Ma szanse odgrywać istotną rolę, ale trzeba wziąć pod uwagę wszystkie proporcje. Eksport Ukrainy to 27,1 mld dolarów rocznie, a eksport Polski – ponad 45 mld euro. Czyli polski eksport żywności jest dwukrotnie wyższy niż ukraiński. Potencjał Ukrainy nie jest tak wykorzystywany, jak się to przedstawia w Polsce. Niektórzy politycy straszą Ukrainą dla swoich celów politycznych, nie zwracając uwagi na fakt, że można wykorzystać tę szansę. Jesteśmy bliskim sąsiadem Ukrainy i możemy skorzystać na tych surowcach, które na razie w formie nieprzetworzonej wędrują na rynki państw trzecich. Polski przemysł przetwórczy nie jest wykorzystany w stu procentach. Są możliwości poprawy i współpracy, zamiast straszenia Ukrainą - przekonywał ekspert Team Europe Direct.
Ukraina może być szansą dla nas jeśli się do tego przygotujemy
Dr Plewa podkreślał, że był zszokowany niektórymi wypowiedziami polityków w debacie na Forum, których rola na szczęście po wyborach teraz będzie już malała.
- Oni nawołują do tego, że nie ma miejsca dla Ukrainy w Unii Europejskiej. To przypomina mi czasy, kiedy negocjowaliśmy członkostwo w Unii Europejskiej jako Polska. Niektóre środowiska rolnicze, ale nie politycy, też mówili, że nie chcieliby Polski, ponieważ to rolnictwo może zagrażać rolnictwu unijnemu. Myślę, że takiego zagrożenia nie ma, jeśli się do tego przygotujemy. Jeśli propagandę, która była tak mocno uprawiana, zastąpimy pracą i współpracą z Ukrainą. Przecież, jak spojrzymy na handel, to obecnie więcej eksportujemy również żywność na Ukrainę, nie mówiąc już o innych towarach. Opieranie się tylko i wyłącznie na barierach i zakazach prowadzi długofalowo do skutków negatywnych. Inne kraje też mogą blokować polską żywność. A przypomnę, gdybyśmy nie mogli wyeksportować te 15,5 mld euro nadwyżki w żywności, to nie moglibyśmy tej żywności też spożytkować na miejscu. Duża krótkowzroczność polityków wychodzi na jaw i takie doraźne cele polityczne, żeby zastraszyć. Miałem rozmowy z rolnikami, którzy na szczęście nie ulegają tej propagandzie i takim tanim hasłom, bo widzą, co się tak naprawdę dzieje - wskazywał ekspert.
Zboże nie płynie do Polski, bo tu są niskie ceny
Zdaniem dra Jerzego Plewy fakt, że zboże do Polski obecnie nie wpływa, to nie jest efekt tego zakazu. On jest formalnie wprowadzony, ale przecież jesteśmy w jednolitym rynku.
- Mamy najniższe ceny zbóż na rynku unijnym i nikt nie importuje tam, gdzie są niskie ceny. Zboże płynie tam, gdzie są wysokie ceny. Dlatego przedstawianie tego zakazu jako sukces nie ma sensu. Należy się dogadać z Ukrainą, jak zrobili to np. Rumuni, którzy przede wszystkim podpisali porozumienie o współpracy w zakresie eksportu i tranzytu zboża. Uzyskali środki na infrastrukturę wsparcia z UE, rozwiązali problem zakazu poprzez wprowadzenie certyfikatów i licencji eksportowych. W ten sposób Rumunia kontroluje przepływ towarów i może go regulować, jeśli przekroczy historyczny poziom. Sugerowałem takie rozwiązanie pomiędzy Polską, Ukrainą i Unią Europejską, bo jest potrzebne jak najszybciej. Rozwiąże to sytuację, która budzi zastrzeżenia również prawne. Polityka handlowa to jest wyłączna domena Unii Europejskiej, a więc państwo członkowskie nie może podejmować tego typu działań. U nas był chaos, pamiętamy, że nawet wprowadzono wbrew środowiskom producentów zakaz importu na krótko na produkty mleczarskie. Sami producenci mleka, którzy eksportują na rynek ukraiński, protestowali, żeby tego nie robić. Mam nadzieję, że ten czas chaosu się skończy, że nastąpi racjonalna refleksja i rozwiązanie problemu zgodnie z regułami i prawodawstwem unijnym. Mamy nadzieję, że nie zajmie to zbyt dużo czasu - podkreslał ekspert Team Europe Direct.
Polska może zarabiać na przetwórstwie ukraińskiej żywności
Według dra Plewy powinniśmy jako sąsiad, mający bardzo nowoczesne przetwórstwo i sprawnych biznesmenów w tym sektorze, wykorzystać tę szansę i przetwarzać towary masowe z Ukrainy. Tworzyć wartość dodaną, miejsca pracy i eksportować na rynki trzecie.
- Dzisiaj padło na Sali Ziemi w debacie, że w Polsce mamy teraz pogłowie trzody chlewnej, prawie o połowę niższe niż to było w najlepszym okresie. Ta trzoda, gdyby poradzono sobie z rozwiązaniem problemu ASF-u, musiałaby być karmiona paszą. Na tę paszę trzeba było ok. 3 mln dodatkowo zbóż zużyć, nie byłoby problemu nawet z tym importem, który się pojawił. Niestety, ta debata o problemach i faktach była zastępowana propagandą. Niektórzy nadal mają inklinację, żeby propagandą zastępować fakty i tworzyć rzeczywistość równoległą. Politycy myślą, że mieszkańcy wsi będą im bardziej ufać, a tak nie jest. Widzę, że świadomość m.in. dzięki takim spotkaniom jak w Sali Ziemi organizowane po raz ósmy powoduje, że już nie można na takie tanie chwyty nabierać rolników - zauważa ekspert.
Polscy politycy współodpowiadają za decyzje KE
Dr Jerzy Plewa podczas debaty wspomniał, że decyzje polityczne na poziomie Unii Europejskiej są podejmowane także z udziałem polskich polityków, więc nie można na Komisję Europejską zrzucać całej odpowiedzialności za ich konsekwencję.
- Politycy polscy, w tym odchodzący minister rolnictwa twierdzili, że Unia Europejska narzuca im polityczne decyzje. Próbowałem wytłumaczyć, że Unia to my i że polscy politycy uczestniczą w podejmowaniu tych decyzji. Przykładem jest zawieszenie stawek celnych na wszystkie towary z Ukrainy, nie tylko na zboża i żywność. Była to decyzja kolegialna wszystkich szefów rządów państw członkowskich i Parlamentu Europejskiego, gdzie Polacy z różnych frakcji głosowali za nią. Później, gdy okazało się, że decyzja ta powoduje trudności dla rolników mieszkających w pobliżu granicy, zaczęto oskarżać o nią nie wiadomo kogo, zapominając o własnym udziale w niej. Nie zastanowiono się też, czy nie warto zastosować jakichś wentyli bezpieczeństwa, np. licencjonowania czy pozwolenia, które pozwoliłyby na kontrolowanie przepływu towarów. Teraz mamy sytuację, że bezcłowy import obowiązuje do września przyszłego roku, a później trzeba będzie znów rozwiązać tę kwestie - wskazywał dr Plewa.
Podkreślił, że ma nadzieję, iż Polska znajdzie wspólnie rozwiązanie z Komisją Europejską i Ukrainą, aby uniknąć tak drastycznych skutków, jak obecnie -
Rynki rolne się stabilizują?
Zapytaliśmy także eksperta z Team Europe Direct o to, czy sytuacja na rynkach rolnych się stabilizuje i czy możemy już mówić o wyjściu z największych turbulencji. Ceny płodów rolmych wracają do stabilnych, al eniskich poziomów, co nie cieszy polskich rolników.
- Rolnicy oczekiwaliby stabilizacji. Zwracałem uwagę, że ceny są niższe, ale wracają do poziomu sprzed tej inwazji. Jednak koszty są tak wysokie, że rolnicy nie mogą połączyć końca z końcem. Wielka inflacja sprawia, że nawet dopłaty, które są wypłacane w cenach nominalnych, nie kompensują nakładów w rolnictwie. Koszty zostały również rozdęte przez decyzje krajowe, np. płacę minimalną, na którą skarżą się wielu przedsiębiorców, twierdząc, że nie są w stanie utrzymać pracowników przy tak wysokich kosztach. To są decyzje krajowe, a nie unijne - podkreśla dr Jerzy Plewa.
Jaka przyszłość czeka polskich rolników?
Jeśli chodzi o przyszłość były dyrektor DG AGRI boi się sugerować, co się może wydarzyć, ponieważ sytuacja jest bardzo dynamiczna.
- Jeśli chodzi o Ukrainę, chcę tylko powiedzieć, że to, co się stało, to jest szok. Ukraina, nie będąc jeszcze w Unii Europejskiej, jest państwem stowarzyszonym, które otrzymało dostęp do jednolitego rynku bez ograniczeń. Gdyby była państwem członkowskim, musiałaby spełnić wszystkie wymogi sanitarne i weterynaryjne przy produkcji, a teraz nie musi tego robić. Produkty importowane na granicę, jeśli tego nie spełniają, to znaczy, że nasze służby, które odpowiadają za kontrolę graniczną, nie pracują właściwie. Jeden z panów z Sali powiedział i nie było na to odpowiedzi, że nadal importujemy do Polski mięso drobiowe chlorowane. Chcę powiedzieć, że nie może być tak, ponieważ do Unii nie można importować kurczaków czy mięsa drobiowego chlorowanego. Jeśli by się coś takiego zdarzyło, to znaczy, że służby kontrolne w Polsce nie pracują właściwie, a ci, którzy wprowadzają to na rynek, postępują nielegalnie. UE z żadnego kierunku nie akceptuje importowanego mięsa drobiowego traktowanego chlorem, bo to jest niedopuszczalne - wskazywał dr Plewa.
Ekspert dodał, że często, gdy dyskutujemy o tych sprawach, strach ma wielkie oczy i powstają mity.
- Pamiętam, jak wielkie mity były o polskim rolnictwie, które zaleje rynki unijne, jak tylko tam się dostaniemy. Tak mówiono po stronie Unii. A w Polsce mówiono, że jak tylko otworzymy granicę, to tam jest tak konkurencyjne przetwórstwo, że oni nas zaleją całą żywnością. Okazało się, że nikt nikogo nie zalał, a Polska stopniowo uczyniła bardzo duże postępy i polskie rolnictwo skorzystało raczej dużo bardziej niż rolnictwo naszych sąsiadów. Myślę więc, że jest możliwy scenariusz pozytywny z Ukrainą, tylko nad tym trzeba pracować. Nie trzeba straszyć ani Ukrainą, ani Unią, jak to czynią niektórzy politycy, mówiąc, że Unia chce nam zabrać suwerenność itd. Trzeba rozpocząć współpracę i mam nadzieję, że to się za niebawem stanie - zakończył ekspert z TEam Europe Direct.