Kiedy Polska wchodziła dwadzieścia lat temu do Unii Europejskiej, rolnicy byli pełni obaw. Ale nie wszyscy. Część widziała bowiem w tym pewnego rodzaju szansę na rozwinięcie skrzydeł. I doskonałym tego przykładem jest rodzinne gospodarstwo Kałków z Wiktorowa w woj. wielkopolskim.
– Pierwszą dotacją, z której skorzystałem był SAPARD – wspomina hodowca z gminy Buk. Dla tych którzy nie pamiętają, był to program, który powstał w 1999 r. jako instrument pomocy dla dziesięciu krajów starających się o członkostwo w Unii Europejskiej, w tym właśnie Polski. SAPARD w założeniu miał służyć procesom przekształceń strukturalnych na wsi w krajach kandydujących, a jego realizacja miała też poniekąd przygotować instytucje i beneficjentów w tych krajach do korzystania z instrumentów Wspólnej Polityki Rolnej po przystąpieniu do Unii Europejskiej.
– Najważniejszą inwestycją, jaką poczyniliśmy przy udziale środków unijnych było postawienie w 2007 r. budynku, magazynu, w którym składujemy nasiona – podkreśla syn Karol, który tak na całego zaczął gospodarować z ojcem od 2004 roku. Skorzystał on z premii dla Młodego Rolnika, a rodzinnie kilkukrotnie brali udział w naborze na Modernizację Gospodarstw Rolnych. Ostatnią inwestycją było postawienie chlewni na rusztach w 2017 roku.
– We wszystkie inwestycje chciałem wejść z większym rozmachem. Inwestować w maszyny na większą skalę. Trochę na wyrost. Tato zawsze mnie nieco stopował, żeby nie przeinwestować i kupować maszyny na miarę aktualnych potrzeb – zwraca uwagę Karol Kałek. Z perspektywy czasu uważa, że ta powściągliwość była dobra, bo mogli inwestować np. w ziemię.
– Dziś jednak patrząc na skalę naszej produkcji i to, że nadal się rozwijamy i tak będziemy musieli zainwestować w większy sprzęt – dodaje. Ma wątpliwości jednak co do nowego systemu dopłat i całego Zielonego Ładu.
– Byłem ogromnym zwolennikiem wejścia Polski do Unii Europejskiej. Przez te wszystkie lata korzystaliśmy z funduszy unijnych, przez SAPARD po kolejne PROW. Byłem ogromnym optymistą, a te wszystkie fundusze dały nam możliwość niesamowite rozwoju. Wymieniliśmy cały park maszynowy. I teraz, gdy mamy prężnie działające gospodarstwo, jestem sceptycznie nastawiony do nowej WPR. Mam wrażenie, że jej założenia dążą obecnie do zmniejszenia produkcji w gospodarstwach rolnych – podkreśla Karol Kałek. Również jego ojciec uważa, że Zielony Ład na więcej wad niż zalet.
– Kosztem rolników, chcą uzdrowić cały świat. Inne kraje przecież tych przepisów nie muszą stosować. Wcześniej było łatwiej i mniej dokumentacji – dodaje senior rodu. Niemniej Marian Kałek jest zdania, że w Unii Europejskiej zdecydowanie lepiej się gospodaruje.
– Gdyby Polska nie wstąpiła do Unii, kto wie, czy nadal byśmy czerwonymi Bizonami nie młócili – podkreśla rolnik. Dodaje, że przed przystąpieniem do UE był temu przeciwny, ponieważ straszono bankructwem polskiego rolnictwa. Dziś wie, że niesłusznie.
Rodzina nie musi się też obawiać o następcę. Kacper, trzecie pokolenie w rodzinie, który obecnie ma 16 lat i uczęszcza do trzeciej klasy Zespołu Szkół RCKU w Trzciance, wiąże swoją przyszłość z gospodarstwem.
– Na pewno chciałbym bardziej rozwinąć produkcję trzody chlewnej, ponieważ uważam, że jest to opłacalny biznes – podkreśla młody pasjonat rolnictwa. Ma nadzieje, że dotacje unijne mu w tym pomogą.