StoryEditor

Wiele gospodarstw rolnych z Opola nie otrzyma nawet złotówki pomocy po powodzi!

Grupa rolników spod Opola, których gospodarstwa ucierpiały we wrześniowej powodzi nie otrzymała i nie otrzyma żadnej pomocy od państwa. Rolnicy się żalą, a urzędnicy rozkładają ręce i jako winnych wskazują... przepisy pomocowe!

Artur Jakubowski
16.01.2025., 18:00h

Sprawa dotyczy około 30 gospodarstw rolnych. Wprawdzie przez te gospodarstwa przeszła ta sama woda powodziowa, która zalała duże połacie woj. opolskiego i wyrządziła takie same szkody, to jednak tym rolnikom z tego tytułu takie same rekompensaty się nie należą. Mało tego – nie należy się nawet złotówka. Kluczem do rozwiązania tej logicznie sprzecznej łamigłówki jest  lokalizacja tych gospodarstw – wszystkie znajdują się na terenie miasta Opole.

Gospodarstwa rolne w mieście?

Opole to miasto na prawach powiatu, którego powierzchnię w dużej części zajmują nie tereny industrialne, a rolnicze. To efekt przyłączenia 1 stycznia 2017 roku do Opola czterech sąsiednich gmin: Dąbrowa, Dobrzeń Wielki, Komprachcice i Prószków. Tego dnia miasto powiększyło swą powierzchnię o połowę, dzisiaj zajmuje 149 km kw (14 900 ha). Wprawdzie sprawa wzbudziła wtedy duże emocje, ale dzisiaj nie zajmuje już chyba zbytnio uwagi opinii publicznej. No chyba, że przy takich nieszczęśliwych wydarzeniach jak powódź i kłopoty z  wypłatą rekompensaty dla poszkodowanych rolników mieszkających i gospodarujących w mieście Opole. Przy czym należy podkreślić, że te kłopoty nie wynikają bezpośrednio z faktu samej przynależności terytorialnej gospodarstw do miasta, ale jedynie są tego prostą konsekwencją. W czym rzecz?

We wrześniu 2024, gdy przez kolejne miejscowości województw dolnośląskiego i opolskiego przechodziła wielka woda, w kolejnych gminach, miastach i powiatach ogłaszano stan klęski żywiołowej. Obawiano się, że woda może zalać też duże miasta, w tym Opole, które wciąż przecież pamiętało olbrzymie szkody powodziowe z 1996 roku. Okazało się na szczęście, że  zbiornik Racibórz przejął dużą część głównej fali i miasta ocalały. Infrastruktura w Opolu nie ucierpiała wcale, ogłaszanie stanu klęski żywiołowej wydawało się wtedy i zapewne, to trzeba uczciwie przyznać, faktycznie było bezzasadne. Nikt wtedy nie przypuszczał, że zapłacą za to opolscy (w miejskim sensie) rolnicy.

Pomoc dla rolników po powodzi

15 października 2024 roku rząd ogłosił w rozporządzeniu pomoc dla poszkodowanych w powodzi rolników. Zasady oparto na dotychczasowej praktyce wynikającej z praktyki udzielania pomocy finansowej rolnikom dotkniętym klęskami naturalnymi. Zasady określone są w  rozporządzeniu z 2015 roku. Ponieważ jednak powódź z września 2024 miała spektakularny przebieg, zasięg i rozmiary oraz pod wpływem mocnego nacisku między innymi ze strony Izb Rolniczych, rząd przy przyznawaniu pomocy rolnikom-powodzianom  z września 2024 roku zliberalizował te zasady. Między innymi zrezygnował z wymogu posiadania przez rolnika polisy ubezpieczeniowej, a przede wszystkim z warunkującego wypłatę rekompensaty progu poniesionych strat na polach, który wynosi 30% średniej rocznej produkcji roślinnej w gospodarstwie. Jednocześnie przyjęto, że na zalanych obszarach szkody wynoszą 100% rocznej produkcji. Poszkodowani rolnicy otrzymali rekompensaty w wysokości 5000 zł za 1 ha wszystkich upraw z wyjątkiem soi – tutaj rekompensata wyniosła 4000 zł za 1 ha. W sumie w ramach popowodziowej pomocy wypłacono rolnikom z Opolszczyzny prawie 30 mln. zł.

Zalane pola bez pomocy

Była to pomoc prawie bezwarunkowa z jednym, jedynym zastrzeżeniem: zalane pola musiały znajdować się na obszarze, na którym ogłoszono stan klęski żywiołowej. A jak pamiętamy, w Opolu tego stanu nie ogłoszono. Jaki efekt?

 - Efekt jest taki, że mam pola przedzielone drogą: po jednej stronie drogi ziemia leży w mieście Opole, po drugiej w sąsiedniej gminie – opowiada Klaudiusz Matejka. - Oba zostały zalane, ale za jedną działkę otrzymałem rekompensatę, za drugą, tę w mieście, ani złotówki. Woda zalała mi w sumie ponad 30 ha.

Dorota Spik prowadzi w Opolu hodowlę owiec i bydła. Całe jej gospodarstwo zlokalizowane jest na polderze Żelazna. Zalania pól uprawnych uniknęła, ale woda zalała 90% trwałych użytków zielonych, a podczas ewakuacji padło 17 owiec.

 - Mnie też nie należy się żadna pomoc, bo jestem z miasta – mówi z goryczą rolniczka. - To niesprawiedliwe.

- A moim zdaniem to czysta dyskryminacja – mówi Jerzy Sewielski prezes Opolskiej Izby Rolniczej, do której zgłaszali się rolnicy z Opola z prośbą o pomoc. Pisma kierowane przez izbę do ministerstwa i innych instytucji pozostają jednak bez odpowiedzi. To dlatego w ubiegłym tygodniu zorganizowano spotkanie rolników z urzędnikami. Pojawił się na nim m.in. wicewojewoda opolski Piotr Pośpiech

 - Przepisy w zakresie pomocy dla rolników poszkodowanych w powodzi z września 2024 są jednoznaczne – mówił. - Mogą z niej skorzystać tylko rolnicy z terenów objętych formalnym stanem klęski żywiołowej. Kilka razy zwracaliśmy uwagę w ministerstwie rolnictwa na sytuację rolników z Opola, ale na razie zmiany tych przepisów nie należy się spodziewać. Na pewno nie do końca trwającego obecnie naboru na pomoc dla rolników - ofiar powodzi. Ten nabór kończy się 31 stycznia.

Rolnicy winią prezydenta Opola?

Rolnicy obecni na spotkaniu winą za sytuację obarczali nieobecnego na spotkaniu prezydenta Opola, który nie wnioskował o ogłoszenie stanu klęski żywiołowej w mieście. Tyle tylko, że tak naprawdę nie było wtedy podstaw do takiego wniosku, bo Opole dobrze poradziło sobie z wielką wodą.

- Ale to nie jest tak, że ci rolnicy zostali pozostawieni zupełnie bez pomocy – przekonywał Piotr Pośpiech. - Mogą przecież korzystać z pomocy na zasadach ogólnych, nikt ich z tego nie wyłącza.

Czyli z tych zasad, w których warunkiem koniecznym otrzymania rekompensaty są doznane szkody na poziomie co najmniej 30% produkcji rocznej. Tymczasem komisja szacująca szkody np. u Klaudiusza Matejka wyliczyła je na poziomie ok. 18%, a u Doroty Spik – 28%. Podobnie jest u zdecydowanej większości rolników z Opola. Jak informował na spotkaniu wicewojewoda z terenu miasta Opola, gdzie funkcjonuje łącznie 27 gospodarstw rolnych, do Urzędu Wojewódzkiego przekazanych zostało 25 protokołów szkód.  Średnie oszacowane szkody poniesione przez rolników z Opola to 14,67%. Tylko w trzech przypadkach przekroczony został próg 30% i tylko trzej rolnicy mogli skorzystać z pomocy, ale tylko na zasadach ogólnych. Pozostali „się nie kwalifikują”.

Rolnicy zwolnieni z podatku od nieruchomości

Podczas spotkania w Izbie Rolniczej Miasto Opole reprezentował urzędnik Łukasz Krzemiński. W imieniu prezydenta przekazał rolnikom informację o możliwości składania indywidualnych wniosków o zwolnienie z podatku od nieruchomości. Wkrótce ma się też odbyć spotkanie rolników z prezydentem miasta.

Wicewojewoda Piotr Pośpiech zadeklarował, że nadal będzie zabiegał o pomoc dla rolników z Opola w ministerstwie rolnictwa.

Opolska Izba Rolnicza wystosowała do ministerstwa kolejne pismo, tym razem wniosek o ogłoszenie dodatkowego naboru dla rolników z miasta Opole, których dotychczasowe nabory pomocowe pominęły.  

Jak uniknąć kolejnych absurdów?

 Warto też się zastanowić, jak takich absurdalnych sytuacji uniknąć w przyszłości. Ciekawą sugestię na spotkaniu zgłosił Łukasz Krzemiński z  Urzędu Miasta w Opolu:

- Zamiast sformułowania, że pomoc przysługuje gospodarstwom z „obszarów objętych klęską powodziową” wystarczyłoby napisać, że z „obszarów zalanych wodą powodziową” - mówi. - Przecież i tak ostatecznej weryfikacji szkód dokonują komisje szacujące, a pozwoliłoby to uniknąć takich kłopotów.

Arkadiusz Jakubowski

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Artur JakubowskiArtur Jakubowski
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
16. styczeń 2025 20:00