Ostatnie lata nie tylko dla rolników, ale dla całej gospodarki były ciężkie. Cały czas wisi nad nami wizja kryzysu energetycznego, gwałtownie rosnących cen paliw kopalnych i ogólnie braku bezpieczeństwa energetycznego. Dlatego kwestia niezależności energetycznej jest mocno poruszana we wszystkich sektorach gospodarki, w tym w rolnictwie.
– OZE na wsi to cały wachlarz możliwości. To nie tylko popularne instalacje PV czy wiatraki, ale także biogazownie rolnicze. Dzisiaj wiemy, że OZE są najtańszym źródłem, dlatego wszyscy świadomi rolnicy dążą do tego, aby korzystać z tych zasobów – mówi Roman Włodarz, rolnik samorządowiec (ekspert naszej redakcji ds. VAT).
Mamy dwa kierunki wykorzystania OZE na wsi. Pierwszy, kiedy rolnik wykorzystuje energię na własne potrzeby produkcyjne oraz drugi, kiedy chce czerpać dochody z odnawialnych źródeł energii, np. dzierżawiąc grunty pod farmę fotowoltaiczną.
Zdaniem Włodarza do każdej inwestycji w źródła odnawialne należy podejść indywidualnie. Muszą być to instalacje dobrane na miarę potrzeb danego gospodarstwa. Trzeba rozróżnić klasyczną instalację prosumenta od instalacji, która może być drugą nogą biznesową gospodarstwa. Tak dzieje się często w przypadku biogazowni, czego przykładem jest rynek niemiecki.
– Te trendy przez najbliższe lata będą nadal się utrzymywały. Będzie duża presja na to, aby zwiększać udział produkcji energii z odnawialnych źródeł w ogólnym miksie energetycznym na poziomie UE i jej krajów członkowskich. W UE przewiduje się wsparcie finansowe na przyszłość w ramach Fit for 55, pomagając tym samym zwiększyć udział OZE – wyjaśnia prof. Katarzyna Leśkiewicz z UAM w Poznaniu.
Problemem inwestycji w OZE mogą okazać się ograniczenia operatorów sieci. – Wiele gmin wiejskich jest bardzo rozwiniętych, jeśli chodzi o zainstalowane na dachach domów i budynków panele. Mamy ogromne nasycenie energetyką prosumencką. Barierą dalszego rozwoju są niestety sieci energetyczne i polityka operatorów sieciowych, którzy ograniczają możliwość produkcji energii przez prosumentów – zaznacza Włodarz.
Zanim podpiszesz umowę
Decydując się na inwestycję w odnawialne źródła energii, pierwszym krokiem jest sprawdzenie, czy dane grunty mogą być wykorzystane pod nie. Rolnicy powinni się skoncentrować na takich aspektach, jak strategia planistyczna gminy, odległość od zabudowań (w przypadku wiatraków), dostępność substratów (w przypadku biogazowni), klasa bonitacyjna ziemi, na której ma powstać instalacja (IV, V i VI).
– Jeśli rolnik zdecyduje się oddać ziemię w dzierżawę, powinien jak najbardziej zabezpieczyć swoją umowę. Umowy dzierżawy są to umowy długoterminowe. Rolnik spowinien zwrócić uwagę szczególnie na kwestię gwarantowanego czynszu, rozbiórki i utylizacji instalacji po zakończeniu umowy, czy możliwości dalszej rekultywacji gruntów po zlikwidowaniu instalacji – zaznacza Leśkiewicz.
Na rynku ogłasza się wiele firm, szukających gruntów pod inwestycję w OZE, dlatego warto skrupulatnie zweryfikować potencjalnego inwestora, tj. przeanalizować umowę, aby nie wpaść w tzw. pułapki, o których często słyszymy. Przed podpisaniem umowy warto sprawdzić, z jakich materiałów ma zostać wykonana instalacja i czy mają one potrzebne certyfikaty. W innym przypadku taka instalacja może nie zostać podłączona do sieci.
Dobrze wykorzystać energię
Jednym z przykładów efektywnego wykorzystania energii z OZE jest biogazownia, która oprócz produkcji energii na potrzeby danego zakładu, może przynieść spore zyski finansowe oraz wiele dodatkowych korzyści dla regionu (np. ogrzewanie szkół, bloków). O swoich doświadczeniach z budową i funkcjonowaniem biogazowni rolniczych opowiedział prezes firmy GoodValley Grzegorz Brodziak.
– Na przykładzie naszej spółki mieliśmy produkcję rolną w całym łańcuchu od pola do stołu. Do tego dochodziły odchody zwierzęce, odpady poubojowe i odpady biomasy, więc postanowiliśmy wykorzystać to wszystko do produkcji zielonej energii – opowiada Grzegorz Brodziak. Pierwsza biogazownia Goodvalley powstała w 2005 roku w gminie Przechlewo w woj. pomorskim i miała moc 230 kW.
Odpowiednia lokalizacja
Biogazownia powinna być zlokalizowana w odpowiednim miejscu pod względem ciągłego zaopatrzenia w substraty, właściwego wykorzystania energii, którą produkuje oraz odpowiedniego zagospodarowania pofermentu. Trzeba tak zaprojektować system OZE, żeby wykorzystać energię energetyczną na własne potrzeby produkcyjne, a nadwyżkę sprzedać.
Brodziak podkreśla, że 8 biogazowni zapewnia niezależność energetyczną w całym przedsiębiorstwie, a nadwyżki sprzedawane są do sieci zewnętrznych. Co ważne, ponad 70% zapotrzebowania na energię cieplną dostarczane jest z tzw. ciepła odpadowego i przesyłane jest do 40 zakładów.
– Ostatnie lata pokazały, że wyprodukowana w biogazowniach energia była bardzo tania w porównaniu z cenami rynkowymi, ale także mieliśmy tani nawóz w postaci pofermentu. Gnojowica oraz masa pofermentacyjna zapewnia nam ok. 60% nawożenia azotowego w naszych gospodarstwach – wyjaśnia Brodziak.
Przewagą biogazowni nad innymi OZE jest to, że ich praca i wydajność nie zależy od aktualnej pogody, co jest istotne w kontekście utrzymania ciągłości produkcji energii elektrycznej. Biogazownie pracują przez ok. 90% czasu w ciągu roku. Pozostałe 10% to przerwy techniczne, konserwacje i utrzymanie. Natomiast przyjmuje się, że źródła słoneczne czy wiatrowe w zależności od warunków pogodowych pracują od 10 do 30%.
Minusem biogazu jest jednak koszt inwestycji. Cena 1 MW mocy jest kilkakrotnie wyższa niż w przypadku PV czy wiatraków. Szacuje się, że koszt budowy biogazowni o mocy 1 MW to inwestycja rzędu 25–30 mln zł.
Korzyść dla wszystkich
OZE mogą przynieść wartości dodane nie tylko inwestorowi, ale także lokalnej społeczności. Biogazownia może zapewnić niezależność energetyczną danej miejscowości czy gminy, ale także wykorzystać ciepło odpadowe do ogrzewania pobliskich domów, budynków itd., zapewniając mieszkańcom bardzo tanie ogrzewanie. Przykładem takiego rozwiązania jest biogazownia w podlaskim Michałowie, gdzie instalacja została wybudowana na potrzeby gminy do ogrzewania parku wodnego. Dodatkowo biogazownia dzierżawi grunty rolne od tamtejszych rolników, zapewniając im dodatkowe przychody, a następną wartością dodaną jest poferment, który sprzedawany jest rolnikom jako cenny nawóz. Takich przykładów w Polsce jest coraz więcej.