Rozpoczynamy ją rozmową z Michaelem Mackiem – CEO Syngenta.
TAP: To pana pierwsza wizyta w Polsce, także w gospodarstwach rolnych. Jakie są pana wrażenia?
Michael Mack: Jestem zaskoczony tak znacznym postępem na polskiej wsi. Rok 2014 jest bardzo dobrym rokiem nie tylko dla sektora rolniczego, ale także dla biznesu z nim związanego. Tym, co niepokoi branżę rolną w tej części Europy, jest zakaz eksportu warzyw i owoców do Rosji. Producenci rolni zastanawiają się, jak w przyszłości będą wyglądały kontakty handlowe z Rosją, a także na jak długo wystarczy i czy nadal będzie wsparcie ze strony Unii Europejskiej. To jest ciemna chmura na poza tym praktycznie jasnym niebie.
TAP: Ceny na rynku produktów rolnych nie zależą od rolnika-producenta. Jak wpływa to na prowadzenie biznesu?
M.M.: Ceny płodów rolnych spadają, co przekłada się na mniej zadowalające prognozy na rok 2015. Jednym z czynników wpływających na obniżkę była korzystna pogoda w ostatnich dwóch sezonach. To globalny trend, który wpływa na interesy wszystkich koncernów związanych z rolnictwem, także naszej firmy. Jednak rolnicy będą nadal obsiewali i uprawiali swoją ziemię, bez względu na cenowe zawirowania jakie towarzyszą tej branży. Oczywiste jest, że producenci rolni chcieliby zarówno wysokich plonów, jak i wysokich cen, lecz taka sytuacja nie zdarza się zbyt często. Dlatego postępowi rolnicy dążyć będą do uzyskania jak najlepszych plonów, a to sprawia, że długoterminowa prognoza dla naszego biznesu rysuje się optymistycznie.
M.M.: Rolnictwo funkcjonuje w świecie zmienności i niestabilności. Uważam jednak, że globalizacja może wpłynąć bardzo pozytywnie na handel międzynarodowy oraz przepływ kapitału, towarów czy usług. Jeżeli jest on dobrze zorganizowany, a przy tym odpowiednio szybki, rekompensuje wahania na rynku i niestabilność w rolnictwie. Dobrze ukierunkowana i sterowana globalizacja może doprowadzić do spłaszczenia pików rynkowych.
M.M.: Nie. Europa – patrząc geograficznie – jest strategicznym regionem dla naszych interesów. Natomiast pod względem biznesowym najbardziej dochodowa dla nas jest Europa Zachodnia, i wliczam w to także Polskę. Dlatego uważam, że rolnictwo w tym regionie powinno być wspierane. W kwestii GMO natomiast nie widzę jak na razie interesu komercyjnego w Europie. Moim zdaniem, ta sytuacja nie zmieni się w przeciągu najbliższych 10 lat. W znacznym stopniu wynika to z faktu, że w Europie rolnictwo jest bardziej różnorodne, w przeciwieństwie np. do Brazylii, gdzie soja uprawiana jest w monokulturze. Politycznie Europa nie chce GMO.
M.M.: Upraszczając można stwierdzić, że ludzie z miasta mają nieco wyidealizowany i romantyczny pogląd na to, skąd pochodzi żywność, a zwłaszcza w jaki sposób efektywnie ją produkować. Termin: intensywne zrównoważone rolnictwo ich przeraża. Społeczności miejskie nie rozumieją, że alternatywą jest produkcja ekstensywna, która wymaga większych zasobów wody i gleby, a w jej wyniku wytwarza się więcej gazów cieplarnianych. Moim zdaniem, neonikotynoidy to jedne z bardziej bezpiecznych dla pszczół substancji aktywnych. Wiem od rolników, że już tej jesieni plantacje rzepaku zostały zaatakowane przez szkodniki, i to w dużym nasileniu. Paradoksalnie, producenci zmuszeni są tym samym do zwiększenia zużycia środków ochrony roślin i stosowania technologii starszego typu. Zaskarżyliśmy tę decyzję do sądu, ale nie spodziewamy się jej rozstrzygnięcia w ciągu najbliższych kilku miesięcy.
M.M.: Ten zakaz obowiązywać ma przez 2 lata. Mamy nadzieję, że nie zostanie on przedłużony, ale będziemy także starać się, aby został on uznany za bezprawny. Zdajemy sobie sprawę, że jest to nie tyle problem prawny, co polityczny. Tymczasem do dyspozycji rolników pozostają produkty już zarejestrowane oraz nowe preparaty, które będziemy wprowadzać. Mam nadzieję, że w przyszłości UE wypracuje takie ramy prawne, aby mogły one pozostać na rynku.
M.M.: Niestety, absolutnie nie jestem optymistą w kwestii projektu umowy o wolnym handlu między Stanami Zjednoczonymi a Europą. Moim zdaniem, nie zostanie on wcielony w życie w najbliższej przyszłości z uwagi na brak woli politycznej i porozumienia na tej płaszczyźnie po obu stronach Atlantyku. Ukończenie takiej umowy wymaga zbyt wielu kompromisów. Widzę, że administracja Obamy i UE robią co w ich mocy, aby ten projekt sfinalizować, natomiast przeszkodą są zbyt wielkie podziały po obu stronach, szczególnie jeśli chodzi o rolnictwo.
M.M.: Pod względem produktywności Ameryka Południowa może wysuwać się na czoło, lecz w Europie Zachodniej klimat morski w połączeniu z bardzo dobrymi glebami daje duże możliwości produkcyjne. Na świecie są miejsca, gdzie panują również bardzo dobre warunki do uprawy, np. w Kanadzie dla rzepaku, czy w Brazylii dla soi. W tych rejonach nie uzyskano by określonego poziomu plonów bez odpowiedniego wsparcia technologicznego, a także wypracowania kompromisu między warunkami przyrodniczymi a technologią. Jest to naturalna przewaga konkurencyjna, która w rolnictwie powinna być wspierana przez technologię. Niestety, tak się nie dzieje w Europie. Władza nie wspiera rolników, dlatego każdego roku rośnie przewaga konkurencyjna rolnictwa w Brazylii, Indiach, Rosji czy w Ameryce Północnej. Moim zdaniem można wręcz mówić o stagnacji konkurencyjnej Europy w rolnictwie.
M.M.: Przede wszystkim nowy produkt czy substancja czynna musi działać wyjątkowo skutecznie i w sposób ukierunkowany na konkretny problem. Jednocześnie musi on być bezpieczny dla środowiska, a jego produkcja powinna być opłacalna. Syngenta szuka przede wszystkim rozwiązań zwalczających grzyby, szkodniki i chwasty w uprawach rolniczych. We wszystkich tych obszarach bardzo dużym problemem jest odporność na środki ochrony roślin, która rośnie wraz ze zwiększającą się intensyfikacją rolnictwa. Dlatego celem naszych badań naukowych jest walka z tym problemem i poszukiwanie substancji aktywnych o nowych sposobach działania.
M.M.: Na całym świecie jest wielu profesjonalnych doradców dla rolników, a ich orężem powinien być IPM – zintegrowana ochrona przed agrofagami. W erze cyfrowej, gdy Internet jest coraz bardziej powszechny, doradztwo agrotechniczne wcale nie musi być drogie. Wprawdzie każdy rolnik uważa, że jego pole jest unikalne – i tak faktycznie jest – ale jest wielu rolników, którzy mają podobne problemy. W efekcie możliwe jest świadczenie doradztwa na poziomie globalnym, a to już znacznie mniej kosztuje.
M.M.: W sektorze nasiennictwa Syngenta jest numerem 1 w Europie. Dzięki spółkom, które przejmowaliśmy, działamy w tej dziedzinie, ale także w sektorze zapraw nasiennych, już od 150 lat. To zawsze było i nadal będzie istotną częścią naszego biznesu, a potencjał tego sektora rośnie. Dobrym przykładem są tutaj kukurydza i pszenica. Kładziemy duży nacisk na uzyskanie odmian mieszańcowych (heterozyjnych), które mają wyższy potencjał plonowania, ale także większą odporność na patogeny. Hybrydyzacja daje duże możliwości, np. w pszenicy daje ona możliwość wyhodowania odmian krótkosłomych, bardziej odpornych na wyleganie. Segment nasiennictwa w naszej firmie stanowi ok. 25%, a 75% to ochrona roślin.
Dziękujemy za rozmowę
Karol Bujoczek, Maria Walerowska