
Sylwia Partyka fachu inseminatora uczyła się najpierw we własnym gospodarstwie. Przyznać jednak trzeba, że wraz z mężem rolnikami stali się trochę niespodziewanie.
- Dziadkowie męża prowadzili niewielkie gospodarstwo. Kiedy zaczynało brakować im siły na pracę w nim, zaproponowali, byśmy to my przejęli uprawę i chów zwierząt. Mieszkaliśmy wtedy w Bydgoszczy. Na wsi bywaliśmy tylko w weekendy, a przejęcie gospodarstwa wiązało się z przeprowadzeniem się tu na stałe – opowiada Sylwia Partyka.
W ten sposób rodzice kilkuletniej Julki stali się rolnikami. Sama Julka przeniosła się wraz z rodzicami nie tylko do nowego domu, ale i nowej szkoły. A ponieważ już wtedy uwielbiała chodzić z dziadkiem do obory, pomagać przy karmieniu czy doju, dlatego dzieciństwo na wsi było dla niej jak dobra zabawa i świetna nauka.
Tak toczyła się historia rodziny Partyków do czasu, kiedy Julia postanowiła, że jak mama zostanie inseminatorką. Sam kurs był dla niej najlepszym prezentem na 18-ste urodziny.
Dlatego o tym, jak postrzegana jest kobieta inseminatorka przez rolników, o podziale obowiązków między swoim gospodarstwem a pracą inseminatorki i studiami przeczytać można w majowym numerze "top agrar Polska" w rubryce Moja pasja.