Pierwsze szklane bombki trafiły do Polski w XIX w., a ich ręcznym zdobieniem zajmowały się całe rodziny rzemieślników. Z tej tradycji wyrósł przemysł bombkarski, a Polska jest potentatem w eksporcie bombek na całym świecie. Produkcja baniek dzieli się na dwa etapy: najpierw trzeba uzyskać pożądany kształt, wydmuchując szkło podgrzane do kilkuset stopni, a później je ozdobić.
Glaskule, cacka i bańki
Malowanie bombek stało się życiową pasją Beaty Peksy z Przyborowa w woj. wielkopolskim, która na przekór masowej, fabrycznej produkcji wykonuje swoje cacka w pojedynczych egzemplarzach. Kupuje gotowe szklane bombki o średnicy 10 lub 12 cm, kładąc szczególny nacisk na jakość wykonania.– Kiedyś bombki miały grubsze ścianki i trzymały wymiar tak w pionie, jaki i w poziomie. Dziś o takie trudno, a jeśli bombka jest nierówna, nie da się wymalować na niej geometrycznego wzoru. Zdarza się też, że bombka pęka w ręku przy malowaniu i cała praca idzie na marne – stwierdza rękodzielniczka. – Każdy kolor danego wzoru na bombce trzeba malować osobno i czekać, aż wyschnie, dlatego bombki wielokolorowe trzeba brać do ręki kilkakrotnie. Wzór maluje się rozpoczynając od ciemnych konturów. Nie można się pomylić. Używam farb akrylowych lub przeznaczonych do szkła, natomiast wzory brokatowe maluje się specjalnym klejem, a później obsypuje brokatem – zdradza tajniki swojej pracy rękodzielniczka.
Spiderman, Gwiazdor czy pałac
– Najwięcej czasu pochłania opracowanie wzoru, szczególnie jeśli ktoś zażyczy sobie czegoś specjalnego, np. wpisania daty, dedykacji lub dłuższego tekstu życzeń. Wszystkie elementy muszą być dobrze rozmieszczone i do siebie wizualnie pasować – wyjaśnia Beata Peksa. – Zdarzają się zamówienia na postacie z bajek i komiksów: Spidermana, czy samochodziki z filmu „Auta”, które mają ucieszyć obdarowane dzieci. Maluję też ze zdjęć, np. obiekty architektoniczne, dworki i pałace oraz bombki z firmowymi logo. Takie bombki kosztują od 15 zł wzwyż – opowiada o zamówieniach Beata.Szczypta historii
Historia ozdabiania zielonego drzewka wigilijnego sięga średniowiecza, a zwyczaj ten chrześcijanie przejęli od pogan, nadając mu nowe, religijne znaczenie. Zwyczaj narodził się we Francji i początkowo był domeną protestantów. Do polskich miast przywędrował w XVIII w. Pierwotnie na choince wisiały jabłka – symbol zakazanego owocu.Orzeszek ze szkła
Na pomysł wydmuchania małych kul jako ozdób choinkowych imitujących jabłka i orzechy około 1840 r. wpadł Hans Grainer, ubogi pracownik manufaktury w miejscowości Lauscha w Turyngii. Nie stać go było na prawdziwe smakołyki. Szklane miniaturki tak spodobały się sąsiadom, że rozpoczęto ich produkcję. Pomysł, który narodził się z biedy, dał początek ogromnemu przemysłowi. Pierwsza bombka wyszła spod rąk Niemca, najdroższą zaś wykonał brytyjski jubiler Mark Hussey. Bombkę wartą kilkadziesiąt tys. funtów w 2009 r. ozdobił diamentami, rubinami i białym złotem.Świąteczna magia
Beata jako dziecko zachwycała się migoczącymi na choince ozdobami, które stanowiły symbol świątecznego nastroju i jednoczyły rodzinę przy dekorowaniu drzewka. Postanowiła dołączyć do grona twórców bombek, wykorzystując swoje malarskie ciągoty.– Rodzina była zachwycona spersonalizowanymi malunkami na bombkach i zachęcała mnie, bym kontynuowała swoją pasję na większą skalę. Sprzedawałam więc bombki w Polsce i Niemczech na jarmarkach rękodzieła i – o dziwo – pora roku nie miała wpływu na zainteresowanie moimi pracami. Dzięki temu zajmuję się bombkami od kilkunastu lat z niesłabnącą przyjemnością. Niewielkie gospodarstwo wraz z sadem przekazałam synowi, mogę więc teraz dzielić czas między domowe obowiązki i moją pasję – przyznaje z satysfakcją pani Beata. ad
Fot. Adamczewska