StoryEditor

Sery od Burego Misia

Osada Burego Misia to miejsce niezwykłe i jedyne takie na świecie. Tu dzieją się cuda. Pierwszym z nich jest codzienny cud przyjaźni. A drugim zamiłowanie do warzenia sera.
24.05.2018., 13:05h

W Nowym Klinczu niedaleko Kościerzyny produkowane są sery, którymi raczą się m.in. goście hoteli Sheraton. Produkcja ma miejsce w osadzie Burego Misia, gdzie zaciera się granica między osobami pełno- i niepełnosprawnymi. Odkrywanie pasji do prostych gospodarskich zajęć jest formą terapii, pozwala nakarmić mieszkańców osady i przez żołądek trafić do serc dobrych ludzi.

Początki osady

Ksiądz Czesław Marchewicz ze Zgromadzenia Zmartwychwstańców, zwany Kubą, na początku lat osiemdziesiątych XX w. organizował wyjazdy wakacyjne na Kaszuby dla osób niepełnosprawnych intelektualnie i ruchowo. Zastanawiał się, czy będzie w stanie pomóc swoim podopiecznym, gdy odejdą ich bliscy, a oni pozostaną bez opieki. Tak zrodził się pomysł zorganizowania stałego miejsca pobytu dla Burych Misiów – jak nazywani są przez opiekunów niepełnosprawni. Księdzu udało się zebrać pieniądze i w 1987 r. kupić niewielkie gospodarstwo. Obecnie osadę zamieszkują 32 Misie i 15 opiekunów - Burych Niedźwiedzi. 

Wspólna praca

Przez 30 lat działalności gospodarstwo bardzo się rozwinęło. Misie, które chcą i są w stanie pracować regularnie otrzymują umowę o pracę. Te, które pracują dorywczo lub są mniej samodzielne, mają wypłacane dniówki. Bure Niedźwiedzie natomiast podpisują kontrakt na rok, często jednak zostają dłużej. Swoich podopiecznych nazywają przyjaciółmi. Bo to właśnie o przyjaźń chodzi, o ewangeliczną odpowiedzialność za drugiego człowieka. Tutaj razem się mieszka, spożywa posiłki i pracuje. Pola, sad, ogród, zielnik, szklarnia dostarczają paszy dla zwierząt i płodów na przetwory: konfitury, chutneye, syropy, kiszone warzywa. Wyprodukowaną żywność można kupić w sklepie stacjonarnym na terenie osady, przez Internet (www.kupowiszcze.pl) oraz z Miś Trucka, który dociera do miast w całej Polsce.

Serowarnia

Mleko do produkcji serów pochodzi od własnego stada krów rasy jersey i simental, które liczy 18 sztuk,
w tym 13 krów mlecznych.  

– Rasy te nie są najbardziej wydajne, ale ich mleko jest najlepsze do produkcji serów. Mleko nie jest pasteryzowane i regularnie badane – podkreśla Ewa Jadczyk, Bury Niedźwiedź, od pięciu lat opiekująca się serowarnią. – Potrzeba czasami kilkunastu miesięcy cierpliwej nauki i codziennej rutyny, by Bury Miś przyswoił procedury warzenia sera – wyjaśnia Ewa. 

Obecnie do pracy w serowarni przychodzi czwórka oddanych swojemu zadaniu Burych Misiów. Przerabiają dziennie od 100 do 200 litrów mleka, w zależności od pory roku i stopnia zacielenia stada. 

– Dziennie uzyskujemy kilkanaście kilogramów sera. Moje zadanie polega na kontrolowaniu, czy procedury są zachowywane. Sery żółte dojrzewają od kilku miesięcy do dwóch lat. Sprzedawane są w cenach od 33 do 70 zł/kg. Sery kupują nasi sąsiedzi, członkowie wspólnot z Krakowa, Bytomia, Poznania, Kościerzyny, sklepy ze zdrową żywnością, restauracje i hotele. Mamy na koncie kilka nagród, a ich przyznanie zawsze cieszy naszych serowarów. Ostatnio rośnie popularność sera typu feta  – opowiada o swojej pracy Ewa.

Serowarnia produkuje świeże sery podpuszczkowe i twarogowe, sery wędzone we własnej wędzarni oraz sery żółte długo dojrzewające. Dodatki smakowe w postaci ziół, ziaren czy orzechów także pochodzą z osady.

Każdy ma marzenia

– Bardzo lubię pracować przy serach. Mój ulubiony to ten z ziołami i pomidorami. Pracuję cały tydzień, a w niedzielę lubię pograć w gry na tablecie – mówi 41-letnia Agnieszka Mielcarzewicz, Bury Miś, który w osadzie mieszka od pół roku, czyli od śmierci mamy. Agnieszka marzy o wyjeździe do Disneylandu.

Ewa Chuchrowska ma 45 lat. Jest Burym Misiem zatrudnionym w serowarni na pół etatu. W wolnych chwilach opiekuje się psem o imieniu Czesia. Za zarobione pieniądze pojechała do Hiszpanii. Na pytanie, czy chciałaby mieszkać gdzie indziej, odpowiada: 

– Tu jest moje życie, tu mam przyjaciół. Rano wyprowadzam psa, jem śniadanie i piję kawę. Mamy dyżury przy sprzątaniu i przygotowywaniu jedzenia, później idę do serowarni i znów mam przerwę na kawę. Potem serowarnię sprzątamy. Kiedy ktoś z nas jest zmęczony, to zastępuje go inny Bury Miś. Nie opuszczam dni pracujących, bo bardzo lubię to, co robię – przyznaje Ewa.

Jacek Jurga z Poznania mieszka w osadzie od czerwca 2017 roku. Jego tata nie jest w stanie się nim zajmować. Jacek pracuje w ogrodzie. 

Praca nie jest ciężka i dostajemy za nią pieniążki – podkreśla Bury Miś. – Brakuje mi tego, by pokazać się na scenie – dodaje. Ćwiczy grę na keyboardzie. Na Świętnicy, czyli święcie Misiów i Niedźwiedzi, które odbywa się co roku we wrześniu wystąpił na scenie dla swojego opiekuna. Marzy o występach przed dużą publicznością.

– Tu jest mój drugi dom – mówi Paweł Witczak. – Z Burymi Misiami jeżdżę na obóz od 30 lat, a mam 40 lat. Przyjechałem tu do pracy przy stadzie krów, bo bardzo to lubię. Chcę tu być na stałe, mam nadzieję, że mama się zgodzi – dodaje Bury Miś. Paweł jest uzdolniony plastycznie. Maluje piękne obrazy.

Agata Jadczyk, 29-letni Bury Niedźwiedź, opiekun trzech Misiów w osadzie mieszka i pracuje od 7 lat. 

Do osady trafiają osoby niepełnosprawne w stopniu lekkim do znacznego, które chcą tu być, często z parafialnych Wspólnot Burego Misia. Każdy może wybrać zajęcie, któremu się poświęci. Wtedy nie trzeba namawiać do wspólnej pracy. Bure Misie uczestniczą we wszystkich pracach, które wykonywane są w osadzie – podkreśla Agata.

Potrzebna wędka

– Staramy się żyć tak, by jak najmniej obciążać sobą innych – mówi ks. Kuba. – Potrzebujemy wędki, a nie ryby. Osada w żaden sposób nie jest dotowana przez państwo czy Kościół. Funkcjonuje dzięki nieustannym zabiegom członków osady oraz Fundacji Wspólnoty Burego Misia, sprzedaży produktów, które sami w naturalny sposób wytwarzamy, dzięki datkom oraz pomocy udzielonej przez ludzi dobrej woli. To umożliwia nabywanie narzędzi. 

Planujemy poszerzenie zakresu naszych działań, dlatego potrzebne nam są: prasa do tłoczenia olejów, palarnia kawy, zgrzewarka próżniowa do żywności (do serów), wirówka do mleka, kocioł warzelny.

Uprawiamy łącznie z dzierżawami 40 ha i potrzebny nam sprzęt: ciągnik 100 kW, brona talerzowa oraz chwytak do balotów do naszego ciągnika marki Ursus. Mały ciągnik, który mamy, udało nam się nabyć za pół ceny, dzięki pomocy Ursusa – wyjaśnia ksiądz. 

Osoby, które chcą wspomóc osadę Burego Misia, znajdą informacje na: http://buremisie.org.pl/

ad

Agata Dobak
Autor Artykułu:Agata Dobak

redaktor „top agrar Polska” w dziale Dom i Rodzina

Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
20. grudzień 2024 01:08