Ewa Przydacz, choć rolniczką nie jest, zna nasz dział „Dom i rodzina” i to z myślą o nim zadzwoniła któregoś dnia, by opowiedzieć o swojej drodze życiowej i artystycznej pasji.
– Na wieś przeniosłam się prosto z marzeń. Zawsze twierdziłam, że trzeba je realizować i jak tylko nadarzyła się okazja na zmianę miejsca zamieszkania i na dodatek przedwojenny dom okazał się tym wyśnionym, nie czekaliśmy z rodziną ani chwili! Moje miasto rodzinne też nie należy do zatłoczonych i bardzo zakorkowanych jednak ani razu, tak jak teraz, pod oknem nie miałam okazji zobaczyć maleńkich sarenek. Tam nie pachniała świeżo skoszona trawa i las nie kusił kolorami – opowiada.
Od lat pracuje w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Lublińcu jako terapeuta zajęciowy. Prowadzi zajęcia plastyczne z seniorami. Po godzinach oddaje się twórczości artystycznej.
– W mojej rodzinie korzenie artystyczne sięgają bardzo głęboko. Mój pradziadek Józef Zając był absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i kształcił się pod czujnym okiem Teodora Axentowicza. Zresztą napisałam na ten temat pracę, którą broniłam na Akademii Jana Długosza w Częstochowie na wydziale Edukacji Artystycznej. Co tworzę? Maluję obrazy olejne już ponad 20 lat dla osób prywatnych, kościołów, knajpeczek. Bardzo dużo rzeźbię w glinie, uwielbiam tworzyć ikony, stare meble odnawiam w różnoraki sposób (moim ulubionym jest decoupage). Maluję materiały techniką batik, areografem ozdabiam samochody itp. – dodaje.
Dzięki nam, można nawiązać kontakt z panią Ewą Przydacz, by w ten sposób zamówić dla siebie lub bliskich prezent świąteczny. Napisz na adres Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. w tytule wpisując "rękodzieło".
ec