U źródła, w Ukrainie, zapytaliśmy o sytuację rolników. Poniżej wywiad Jerzym Wójcickim z Polakiem mieszkającym w obwodzie winnickim w Ukrainie – rejonie rolniczym położonego przy granicy z Mołdawią.
(Fot. Facebook/Jurii Wojcicki)
Rolnikom w Ukrainie brakuje głównie paliwa, ale nie tylko
Jak rolnicy radzą sobie w czasie wojny?
Wczoraj, w okolicy Winnicy widziałem, że w pole wyjechały już pierwsze traktory. Rozpoczął się okres prac polowych. Tymczasem rolnikom najbardziej doskwiera brak paliwa. Niektórzy mają jeszcze zapasy z jesieni, ale te na długo nie wystarczą.
Ale jak prowadzić prace polowe, gdy nad głowami świstają kule?
To jest największy problem rolników ze wschodu kraju. Mam informacje, że mimo potrzeby wjechania w pole, farmerzy tego nie robią z obawy o życie. Natomiast na zachodzie kraju nie ruszają w pole z uwagi na wspomniane wyżej braki paliwa. Mam obawy, że spowoduje to, że niedochowanie terminów zabiegów agrotechnicznych. W konsekwencji odbije się to na plonach, nie tylko zbóż ozimych, które nie zostaną na czas ochronione i nawożone, ale także mogą nie zostać posiane rośliny jare, w tym ważne dla Ukrainy słonecznik i soja.
Brak paliwa to jedno, ale czy w Ukrainie, podobnie jak na świecie podrożały nawozy?
Tak. Podwyżki cen były potężne. Jednak nie tylko podwyżki dotknęły rolników. Problemem była dostępność nawozów. Już od kilku miesięcy zostały zablokowane dostawy z Białorusi i przez Białoruś z Rosji, a nawet dostawy kierowane tranzytem przez Polskę. Niektórzy farmerzy mają jeszcze zapasy z jesieni, ale te nie wystarczą na długo.
A jak wygląda sytuacja ze środkami ochrony roślin?
Podobnie jak z nawozami. Kto zaopatrzył się jesienią lub ma zapasy z ubiegłego roku, temu na jakiś czas wystarczy.
Sprawa agrotechniki, to jedno. Jest jeszcze codzienne życie rodzinne. Czy farmerzy wysyłają swoje rodziny na zachód?
Na wsi sytuacja jest nieco inna niż w miastach. Jest mniejsze ryzyko bombardowań. Poza tym wielu rolników ma bydło i świnie i nie można ich zostawić. Ktoś musi przy nich pracować. Farmerzy wiedzą też, że wkrótce trzeba będzie zacząć prace polowe, na tyle, na ile wystarczy paliwa. Dlatego sami zostają w kraju. Jeśli chodzi o rodziny, to są też tacy, którzy swoje dzieci kształcą poza Ukrainą i wtedy wysyłają je z kraju ogarniętego wojną. Widzimy też falę uchodźców. Jako producenci żywności, rolnicy pomagają im, choćby dostarczając darmowe kanapki.
Jaka pomoc jest w tej chwili dla Was najważniejsza?
Sytuacja zmienia się z dnia na dzień. W tej chwili ważne są dostawy pomocy humanitarnej. Zostało to nieco ułatwione i teraz gdy ciężarówka z pomocą wjeżdża przez przejście w Korczowej, to wystarczy, że przekroczy granicę, i tam kierowana jest do rozładunku, tak aby kierowca mógł w miarę szybko wrócić do Polski. My zajmujemy się kierowaniem dostarczonych towarów dalej.
Czego w takim razi najbardziej teraz potrzebujecie?
W obecnej chwili Ukraina, i miejscowi rolnicy najbardziej potrzebują pokoju. Rolnictwo, jak i każdy inny rodzaj gospodarki trudno jest prowadzić, gdy nad głową latają pociski rakietowe, a wzdłuż pól poruszają się czołgi. Ponadto ukraińscy rolnicy także chcą integracji z unijnym rynkiem. Jak z punktu widzenia sprzedaży swoich produktów, tak i kupowania po wygodniejszych cenach nawozów i środków ochrony roślin.
Bardzo dziękuję za rozmowę, apel o pomoc przekażemy naszym Czytelnikom. Proszę podać sposób kontaktu w celu pomocy.
W przypadku chęci pomocy ukraińskim rolnikom najlepiej kontaktować się za pośrednictwem polskiego MSZ lub ukraińskich placówek dyplomatycznych w Polsce. Między Polską a Ukrainą bardzo sprawnie funkcjonuje korytarz dla pomocy humanitarnej, m.in. w Korczowej – Krakowcu. Bądźmy dobrej myśli.
Akcja pomocy uchodźcom