Zamiast produkcji, kopanie dołów na padlinę
Atak Rosji na Ukrainę zakłócił nie tylko eksport pszenicy, oleju słonecznikowego i innych produktów rolno-spożywczych. W wielu regionach brakuje wody i prądu. Ze względu na brak energii i środków produkcji z funkcjonowania musiała zrezygnować największa w Europie ferma drobiu, Chornobajevskaja, położona w południowej części Ukrainy, w pobliżu miasta Chersoń.
Przed wojną ferma eksportowała około miliarda jaj rocznie. Teraz kierownik przedsiębiorstwa rolnego, Andrij Chirkow, zamiast produkcją, zajmuje się kopaniem dołów i zakopywaniem martwych zwierząt, żeby zminimalizować skażenie miejscowego wodociągu substancjami powstałymi z padliny, jak opisuje Wall Street Journal.
– To nie jest ładny obrazek – mówi Chirkov – Zabieramy ptaki, przewozimy je i zakopujemy.
Chirkow nieustannie ryzykuje, kontynuując pracę w bezpośrednim sąsiedztwie rosyjskich żołnierzy, którzy, jak mówi, już wcześniej do niego strzelali.
Ostrzelani przy próbie zdobycia paszy dla zwierząt
Wojska rosyjskie przybyły na farmę w Czarnobajwsku trzeciego dnia inwazji, jak powiedział Chirkov reporterowi Wall Street Journal. Rosyjscy żołnierze ukradli z gospodarstwa prawie wszystkie pojazdy i rzeczy osobiste pracowników.
– Po prostu przyszli, trzymając przed sobą lufy karabinów maszynowych i zabrali klucze – mówi kierownik fermy. Następnego dnia żołnierze zatrzymali ciężarówki załadowane paszą dla zwierząt, pozostawiając gospodarstwo z zaledwie dwudniowymi zapasami.
Pracownicy próbowali zorganizować świeże zapasy paszy z najbliższej mieszalni pasz, ale w drodze powrotnej zostali ostrzelani przez rosyjskich żołnierzy, więc zaniechali prób transportu. Zamiast tego zaczęli rozdawać kury i jajka innym rolnikom w regionie oraz osobom, które przybywały na fermę, żeby same je sobie pozbierać. Rozdano ok. 1,45 miliona jaj i 90 000 kur.
Brak prądu skończył się tragicznie
Rosyjskie działa 1 marca ostrzelały lokalną elektrownię, odcinając cały dopływ prądu. W rezultacie automatyczny system karmienia i pojenia w kurnikach przestał działać. Chociaż ferma posiada jedenaście generatorów prądu, które mogłyby być włączone w sytuacji awaryjnej, zabrakło paliwa, które także nie mogło być dostarczone do gospodarstwa.
Kury stopniowo umierały z pragnienia i głodu. Ogromne stosy tuszek zostały porozrzucane po całym gospodarstwie. Andriy Chirkov ciągnikiem z przyczepą wozi na pole w pobliżu obiektu padłe ptaki i zakopuje je w głębokich dołach.
Pracę straciły setki osób
Przed wojną w Czarnobajwsku pracowało 398 osób. Teraz 20 pracowników wspiera Chirkova w jego niebezpiecznym i smutnym zadaniu. Pomocnicy przychodzą pieszo z okolicznych wiosek. Wielu byłych pracowników uciekło lub przyłączyło się do walki, jak mówi Chirkov. On sam próbuje tłumaczyć stacjonującym w pobliżu rosyjskim żołnierzom: „jesteśmy normalnymi ludźmi, którzy pracują”, ale ich to nie obchodzi.
oprac. al na podst. agrarheute.com
fot. Twitter/ZOONewstv, Andriy Chirkov