StoryEditor

Interwencja policji za oprysk w pszenicy. Rolnik wpadł na „kwitach”

Kilka dni temu policjanci z Lublina zostali zaalarmowani przez kilku mieszkańców obrzeży miasta, że jeden z rolników wykonuje opryski, „które mogą zagrażać przyrodzie”. Zabiegi miały miejsce w gminie Głusk, leżącej zaraz po sąsiedzku granic miasta, będącej praktycznie jego sypialnią.
27.05.2020., 12:05h
W tej gminie, jak grzyby po deszczu powstały osiedla domków jednorodzinnych – przybywa mieszkańców, ubywa rolników. Przybyły na miejsce patrol zastał na polu mieszkańca Lublina, który na „ojcowiźnie” wykonywał zabiegi w pszenicy środkiem chwastobójczym. Funkcjonariuszom usprawiedliwiał się, że oprysk przeprowadza o tej porze dnia, bo chce zdążyć przed wietrzną pogodą, zapowiadaną przez meteorologów na popołudnie. W trakcie interwencji okazało się, że jego opryskiwacz nie posiada atestu, a on sam nie ma zaświadczenia o szkoleniu chemizacyjnym.

Na tę okoliczność funkcjonariusze sporządzili notatkę służbową na podstawie art. 76 ust. 1 ustawy o środkach ochrony roślin. Mówi ona m.in., że kto stosuje ś.o.r. w sposób stwarzający zagrożenie dla zdrowia ludzi, zwierząt lub dla środowiska, podlega karze grzywny

W tym przypadku nie było jednak zagrożenia dla ludzi. Brak świadectwa szkolenia i atestu opryskiwacza to nie jest zagrożenie dla ludzi o ile ten opryskiwacz jest sprawny, a rolnik wykonuje opryskiwanie zgodnie ze sztuką (głównie etykietą, w której w tym przypadku musiałoby być napisane, że nie wolno opryskiwać tym preparatem roślin do południa). Policja wygląda więc na to, że policjanci zastosowali w tym przypadku niewłaściwy przepis.

Gdyby rolnik miał atest aktualny na opryskiwacz oraz zaświadczenie o szkoleniu chemizacyjnym, interwencja policji byłaby całkowicie nieskuteczna ponieważ zabieg zastosowano w pszenicy, a nie np. w kwitnącym rzepaku. Jednak niespełnienie wymienionych wymogów wywoła u niego konsekwencje w postaci choćby ukarania go w wypłacie dopłat bezpośrednich, które będą mu zmniejszone. Nadgorliwi o środowisko, a szczególnie pszczoły – sąsiedzi z domków mogą mieć satysfakcję, zaś on z pewnością dopełni nałożonych przez ustawę reżimów, może jeszcze w tym sezonie.

Rozmawiamy z Michałem Parolem, rolnikiem z tej samej gminy, który uprawia sąsiadujące z osiedlami pola od lat. Też ma problemy z mieszkańcami.

W kwitnący rzepak zawsze wjeżdżam w nocy na lampach. Większych scysji jeszcze nie miałem, uciekam od awantur i pyskówek. Na spokojnej dyskusji się kończy – deklaruje Parol. Dodaje, że na samych zabiegach się nie kończy, sąsiedzi mają też pretensje o kurz czy hałas późnym wieczorem.

To jednak stały problem rolników z sąsiadami. W wielu rejonach Polski ludziom przeszkadza nocny zabieg ochronny, ponieważ jest hałas, w dzień też rolnikowi nie wolno pryskać, bo są obloty pszczół, wieczorem też nie, bo zapach zakłóca im odpoczynek lub grillowanie, itd. Ciężko rolnikowi dogodzić miejskim sąsiadom...

as

Fot. Sierszeńska, poglądowe
Andrzej Sawa
Autor Artykułu:Andrzej Sawa
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
22. grudzień 2024 07:55