Nie oznacza to, że co roku nie znajdują się „odważni”, którzy sieją kukurydzę z własnych zbiorów. Jednak odmiany heterozyjne, o tzw. wybujałości mieszańcowej, to niewątpliwie zaleta, którą tracimy, siejąc własny materiał. Gdzie zatem szukać oszczędności? Wydaje się, że z pomocą przychodzi Internet. Ale czy na pewno?
Kukurydza z Ukrainy
Pod koniec ubiegłego roku na linii rolnicy – firmy nasienne zawrzało. Zaczęło się od wpisów na forach rolniczych na temat dużo niższych cen materiału siewnego tych samych odmian za naszą wschodnią granicą. W dobie szerokiego dostępu do informacji rolnicy sprawdzili i zauważyli, że w Ukrainie nasiona kukurydzy można kupić za połowę ich ceny w Polsce. Pojawiły się u nas, na internetowych platformach sprzedażowych oferty nasion po okazyjnych cenach. Przykładowo jednostka siewna 80 tys. nasion w cenie 150–180 zł. Żadna legalnie działająca hodowla, która ponosi wysokie koszty i przestrzega przepisów nie może konkurować z takimi ofertami. W UE i u nas ceny nasion kukurydzy są wyższe. Wywołało to oburzenie rolników i na hodowców sypnęła fala hejtu. Czy jednak była ona słuszna?
Zobacz również: Podrobiona kukurydza – czym to grozi zakup podrobionego materiału siewnego?
Okazuje się, że ceny nasion kukurydzy w Ukrainie rzeczywiście bywają niższe. Jednak nie aż tak, bo stanowią one ok. 70–80% ceny u nas. Skąd zatem tak tanie nasiona w ofercie?
– Ukraina do czasu wojny produkowała nasiona dla Rosji i Białorusi. Kierunki te zamknęły się i pozostali z towarem, często zaprawionym. Próbują pozbyć się go, bo koszty produkcji były wyższe, a nasiona zaprawione nie nadają się na paszę – mówi Zygmunt Król, przewodniczący Sekcji Kukurydzy w Polskiej Izbie Nasiennej i prezes Saatbau Polska. Dodaje, że od przedstawicieli różnych firm spływają informacje, że towar z Ukrainy jest już u nas na rynku, ale nikt nie chce się przyznać, bo wiedzą, że jest on nielegalny.
Nie wszystko to przemyt
Trzeba jednak jasno rozgraniczyć pewne kategorie nasion:
Ukraina na podstawie decyzji Rady 2003/17 może produkować nasiona zbóż, w tym kukurydzy, które są sprowadzane do UE po granicznej kontroli fitosanitarnej i kontroli w miejscu docelowym. Z tego korzystją niektózy hodowcy, którzy prowadzą produkcję nasienną nad Dnieprem i Dniestrem (patrz ramka na str. 100) i importują nasiona – ten materiał jest legalny;
- może na rynku istnieć materiał siewny wyprodukowany jako dobry jakościowo mieszaniec, ale przemycony bez „papierów”, choć służby graniczne takiego nie wykryły;
- może znajdować się w obrocie kukurydza wyprodukowana jako mieszaniec F2, nie spełnia żadnych norm jakości materiału siewnego, a oferowana jest jako taki towar.
Co mówią celnicy o możliwym wykryciu przemytu nasion?
Zapytaliśmy Krajową Administrację Skarbową, która wchodzi w skład Ministerstwa Finansów i nadzoruje celników, o możliwe wykrycia przemytu nasion kukurydzy i skalę importu. Okazuje się, że w 2023 r. procedurą dopuszczenia do obrotu objęto 1532 t kukurydzy, która pochodziła z Ukrainy i zgodnie z deklaracją importera była przeznaczona do siewu. Ilość ta jest znacznie mniejsza od wykazywanej przez PIORiN (patrz ramka na str. 100), ale rozbieżności mogą wynikać z innych okresów obrachunkowych i przepływu informacji między instytucjami. Mimo to jest to całkiem spory wolumen.
Ministerstwo Finansów informuje także, że import nasion kukurydzy nie jest zakazany, ale podlega on, jak wszystkie inne towary, kontroli zgodnie z przepisami prawa celnego oraz przepisami dotyczącymi wprowadzania towarów rolno-spożywczych. Kontrole te polegają na rewizji towarów oraz sprawdzeniu dokumentów. Należy jednak pamiętać, że kontrole te są wynikiem prowadzonej stale analizy ryzyka. Natomiast jeśli coś jest zgłaszane jako materiał siewny, zawsze kierowany jest on do kontroli fitosanitarnej. Nie uzyskaliśmy jednak odpowiedzi, czy wykryto jakieś przemycane nasiona.