Na północy kraju odmiany wczesne są już praktycznie gotowe do koszenia na kiszonkę.
– Z naszego monitoringu wynika, że w województwie podlaskim nawet odmiany średnio późne, czyli FAO do 270 mają już 29% suchej masy, natomiast grupa wczesna – FAO do 230 – uzyskuje 34% suchej masy, a zatem jest już jak najbardziej gotowa do zbioru na kiszonkę – mówi Marek Skwira z firmy Limagrain. Z kolei w województwie pomorskim odmiany późne (do FAO 270) mają suchą masę na poziomie 30%, a grupa wczesna 34%.
Najbardziej na skutek suszy ucierpiały Kujawy, Wielkopolska oraz Dolny Śląsk i Opolszczyzna – tam rośliny usychały w oczach. To właśnie na Kujawach można znaleźć plantacje z suchą masą powyżej 40%.
Sucha masa kosztem energii?
W tym sezonie rolnicy często będą stawać przed dylematem – czekać aż dojrzeje skrobia i zebrać praktycznie suche rośliny, czy też nie czekać i kierować się suchą masą kosztem nieco niższej zawartości skrobi, której źródłem jest przede wszystkim ziarno.
– Niestety nie ma dobrego rozwiązania… Jeśli w gospodarstwie mamy dostęp do wysłodków czy też dobrej sianokiszonki, to ewentualnie można by się pokusić z opóźnieniem zbioru i czekać aż ziarno dojrzeje. Jednak w tym roku także mieliśmy problem z paszą z użytków zielonych. My rekomendujemy, żeby jednak pilnować suchej masy i nie czekać, potem ewentualnie uzupełnić energię, np. paszą treściwą – radzi Marek Skwira.
A co jeśli sucha masa osiągnie 40%?
– Na pewno nie będzie to dobry surowiec do zakiszania. Pewnym ratunkiem może być obniżenie wysokości cięcia i koszenie nawet nieco powyżej poziomu zanieczyszczeń. Na pewno trzeba zastosować zakiszacz, aby ustabilizować kiszonkę. Ważne też będzie możliwie jak najbardziej staranne ugniecenie pryzmy – dodaje.
Fot. Konieczka