Uczestnicy pierwszego dnia imprezy mieli okazję poznać różne gospodarstwa mleczne, ich sposób na hodowlę bydła i efektywną produkcję białego surowca. Według prelegenta zza Odry najlepszym sposobem na lepszą ekonomię produkcji mleka jest współpraca. Pozwala ona bowiem osiągnąć większą skalę produkcji, a co za tym idzie – niższe koszty jednostkowe.
Pokazuje to przykład gospodarstwa KNH w Hörlebach, którym rolnik zarządza wraz z dwoma innymi wspólnikami. Ci ostatni, ze względu na mniejszy wkład, pełnią głównie funkcję doradczą, ale tworząc spółkę mają większe możliwości na rozwój niż w pojedynkę i mogą łączyć pasję do chowu bydła z działalnością pozarolniczą.
– Z mojego punktu widzenia to także dobry układ. Bo choć mój wkład sięga ok. 60% i spędzam najwięcej czasu w oborze, to mogę oddać część obowiązków i odpowiedzialność na wspólników, a przy tym mam więcej czasu dla siebie – mówił Kümmerer.
Gospodarstwo KNH utworzono w 2000 roku i wraz z upływem lat zaczęło się stopniowo rozwijać, aż do przełomowej budowy nowej obory wolnostanowiskowej dla 300 krów z karuzelową halą udojową na 36 stanowisk oraz biogazowni (265 kW). Obie inwestycje miały miejsce w 2011 r. Spółka gospodaruje łącznie na 270 ha i utrzymuje 360 krów mlecznych o przeciętnej wydajności 11 tys. kg mleka/krowę/rok, w tym przedstawiciele rasy hf – 12,050 kg/krowę/rok, a rasy simental – 10,650 kg/krowę/rok.
W Polsce również mamy ten problem – zwracali uwagę uczestniczy spotkania. To m.in. dlatego przeciętne stado krów w naszym kraju liczy zaledwie ok. 9 sztuk, a średnia powierzchnia upraw sięga zaledwie 16 ha. – Co prawda w Niemczech statystyczna ferma gospodaruje na 60 ha, ale z drugiej strony wielu rolnikom brakuje następców i dobrych pracowników, co znacznie ogranicza rozwój. Są zmuszeni kupować maszyny, w tym nierzadko ponad ich potrzeby, na czym często tracą – zwracał uwagę przedstawiciel gospodarstwa w Hörlebach.
– Co prawda póki co wydajność wzrosła zaledwie z ok. 8,1 do 8,2 tys. kg mleka od krowy rocznie, ale komfort pracy jest o niebo lepszy – zaznaczał prelegent z Wielkopolski (pełny opis gospodarstwa Krzysztofa Bardeckiego można znaleźć w artykule „Obora bezobsługowa” w nr 7/2016 „top bydło”).
Niezwykle interesująco zaprezentował się także następca rodzinnego gospodarstwa mlecznego z miejscowości Koneck (woj. kujawsko-pomorskie). Piotr Przybysz - bo o nim mowa - wraz ze swoimi rodzicami i najstarszym w rodzinie dziadkiem, postanowili zmodernizować starą oborę uwięziową na wolnostanowiskową.
Wiązało się to z wieloma komplikacjami, bowiem na czas remontu zwierzęta przebywały na przyległym do obory wybiegu, wchodząc do obiektu jedynie na karmienie i dój. Przebudowa była dość gruntowna. Polegała nie tylko m.in. na dobudowaniu wiaty, czy montażu legowisk w miejscu, gdzie dawniej znajdował się stół paszowy, ale także instalacji robota udojowego.
– Krowy przyzwyczaiły się do niego zaledwie w ciągu jednego miesiąca, a po 3 wchodziły praktycznie bez większego problemu pomimo zupełnie nowego środowiska, w którym przyszło im funkcjonować – zaznaczał młody adept hodowli krów.
Ostatecznie udało się stworzyć komfortowe warunki dla 61 krów, przy czym koszt jednego legowiska wyniósł zaledwie 10 tys. zł (przy całkowitym koszcie modernizacji na poziomie ok. 600 tys. zł). – Warto jednak podkreślić, że wszystkie prace budowlane zostały wykonane własnym sumptem, przy niemałym udziale jednego z członków rodziny, który jest budowlańcem – dodawał Piotr Przybysz w rozmowie z „top agrar Polska”.
mj
fot. Jajor