Na pierwszy rzut oka obora wolnostanowiskowa na 160 krów w miejscowości Kraszewice (woj. wielkopolskie) nie wyróżnia się niczym szczególnym. Ot, żółta elewacja, dwa roboty udojowe i szeroki stół paszowy. Nic bardziej mylnego. Od początku do końca wymyślił, zaprojektował i wybudował ją bowiem sam hodowca.
Marek Golanowski, bo o nim mowa, wraz z żoną Anną, synami Patrykiem, Karolem i Aleksandrem oraz swoimi rodzicami, do tej pory utrzymywali zwierzęta w oborze wolnostanowiskowej na 50 krów (z 2000 r.). Codzienna praca, w tym łącznie 6 godzin w kanale udojowym (rybia ość 3 × 2), stawała się coraz bardziej uciążliwa. Zaczynało też brakować miejsca, a ze względu na ograniczoną powierzchnię działki nie było szansy na rozbudowę starej inwestycji.
Rolnicy zdecydowali się więc na przenosiny i budowę nowej obory w oddalonym o ok. 800 m nowym siedlisku. Prace zaczęły się w 2016 r., budowa trwała 2 lata. Niestety, tuż po tym jak firma budowlana rozpoczęła pracę, po ciężkiej chorobie zmarł jej właściciel. Hodowca był pod ścianą...
Jak hodowca poradził sobie z wyzwaniem? Na jakie rozwiązania zdecydował się w swojej oborze? Dlaczego podjął decyzję o automatycznym doju z ruchem kierowanym? Na te i wiele innych pytań znajdziesz odpowiedź w najnowszym wydaniu „top bydło”. Zapraszamy do lektury artykułu: „Obora w kolorze pustyni”, gdzie możesz poznać wiele ciekawych patentów na funkcjonalny obiekt dla krów mlecznych.
mj
Fot. Jajor
StoryEditor
Obora w kolorze pustyni
Pomysłowe utrzymanie młodzieży, komfort krów i estetyka – to najważniejsze cechy obory wolnostanowiskowej rodziny Golanowskich.